41
Tym razem los nie był winny temu, co się stało, odkąd zauważył, że Makary i Błażej są na dobrej drodze, sprawdzał tylko raz na jakiś czas czy z niej zbytnio nie zboczyli. Nie odpowiadał za przemęczenie pierwszoroczniaka i wynikający z tego również spadek odporności. Zastanawiał się, co może zrobić, aby im pomóc i jednocześnie zaserwować obojgu porządnego kopniaka, by ich wspólna historia nabrała nieco tempa.
Makary nie potrafił patrzeć na fajerwerki z taką radością jak kiedyś. Dzieciaki jednak były zachwycone, bo z jego balkonu miały dobry widok na niebo rozbłyskające kolejnymi kolorami. Porównywały je ze sobą i nie mogły czasem zdecydować się, w którą stronę spoglądać, by ujrzeć te najbardziej spektakularne. Piwnooki miał jednak nadzieję, że Błażej będzie pierwszą osobą, której złoży życzenia, jednak nie mógł się dodzwonić. Czuł jednocześnie wściekłość i smutek, bez pewności co jest na pierwszym miejscu.
Monika tymczasem, namówiona w końcu przez przyjaciółki, spędzała Sylwestra w górach i martwiła się o kuzyna. Była gotowa nawet wrócić wcześniej, jeśli do południa w Nowy Rok nie dodzwoni się do Błażeja.
- Nie możesz nikogo wysłać, żeby sprawdził co się z nim dzieje? – pytały koleżanki, rozczarowane, że Monika nie mogła cieszyć się w pełni ich babskim wyjazdem.
Kobieta odpowiedziała przecząco i właśnie wtedy los przypomniał jej, że jest osoba, którą może o to poprosić. Wciąż uznawał ją za swoja główną pomocnicę. Zanim sam musiałby coś zrobić postanowił sprawdzić, czy może ją jakoś wykorzystać. Przyjaciółki Moniki uśmiechnęły się, kiedy zobaczyły na jej twarzy minę świadczącą o swego rodzaju oświeceniu i nowym pomyśle. Mama Tymka przeprosiła je i wyszła na zewnątrz zadzwonić. Rozmówca odebrał po drugim sygnale.
- Hej – przywitała się. – Wszystkiego dobrego w Nowym Roku.
- Dziękuję i wzajemnie.
- Przepraszam, że dzwonię, ale chciałam się zapytać, czy ty też może nie masz kontaktu z Błażejem od wczoraj. Wspominał mi, że kiepsko się czuje i trochę się o niego martwię. Krystian jest za granicą u rodziców, ja jestem w górach z koleżankami, nie mam, jak sprawdzić, co się z nim dzieje – wyrzuciła z siebie niemal jednym tchem. – Nie wiem, czy nie proszę za dużo, ale czy mógłbyś pojechać do niego i sprawdzić co się dzieje?
- Jak tylko bracia odbiorą ode mnie dzieciaki, to pojadę do niego – odpowiedział Makary, ale Monika nie była pewna, jakie emocje pobrzmiewają w jego głosie. Miała wrażenie, że słyszy delikatną irytację, zawód, a może jednak troskę. W końcu nie znała go aż na tyle dobrze. – Możesz podesłać mi potem adres.
- Pewnie – odpowiedziała Monika. – Dziękuję.
- Nie ma sprawy, dam ci znać, czego się dowiedziałem.
Makary odłożył telefon i oparł się o kuchenny blat. Telefon sąsiadki zaskoczył go i dołożył tylko kolejnych zmartwień. Po pierwsze, że Błażej może być chory, po drugie, że nie zna jego adresu, a po trzecie, że zaczynają targać nim wyrzuty sumienia za złoszczenie się na niego dzień wcześniej. Właśnie kończył szykować obiad dla siebie oraz bratanków i zaprosił ich do stołu. Miał przeczucie, że powinien przyszykować nieco więcej porcji, więc odłożył jedną dla Błażeja, tak w razie czego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro