Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

118

Makary wzdrygnął się, kiedy poczuł na karku zimne dłonie i spojrzał z żalem na Błażeja, którego rozbawił ten nieszkodliwy żart.

- Wieczorami już jest trochę chłodno – wytłumaczył się już niepierwszoroczny student.

Kwestia dni, kiedy Błażej miał zacząć swój drugi rok, a Makary ostatni, z czego ten drugi szczególnie się cieszył. Niekoniecznie jednak na samo pisanie pracy, która pozwoliłaby mu zdobyć tytuł magistra.

Miał jednak na nadchodzące miesiące ambitny plan, który zamierzał krok po kroku zrealizować. Mógł to zrobić już wcześniej, od wielu lat pomysł kiełkował w jego głowie, ale wcześniej nie czuł takiego wsparcia. Owszem wiedział, że rodzina zawsze byłaby po jego stronie, ale potrzebował tego również od swojej drugiej połówki. A Błażej zapewniał mu to w tak prostych gestach jak uśmiech. Makary nawet nie musiał się pytać, co myśli o jego pomysłach, wiedział, że cokolwiek by to było, miałby jego pełne poparcie i pomoc.

- Co robisz? – zapytał brązowooki, siadając obok ukochanego z kubkiem herbaty. Papugi zainteresowały się, jaki ciekawy napój przygotował, ale zostały przegonione. – Za gorące – mruknął Błażej, przekładając Zefira na swoje ramię. – Planujesz remont? – zdziwił się, przyglądając się temu, co Makary szukał w sieci.

- Nie – odpowiedział Makary, zastanawiając się, jak najlepiej ująć w słowa swoje plany.

- No to słucham. Co kombinujesz?

- Chciałbym wykorzystać ten rok na przygotowanie porządnego business planu, więc przeglądam czasem, w jakim stylu chciałbym mieć lokal i myślę o szczegółach – odpowiedział Makary, odkładając komputer. – Na przemian z myślami o tobie.

- Masz jeszcze na to czas? – zaśmiał się Błażej. – Nie mówiłeś nigdy, co właściwie planujesz, ale wierzę, że na pewno odniesiesz sukces. Pozwól tylko czasem sobie pomóc, zarówno mi jak i swojej rodzinie.

- Byłoby idealnie, gdyby otwarcie nastąpiło w moje następne urodziny. – Piwnooki rozmarzył się i wtulił się w swojego ukochanego. Błażej zaczął głaskać go po głowie z uśmiechem na ustach.

- Postaramy się o to.

Siedzieli przez jakiś czas, ciesząc się swoją obecnością, po tym jak nie widzieli się od dwóch dni. Makaremu wydawało się to wiecznością, nawet jeśli wciąż byli w kontakcie, a ich związek trwał od dobrych kilku miesięcy. Miał jednak nadzieję, że ta piękna faza motylków w brzuchu będzie trwała jak najdłużej. Był szczęśliwy i nie chciał tego utracić.

Błażej tymczasem rozmyślał nad sposobami, w jakie mógłby pomóc Makaremu w spełnieniu jego marzeń. Próbował sobie przypomnieć każdy, najmniejszy szczegół, o jakim mógł nawet przelotnie wspomnieć. Zatopiony w myślach nie usłyszał, jak piwnooki zadaje mu pytanie, jak było w pracy. Westchnął cicho, zanim odpowiedział.

- Fale starszych dzieciaków, wracających ze szkoły, żeby wydać swoje kieszonkowe albo popisać się przed kumplami. Na przemian z tymi młodszymi i ich rodzicami, urozmaicone napadami złości, bo nie dostały czegoś słodkiego. A tak to wiesz, stali bywalcy – odparł Błażej, wzruszając ramionami. – Cieszę się, że niedługo zacznie się rok akademicki i chociaż uwielbiam pracować z dziewczynami, to chętnie będę spędzał tam trochę mniej godzin. Wydział mógłby jednak łaskawie w końcu podać plan zajęć.

- Bylebyś miał jak najwięcej czasu dla mnie – mruknął Makary. – Nie muszę mieć cię przy sobie cały czas, ale nie lubię też za tobą tęsknić, więcej niż trzeba.

- Czasami musisz ode mnie odpocząć – zaśmiał się Błażej, chociaż w duchu też miał na to nadzieję.

- Od ciebie? Nigdy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro