37
Kiedy Makary kładł się spać o drugiej dzień przed Wigilią, ponieważ tego roku mieli wyjątkowo dużo zamówień, nie sądził, że zaledwie trzy godziny obudzi go telefon, który odebrał zaspany i wściekły jednocześnie. Chciał jeszcze spać godzinę, górą półtorej przed kolejnymi pracowitymi godzinami.
- Przepraszam, że cię obudziłem, ale mógłbyś na chwilę otworzyć drzwi – odezwał się głos w słuchawce, którego Makary jeszcze nie rozpoznał.
Piwnooki potwierdził, że zaraz to zrobi, niechętnie wstając z łóżka. Nemo zaskrzeczał wściekły, gdy zapalił światło, aby przejść przez salon bez nabijania sobie siniaków. Rozbudził się jednak od razu, gdy uświadomił sobie, kto czeka pod drzwiami. Błażej nie potrafił spojrzeć, mu w oczy, obawiając się, że niepotrzebnie go zezłościł tak wczesną pobudką. Makary zaprosił go do środka, ale tamten odmówił, mówiąc, że musi się śpieszyć, by zdążyć do pracy. Pierwszoroczny przekroczył tylko próg i zamknął drzwi, żeby nie wpuszczać zimna do środka. Wyciągnął przed siebie ręce z torbą, w której miał przygotowany prezent.
- Uświadomiłem sobie, że potem nie będzie czasu się spotkać, a nie chciałem ci tego dawać po świętach. Podrzucałem jeszcze prezenty dla Tymka, więc zaszedłem tylko po to. Przepraszam jeszcze raz, że cię obudziłem, wiem, że pracowałeś wczoraj do późna – Błażej wyrzucał z siebie szybko słowa, nie pozwalając Makaremu nawet na podziękowanie. – Nie musisz otwierać teraz, mam nadzieję, że ci się spodoba i...
Makary przyjął prezent i wiedział, że nie może pozwolić gościowi odejść tak po prostu. Nie był pewny, co sprawiło, że zdecydował się na taki krok. Czy była to świąteczna atmosfera, a może fakt tej niespodziewanej wizyty, która przypominała mu o ich pierwszych przypadkowych spotkaniach? A może połączenie tego wszystkiego i poczucie, że musi wykorzystać okazję. Przyciągnął do siebie Błażeja, całkowicie go zaskakując i przerywając jego monolog, zamknął go w uścisku. Czuł, że przez pierwsze sekundy pierwszoroczny był w szoku i nie mógł nawet drgnąć. Makary zrozumiał, że nie może przesadzić, i że Błażej mimo wszystko nie czuje się komfortowo w jego ramionach.
- Dziękuję za prezent – wyszeptał tylko i się odsunął. – Przepraszam, poniosło mnie. Też mam coś dla ciebie – dodał, mając nadzieję, że to nie była zła decyzja.
- Dziękuję – odparł Błażej, próbując za pomocą szala ukryć swoje płonące policzki, nie wiedział, jak ma skomentować to co wydarzyło się zaledwie przed momentem. – Nie trzeba było... – wyszeptał, przyjmując od Makarego całkiem spory pakunek.
Stali jeszcze przez chwilę w ciszy, chociaż Błażej miał wrażenie, że oszalałe bicie jego serca roznosi się głośno po pomieszczeniu. Wciąż był w szoku, że Makary go mocno przytulił, chociaż nie miał nic przeciwko temu. Po prostu stało się to zbyt niespodziewanie i od dawna nie przytulał go nikt spoza rodziny. Nie potrafił jednak zdobyć się na to, by gest odwzajemnić, aby unieść ręce i wtulić się jeszcze bardziej, próbując zapamiętać jego zapach. Uświadomił sobie, że nie wie, kiedy nadarzy się znowu ku temu okazja. Błażej znowu był na siebie wściekły, że chciałby, żeby to się powtórzyło jak najszybciej, że w ogóle zaczyna się zakochiwać. Czuł to zbyt wyraźnie, by to ignorować, miał jednak nadzieję, że nie stanie się to tak szybko.
Makary zaczął nucić pod nosem, przygotowując kawę i się uśmiechając. Wiedział, że pomimo zmęczenia i tak nie zaśnie, wspominając tylko te kilka sekund. Wpatrywał się w Błażeja, który ze sobą walczył, unikając jego wzroku. Nie chciał robić z tego co wielkiej rzeczy, by nie wprowadzać go w jeszcze większe zakłopotanie. Niechętnie jednak przypomniał mu, że jeszcze wspominał coś o tym, że musi śpieszyć się do pracy. To wyrwało pierwszorocznego z odrętwienia, który szybko się pożegnał i jeszcze raz podziękował za prezent. Ich oczy spotkały się jeszcze na chwilę, gdy życzyli sobie wesołych świąt, ale Makarego zmartwiło, że Błażej wygląda na przemęczonego, a pod jego oczami widać było wyraźne cienie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro