16
Od ich pierwszej wspólnej kawy minął tydzień i żaden z nich nie potrafił odezwać się ponownie. Zarówno przez głowę Makarego jak i Błażeja przebiegały myśli w stylu "O czym mógłbym z nim porozmawiać?"; "Napiszę hej, co tam i co dalej?"; "Jak mam zacząć?"; "Może wysłać mema albo jakiegoś gifa? A co jeśli tego nie lubi?". Przez siedem dni zatem oboje, wpatrywali się w telefony, wystukiwali pierwsze litery wiadomości, a następnie je skasowali.
Błażej martwił się i nie chciał się przed sobą przyznać, że to dziwne pytanie, które przed wyjściem zadał piwnooki, ucieszyło go, ale jednocześnie napawało niepokojem. Pewnie niektórzy uznaliby to za oznaki zainteresowania, ale on niekoniecznie potrafił w to uwierzyć. Nauczył się już, że nie warto mieć złudnej nadziei na cokolwiek, tak jak jeszcze trzymał się jej, że rodzice go zaakceptują takim, jakim jest..., a rzeczywistość brutalnie pokazała mu, że tak się nigdy nie stanie. Z drugiej strony nie potrafił oprzeć się wrażeniu, że ich przypadkowe spotkania zdarzały się często. Czasami rozmyślał nad tym, co by się mogło stać, gdyby się zgodził na tamtą kawę, ale zaraz potem upominał siebie, że na tamten czas to była najlepsza decyzja. Usłyszał, że Krystian wyszedł już spod prysznica i kręci się po kuchni, zatem wykorzystał okazję, żeby samemu się umyć.
Tymczasem Makary spał smacznie na kanapie, zasnąwszy na maratonie filmów z księżniczkami. Opiekował się swoimi bratanicami, siedmioletnimi bliźniaczkami, córkami swojego najstarszego brata. Wcześniej tego dnia otrzymał telefon.
- Makary, słuchaj, Szymek dzisiaj nocuje u kolegi, a ja dawno z Jolką nigdzie nie byłem. Zabrałbym ją do kina i na kolacje. Mógłbyś zaopiekować się dzisiaj dziewczynkami?
- Pewnie - odpowiedział bez wahania, uwielbiał wszystkich swoich bratanków.
- A dałbyś radę...
- Tak, niech zostaną na noc. - Makary przewrócił oczami, śmiejąc się w duchu, że brat nie poprosił o to od razu.
- Dzięki, przywiozę je o czwartej.
Dziewczynki ucieszyły się, że będą nocować u wujka, który zazwyczaj poddawał się ich urokowi i pozwalał im na wszystko, a w dodatku miał zwierzątko. Ostatnimi czasy zaczęły wykazywać nieco zainteresowania względem kosmetyków i podkradły je mamie. Miały nadzieję, że pod czujnym okiem uległego krewnego będą mogły poćwiczyć malowanie się, ale kiedy Makary zasnął, w ich głowach pojawił się diabelski plan, aby jednak wykorzystać jego twarz jako płótno.
Wyjęły ukryte wcześniej w plecaku zdobycze i rozpoczęły swe wiekopomne dzieło. Najpierw spróbowały dobrać odpowiednią ilość beżowej mazi, którą wysmarowały częściowo twarz wujka. Kłóciły się szeptem o to, czy nie użyły jej za mało, a potem co powinny zrobić dalej. Udało im się zdobyć same kosmetyki, bez akcesoriów przydatnych do nakładania ich na twarz. Nakładały palcami zarówno złoty cień do powiek jak i róż, z którego zrobiły wielki okrąg na jego policzkach. Zamiast malować tuszem rzęsy, maznęły powieki. Dodatkowo jedyna szminka, którą udało im się pozyskać, miała krwiście czerwony kolor. Niewprawnymi rękami nałożyły ją nie tylko na usta, ale i szeroki pas wokół. Makary miał tego wieczora bardzo twardy sen.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro