Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13

Plan Tymka nie wypalił i ciężko było pogodzić mu się z porażką. Monika, mama chłopca nie mogła uwierzyć, że mały już mógłby zrazić do siebie sąsiadów. Sama niedawno się przeprowadziła do tej części miasta i nie chciała mieć złej opinii, z którą już wielokrotnie musiała się mierzyć. Dla niej to też miał być nowy początek. Błażej jednak zapewnił swoją kuzynkę, że zajmie się tym i przeprosi sąsiada. Ona chciała również iść i zmusić do tego Tymka, aby zrozumiał, że źle zrobił. Kuzyn jednak starał się usilnie odwieźć ją od tego zamiaru.

Błażej wybrał schody zamiast windy, w końcu były to tylko dwa piętra, ale też dawało mu to trochę więcej czasu na przemyślenie swojego planu. Zakładał on, że przeprosi, da sukulenta kupionego w sklepie i odniesie się jakoś do wczorajszego wieczora. Uświadomił sobie, że nie zna jego imienia, nie mógł się też zdecydować jak się do niego właściwie zwracać. Raz mówił per 'pan', innym razem bardziej bezpośrednio, zachodził w głowę, co z tego wyniknie. Miał nadzieję, że zachowanie Tymka zostanie wybaczona. Jeszcze raz zerknął na telefon, ale żadna nowa wiadomość nie przyszła. Wziął jeszcze głęboki oddech i zadzwonił, odczekał chwilę, nasłuchując, czy ktoś jest w mieszkaniu i otworzy mu drzwi.

Makary nie spodziewał się gości, chociaż jego rodzina lubiła składać sobie nawzajem niespodziewane wizyty, miał przeczucie, że to jednak nikt z jego krewnych. Jakże wielkie było jego zdziwienie, kiedy ujrzał Błażeja, który mimo wszystko uciekał przed nim wzrokiem. Nie rozumiał, co się właściwie działo i czemu ktoś prosi go o przyjęcie rośliny.

- O co chodzi? - zapytał, wyciągając ręce, by przyjąć podarunek.

- Chciałem tylko przeprosić za zachowanie Tymka w windzie - powiedział nieco zażenowany Błażej.

- Nic się nie stało - mruknął Makary. - Nie dziwi mnie, że tak zrozumiał tę sytuację. Skąd wiedziałeś, do których drzwi powinieneś zapukać?

- No cóż. - Błażej nieco się zaczerwienił, ale uświadomił sobie, że to przecież była część jego planu i zebrał się w sobie. - Byłem tu wczoraj i cieszę się, że już lepiej się czujesz.

- A więc to ty. - Makary uśmiechnął się niepewnie, nie wierząc w ten zbieg okoliczności. Z letargu wyrwał go głośny dźwięk wydawany przez czajnik. - Właśnie robiłem kawę. Może chcesz też, przy okazji powiesz mi, co głupiego wczoraj zrobiłem.

Błażej przytaknął i przekroczył próg mieszkania Makarego. Nie sądził, że od razu zaatakuje go Nemo, usiądzie na głowie i zacznie agresywnie dziobać. Wczoraj nie miałem cię jak prześwietlić draniu, nie myśl sobie, że cię to ominie. Papuga po chwili dała mu spokój, stwierdzając, że na razie może być, ale uważnie go obserwowała. Makary oczywiście przeprosił za jej zachowanie. Błażej niepewnie stawiał kolejne kroki, widząc, że w mieszkaniu panuje już porządek, poczuł się spokojniejszy, gdyby wciąż rządził tam bałagan, to sytuacja byłaby jeszcze bardziej niezręczna.

Makary przygotowując kawę dla niespodziewanego gościa, walczył z nerwami, które objawiały się trzęsącymi dłońmi. Zauważył, że Błażej jeszcze nie usiadł i nieco waha się, jakby zbierał się na odwagę, aby coś zrobić.

- Właściwie to nigdy nie było okazji właściwie się przedstawić - wypalił nagle młodszy z mężczyzn i podszedł do drugiego z wyciągniętą dłonią. - Błażej jestem.

- Wiem. - Makary od razu pożałował, że się do tego przyznał, ale nie miał już na to wpływu, stwierdził, że się z tego zaraz wytłumaczy. - Makary.

Uścisnęli sobie dłonie, a los wykonał gest zwycięstwa, obiecując, że sprawdzi co u nich za jakiś czas. Piwnooki niezręcznie tłumaczył się, skąd już znał imię Błażeja, obawiając się, że zostanie uznany za jakiegoś niebezpiecznego stalkera. Tamten jednak roześmiał się tylko, słysząc wyjaśnienie sytuacji. Usiedli na kanapie i kontynuowali rozmowę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro