Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

42

Zmierzając do mieszkania Błażeja, Makary zastanawiał się, czy aby nie za szybko zgodził się na prośbę Monika. Może był całkiem sensowny powód, dla którego nie chciał się kontaktować z żadnym z nich. Czemu tylko jej wspomniał, że się kiepsko czuje? Może rzeczywiście dopadło go jakieś choróbsko i nie chciał nikogo tym martwić, ale brak kontaktu spowodował zupełnie odwrotny efekt. Nie dowiem się, dopóki się tam nie znajdę, pomyślał w końcu i w myślach poganiał motorniczego, aby nieco szybciej mógł znaleźć się na miejscu.

Udało mu się wejść do budynku bez używania domofonu, bo akurat wychodziła z niego starsza kobieta ze swoim psim kompanem na spacer. Przytrzymał jej drzwi i grzecznie wymamrotał powitanie. Babcia uśmiechnęła się uprzejmie i złożyła mu noworoczne życzenia, kładąc szczególny nacisk na to, żeby udało mu się znaleźć miłość. Makarego trochę to przeraziło, więc podziękował szybko i również życzył jej wszystkiego dobrego.

Szybko odnalazł właściwy numer i zawahał się nieco, zanim nacisnął dzwonek do drzwi. Potem jednak stwierdził, że skoro już tu jest, to nie może już się wycofać. Przez dłuższy czas nie było żadnej odpowiedzi, więc ponownie wcisnął guzik. Po trzeciej próbie chciał dzwonić do Moniki i upewnić się, czy aby Błażej nie mógł gdzieś wyjechać, ale wtedy usłyszał jakiś rumor. Obiekt ich zmartwień otworzył drzwi i lekko się zza nich wychylił. Makary po jednym spojrzeniu wiedział, że jest z nim kiepsko. Błażej był blady, ale policzki i nos miał zaczerwienione, rozbiegany, nieobecny wzrok, wysuszone, popękane usta, dreszcze. Pod pierwszorocznym ugięły się nogi, ponieważ nie spodziewał się, że zobaczy właśnie jego, właściwie to miał nadzieje, że z nikim nie będzie się musiał widzieć przez najbliższe kilka dni.

- Co ty tu robisz? – zapytał Błażej, słabym i charczącym głosem, jego ręka automatycznie powędrowała do bolącego gardła.

- Monika się martwiła i mnie przysłała – odpowiedział Makary, w którym obudził się bojowy nastrój i zapał, aby się nim zająć. – Nawet jeśli tego nie chcesz, to wchodzę i się tobą zajmuje – oznajmił, nie pozwalając ukochanemu zaprotestować. – Wracaj do łóżka.

- Ale...

- Nie każ mi się powtarzać, Błażej. Zrobię ci herbatę i odgrzeje jedzenie. Kiedy ostatnio coś jadłeś?

- Wczoraj przed południem – mruknął brązowooki, poddając się. Wrócił do łóżka, nie mając nawet siły myśleć, zresztą Makary wyglądał, jakby nie miał zamiaru przyjmować żadnej odmowy z jego strony.

Błażej spojrzał na zegarek i zdziwiony uświadomił sobie, że spał ponad dwadzieścia godzin. Chyba musiałem być naprawdę zmęczony, pomyślał i zaczął szukać telefonu. Podłączył go w końcu do ładowarki i dopiero po chwili dowiedział się, ile razy do niego dzwoniono. Telefon brzęczał od nadmiaru wiadomości z życzeniami noworocznymi od kolegów ze studiów i masowych obrazków od dalszych znajomych. Westchnął ciężko, nie miał teraz siły odpisywać. Krótka wyprawa, żeby otworzyć drzwi, sprawiła, że teraz kręciło mu się w głowie.

Obecność Makarego wydawała mu się trochę nierealna i uznał, że wyobraźnia płata mu figla, albo znajduje się w bardzo realnym śnie. Po chwili odpoczynku i stwierdzeniu, że wygląda zbyt okropnie nawet dla zjawy, postanowił wziąć prysznic. Przez mgłę pamiętał pytania o to, czy ma jakieś leki albo gdzie trzyma świeżą pościel. Po szybkim prysznicu i posiłku, którego smak ledwo wyczuwał, poczuł się nieco lepiej. Przyjął podane sobie leki, był pewny, że sam jakoś to ogarnął i tylko chciał, aby piwnooki był obok niego. Błażej poczuł się senny, pociągając nosem i walcząc z kolejną falą gorączki, ponownie zasnął.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro