114
Błażej był z siebie dumny, kiedy przyszykował wszystko na randkę, która chciał zaskoczyć Makarego. Czuł się źle, z tym że przez większość czasu ostatnio to piwnooki dbał szczególnie o ich związek, pozwalając pierwszorocznemu skupić się na nauce i zakończeniu roku bez wrześniowych poprawek. Błażej był mu za to szalenie wdzięczny i mógł być spokojniejszy o starania o stypendium w kolejnym roku akademickim.
Zamierzał pracować jak najwięcej w wakacje, ale też zaangażować się w związek, który tak dobrze się, póki co rozwijał. Oczywiście wciąż borykał się ze strachem, że to tylko kwestia czasu, aż coś zacznie się psuć, albo że ostatecznie okaże się niewystarczająco dobry. Te myśli pojawiały się coraz rzadziej, jednak denerwował się, że w ogóle występują. Błażeja drażniła własna niepewność, nie co do uczuć, do tego nie miał żadnych wątpliwości, przecież byli w sobie zakochani. Chciałby jednak nie wątpić w wiele drobnych rzeczy, co wpędzało go w poczucie winy.
Był z siebie dumny, że znalazł w sieci fajną inspirację na randkę. Mógł zaproponować wyjście gdzieś, ale wiedział, że Makary pomimo jego obecności czasami czuł się nieswojo, gdy gdzieś wychodzili. Wiedział, że najlepszym wyjściem, będzie przyszykowanie czegoś w domu, zresztą po pracy też pewnie nie miał ochoty nigdzie wychodzić, tylko przyjść i się zrelaksować w domu. Teraz pozostawało mu tylko czekać, aż wróci.
- A wy co sądzicie? – zapytał, zwracając się do papug, pokazując swoje dzieło.
Rozłożona kanapa, koce i góra poduszek, zachęcały do położenia się i przygotowania na maraton filmowy. Wino chłodziło się w lodówce, zasłonięte rolety i rozwieszone lampki dodawały romantycznej atmosfery. Przekąski były gotowe, on sam też, zwłaszcza kiedy ułożył sobie w głowie, co chciał dzisiaj powiedzieć Makaremu.
Prezent, przypomniał sobie, mały upominek, który dla niego przygotował, a którego jeszcze nie zapakował. Nagle spanikowany zaczął szukać czegoś odpowiedniego do tego celu. Skupił się na Tymku i zapomniał, że miał jeszcze zajść do kwiaciarni po torebkę prezentową. Nie było już czasu, żeby po nią iść, zwłaszcza że usłyszał dźwięk otwieranych drzwi, schował więc prezent za siebie.
Twarz Makarego rozjaśnił uśmiech od razu, gdy zobaczył ukochanego, pomimo ciężkiego dnia w pracy i wyjątkowo zrzędliwego klienta, który miał uwagi do każdego dania, które przygotował. A teraz nie cieszyło go nic bardziej, niż to, że gdy wraca do domu, a ktoś w nim jest. Rozejrzał się zaciekawiony nową aranżacją wnętrza. Przywitał się z Błażejem pocałunkiem i próbował dostrzec, co przed nim chowa.
- Chciałem ci dzisiaj zrobić niespodziankę i mam dla ciebie mały prezent, ale zapomniałem go zapakować. – Błażej wyciągnął przed siebie ręce wraz z ramką, w którą oprawił ich wspólne zdjęcie.
Makary wziął w ręce podarek i wpatrywał się w ich twarze na fotografii. Zrobili to zdjęcie w czasie kolejnej wyprawy do zoo, gdzie spędzili cały dzień. Cenił to wspomnienie i wiedział, że nie ramka nie stanie w przypadkowym miejscu. Wiedział, też, że dla Błażeja to dużo znaczyło, co chciał mu w ten sposób przekazać, że czuję się również swobodnie z faktem, żeby widoczne w ich przestrzeni stało się to, że są razem.
- Dziękuję – wyszeptał piwnooki, mając nadzieję, że nie widać, jak do oczu naszły mu łzy. – Będę musiał je postawić w jakimś widocznym miejscu. To, co przygotowałeś? – zmienił temat.
- Maraton filmowy, wino, przekąski, cały pakiet – oznajmił uradowany Błażej. – Dzisiejszy wieczór ma się równać z relaksem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro