23
Umówili się na przystanku tramwajowym najbliższym biblioteki, do której miał udać się Błażej. Makary był szybciej, ponieważ nie mógł się doczekać. Poniedziałków nie miał obarczonych żadnymi zajęciami na uczelni, więc zazwyczaj wykorzystywał ten dzień na odsypianiu i odpoczynku przed wyzwaniami nowego tygodnia. Czekał niecierpliwie, zaciskając ręce nerwowo na ramieniu od torby. Nie wiedział, jak będzie to wyglądać, rozmowa za pomocą wiadomości zdawała się nagle o wiele łatwiejsza.
W końcu zobaczył Błażeja, który przyśpieszył kroku, kiedy go zauważył. Miał ze sobą torbę wypełnioną książkami.
- Długo czekasz? Chciałem to już mieć z głowy - oznajmił pierwszoroczny, wskazując naukowy bagaż. - Nie znam dobrze miasta, ale podpytałem kuzynkę, że w jednej z bocznych alejek starego rynku jest fajna kawiarnia. Ponoć mają też dobre ciasto. Może być?
- Pewnie - potwierdził Makary, chętnie dodałby, gdzie tylko chcesz, ale wiedział, że to byłaby przesada.
Byleby miał okazję słuchać jego głosu, za którego brzmieniem, nie zdawał sobie sprawy, że tak bardzo się stęsknił. Myślał też nad jeszcze jedną rzeczą, kiedy ruszyli przed siebie. Obserwował, jak Błażej rozgląda się wokół, próbując rozeznać się w drodze, którą przedstawiła mi krewna. Makary zwiesił głowę i nieco zawstydzony pierwszy raz zwrócił się do niego bezpośrednio po imieniu.
- Błażej, chciałem cię przeprosić - powiedział i nie pozwolił zapytać się, co jest tego powodem. - Nie powinienem prosić się o zdjęcie, przepraszam, jeśli poczułeś się do tego zmuszony albo sprawiło ci to dyskomfort.
Brązowowłosy przystanął i odwrócił się w jego stronę, przypatrując mu się przez chwilę i ważąc słowa odpowiedzi. Makarego dopadły nagłe wyrzuty sumienia, ale przeszły wraz z uśmiechem Błażeja.
- Dopóki nie wykorzystasz tego, żeby mi zniszczyć życie, to spoko. - Wzruszył ramionami. - Najwyżej ty się teraz jakimś podzielisz, niekonieczne w wyjściowym wydaniu spod rąk twoich kosmetyczek.
Piwnooki zgodził się i odetchnął z ulgą, chociaż słowa Błażeja napawały go zmartwieniem, ale nie chciał poruszyć jakiegoś drażliwego tematu. Zależało mu, aby ich pierwsze umówione spotkanie przebiegło w jak najlepszej atmosferze. Szli obok siebie w milczeniu przez jakiś czas, Makary trzymał się odrobinę z tyłu, zastanawiając się, czemu teraz jest tak trudno rozmawiać.
- I jak ostatecznie było wczoraj w pracy? - zapytał Błażej, odwracając się w stronę swojego towarzysza.
- Nie tak źle - odparł Makary, odetchnąwszy z ulgą, że został z niego zdjęty ciężar prowadzenia rozmowy. - Jednak potem szef patrzył mi na ręce.
- Co takiego złego mogłeś zrobić?
- Przesolić, albo przypalić danie - odpowiedział śmiertelnie poważnie piwnooki, na co pierwszoroczny zaśmiał się serdecznie, słysząc ton tej wypowiedzi.
- Znasz się na gotowaniu?
- Tak, to moja pasja. - W oczach Makarego pojawiły się iskierki ekscytacji, jak u każdego, kto może opowiedzieć o czymś, co kocha.
Zazwyczaj to on słuchał, też to uwielbiał, ale czasem brakowało mu możliwości wyrażenia się o własnych zainteresowaniach. O ile czuł się swobodnie w rozmowach z rodziną, zazwyczaj radził sobie w pracy i w kontaktach z jedną osobą. W większej grupie i w miejscach publicznych dawała o sobie znać introwertyczna natura i nieśmiałość przejmowała kontrolę. W wyniku tego jeszcze częściej brano go za snoba, przystojnego, ale jednak snoba.
Makary opowiadał o swoich ulubionych potrawach i metodach gotowania, że zawsze musi mieć ustawione wszystko po swojemu i o innych przyzwyczajeniach, dzięki którym kuchnia była jednocześnie jego królestwem i przystanią. Zainteresowany Błażej dopytywał się o szczegóły i był pod wrażeniem nieszablonowej wiedzy, jaką posiadał na ten temat piwnooki mężczyzna. Na rozmowie upłynęła im reszta drogii pobyt w kawiarni. Makary pokazywał zdjęcia swoich kulinarnych eksperymentów, tych bardziej udanych i tych niedoskonałych pod każdym względem. Te mniej efektowne próby zazwyczaj dotyczyły deserów, które nie były jego specjalnością.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro