20
Makary przez resztę przedpołudnia wymieniał wiadomości z Błażejem, denerwując się, że powiedział coś nie tak, gdy odpowiedź nie przychodziła od razu. Przypominał sobie jednak, że chłopak jest w pracy i pewnie przez dłuższą chwilę był zajęty. Uświadomił sobie też, iż sam powinien się szykować, aby pomóc w jednej z restauracji rodziców. W weekendowe popołudnia i wieczory mieli pełne obłożenie, a pomagać w kuchni zawsze lubił. Bał się, że odzyskany kontakt nagle znowu ucichnie, jeśli nie będzie mógł trzymać telefonu wciąż przy sobie. Nie wiedziałby, jak ponownie zacząć. Wydał z siebie rozżalone westchnienie i potargał się po głowie. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz tak bardzo martwił się o każde słowo i błahostkę w rozmowie z innym mężczyzną.
Akurat, gdy się przebierał i miał pisać do Błażeja, że właśnie zaczyna pracę, to otrzymał wiadomość Dzięki za dotrzymanie mi towarzystwa, chyba bym się zanudził bez rozmowy z tobą. Makary uśmiechnął się radośnie, czym zwrócił na siebie uwagę szefa kuchni, który właśnie szedł na przerwę i zgarniał z szafki paczkę papierosów.
- Aż taki szczęśliwy, że spędzisz z nami niedzielne popołudnie - zaśmiał się przełożony piwnookiego.
- Nie... - Makary zaczerwienił się, przytulając telefon do piersi.
- Nie? Skoro masz tak dużo energii, to dostaniesz najwięcej roboty. Nie pozwolimy zmarnować się temu zapałowi - oznajmił z radością doświadczony kucharz i wyszedł na tył budynku, zanosząc się śmiechem.
Cieszę się, odpisał Błażejowi, ale sam właśnie zaczynam pracę, więc odezwę się w czasie przerwy, jeśli nie będziesz miał nic przeciwko. Wcisnął 'wyślij' i nie chciał odkładać telefonu, dopóki nie dowie się, czy będzie mógł to później zrobić. Wiedział jednak, że pomimo bycia synem właścicieli musi wywiązywać się z obowiązków, które na siebie wziął. Uśmiech powoli schodził mu z twarzy, gdy zamykał szafkę i wciąż nic nie przyszło. Nagle usłyszał wyczekiwany sygnał i ponownie gwałtownie otworzył drzwiczki. Oczywiście, że nie.
Tyle mu wystarczyło do szczęścia i kompletnego roztargnienia. Przypalił niemal każde danie, nad którym pracował, dopóki szef kuchni nie krzyknął na niego, że ma się ogarnąć. Makary rozmyślał nad tym, co napiszę Błażejowi w czasie przerwy i uśmiechał się, przypominając sobie jaką radość sprawiło mu nadejście każdej nowej wiadomości.
W międzyczasie do restauracji zajrzała właścicielka i sama była świadkiem, jak jej syn perfekcjonista i pedant, przynajmniej jeśli chodziło o kuchnię i gotowanie, tworzy wokół siebie chaos.
- Synek, wszystko z tobą w porządku. Pierwszy raz słyszę, żeby Romek na ciebie narzekał. Jesteś zły na Kaję i Kingę, czy na nasze docinki? Wiesz, że nie mieliśmy nic złego na myśli - zapytała z troską mama Makarego. - Chodzi o tamtego chłopaka? Maciek mówił, że zerwaliście.
- Nie - opowiedział Makary. - Jestem po prostu roztargniony, bo się nad czymś zastanawiam.
- Ach, tak. - Kobieta poklepała go po ramieniu, wiedząc, że nie wyciągnie z niego nic więcej na ten moment. - Skup się tylko na pracy, nie chcesz, chyba żeby ktoś z gości się poskarżył, że danie było przesolone, prawda?
- Nie pozwoliłbym na to - oznajmił Makary, uświadamiając sobie, że nie pamięta już którą łyżeczkę soli dodaje. Mama rzuciła mu znaczące spojrzenie, ale uśmiechnęła się, kiedy przeprosił.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro