Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

120

Spoglądała na kogoś za plecami Błażeja, gwiazda filmu właśnie wchodziła do restauracji. Aktor podszedł w nich kierunku, żeby się przywitać i zapytać gdzie reszta. Rozpoznał jego głos od razu, nic się nie zmienił.

Błażej poczuł, jak wszystkie mięśnie stają się niczym z kamienia. Zbyt ciężkie, żeby się ruszyć, kiedy chciałby uciec. Zaczął ciężko oddychać i zlał się potem. Wszystko ucichło, słyszał tylko jego kroki, zbliżające się w jego stronę.

– Błażej, co się stało? Jesteś strasznie blady – zmartwiła się Jola.

Wiedział, że to imię zwróci jego uwagę, nie mógłby sobie darować, żeby nie upewnić się, czy to przypadkiem nie on. Czuł na sobie jego wzrok i widział, jak powoli staje przy Joli i mu się przygląda. Chociaż się uśmiechał, to w jego oczach nie było nic poza zwykłym obrzydzeniem. Był świetnym aktorem, a Błażej wiedział, co jest przeznaczone dla niego.

– Nie wierzę, pamiętasz mnie Błażej? Zmieniłeś się trochę od czasu liceum, ale chyba nie zapomniałeś o mnie, co? – zaśmiał się, na co szwagierka Makarego uniosła brwi, miała złe przeczucie.

– Nie, nie zapomniałem Adam – wyszeptał Błażej.

Chciał zasłonić uszy i bronić się przed narastającym wokół wspomnieniami śmiechów i obelg, które zmieszały się z gwarem restauracji. Myślał, że jakoś już sobie z tym poradził, a jednak jego obecność podzieliła demonom przeszłości znowu na nim żerować. A one były złaknione, pozbawione pokarmu od miesięcy, bo Błażej był zbyt szczęśliwy, ale nie wystarczająco silny, by całkowicie je przegnać.

Był na siebie wściekły, że to wszystko, co wydawało mu się, że wypracował przez ostatnie miesiące, nagle stało się taką ułudą. Wciąż był ofiarą, nad którą stał jej kat, którego nie chciała więcej zobaczyć. A jednak los stwierdził, że mimo wszystko zrobi ten nieśmieszny żart.

Jednak nie to było jego celem. Chciał Błażejowi coś pokazać i zachęcić do dokonania ostatecznego wyboru. Potrzebował jednak do tego Makarego, którego poganiał, jak tylko mógł, by się przebierał i zakończył pracę. Nie na darmo wypełnił głowę piwnookiego niepokojem niewiadomego pochodzenia. Wiedział tylko, że ma się śpieszyć.

Wybiegł z zaplecza i ledwo dosłyszał imię tego człowieka. Nie musiał się wysilać, żeby przypomnieć sobie, z kim ma do czynienia. Jedno spojrzenia na Błażeja wystarczyło, by sobie przypomniał i jak nigdy w życiu poczuł wściekłość na tyle wielką, by kogoś z premedytacją skrzywdzić. Widział jednak w oczach ukochanego, że nie tego oczekuje. Błażej wpatrywał się w niego z taką intensywnością, jakby nigdy wcześniej go nie widział, a Makary miał wrażenie, że czas się zatrzymał. Piwnooki wyciągnął w jego stronę rękę, czując, że to czas jego decyzji.

Los pokazał Błażejowi, co go może czekać, albo się podda, skupi na Adamie, który przywoływał przeszłość. A ona nie dałaby mu już o sobie zapomnieć, jej demony nie pozwoliłyby już tak długo głodować. Chciały go wykończyć, a potem znaleźć kolejną ofiarę, na której mogłyby żerować latami.

Z drugiej strony ujawnił mu to, co może przynieść przyszłość. Szczęśliwą Monikę w białej sukni, o której zawsze marzyła, z Tymkiem u boku, poprawiającego drażniącą go muchę z pudełkiem z obrączkami. Sylwię i Krystiana otwierających swoją klinikę, a potem idących z dziecięcym wózkiem. Basię, która biegnie w jego stronę, aby go uściskach i pochwalić się kolejnym osiągnięciem naukowym, a on mógłby powiedzieć jej, jak bardzo jest dumny ze swojej młodszej siostry. Zastawiony stół dla ogromnej rodziny, z gwaru przy nim wyłapywał głosy należące do rodziny Makarego.

Aż w końcu jego ukochany, ale już starszy i nawet wiek nie odebrał mu urody. Nie zmieniło się jednak to, jak patrzył na niego z miłością i uśmiechał się, zapraszając do wspólnego życia. Błażej chciał tego wszystkiego, tak bardzo chciał... dzielić szczęście z nimi wszystkimi.

– I możesz tego wszystkiego doświadczyć, ale tylko jeśli zdecydujesz się o to zawalczyć – powiedział los w głowie młodego człowieka, którego życie postanowił związać z tym, który wciąż czekał, aż pochwyci jego dłoń. – To ten jeden krok, na którego wykonanie musisz się zdecydować teraz, albo przeszłość ci nigdy nie odpuści. Szczęście, którego nikt ci nie odbierze, jest na wyciągnięcie ręki.

Błażej zamrugał zdziwiony, niesądził, że kiedykolwiek znajdzie się w takiej dziwnej sytuacji. Nagle poczułprzypływ pewności i miłości. Przecież kochał Makarego i wiedział, że on czujeto samo. Miał do tego prawo, miał prawo do szczęścia i nie zamierzał się więcejwahać, więc chwycił dłoń ukochanego, który pociągnął go w swoją stronę, anastępnie do wyjścia. Do przyszłości, którą mogli razem zbudować.

KONIEC

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro