Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

105

Błażej zapiął pasy i spojrzał niepewnie na siedzącego za kierownicą Makarego. Zacisnął mocno ręce na pasie bezpieczeństwa. Piwnooki zrobił urażoną minę, że ktoś śmie krytykować jego umiejętności.

- Nie przesadzaj, nie jeżdżę super często, ale jestem dobrym kierowcą.

- No nie wiem, czy bym się z tym zgodził po ostatnim – odparł Błażej.

- To był tylko nieszczęśliwy zbieg okoliczności, nie doszło do wypadku, rozproszył mnie telefon, którego nawet nie miałem zamiaru odbierać – tłumaczył się piwnooki. – Poza tym jedziemy za miasto.

Makary nie miał się czego wstydzić, był uważnym i dobrym kierowcą. Tamtego dnia, kiedy akurat towarzyszył mu Błażej, niespodziewanie zadzwonił jego telefon. W dodatku niefortunnie na bardzo ruchliwym skrzyżowaniu zepsuły się światła, komuś stojącemu za nimi bardzo się śpieszyło i na nich trąbił. Makary chciał tylko bezpiecznie wykonać zakręt w lewo, zwłaszcza że bez świateł niektórzy kierowcy zapominali, jak się jeździ i uważali, że zawsze zdążą przed tym, komu powinni ustąpić pierwszeństwa zgodnie z przepisami.

Ten niecierpliwy, próbował ich wyprzedzić, a on niemal nie potrącił rowerzysty, który z nagłym impetem wpadł na przejście dla pieszych ze słuchawkami na uszach. Chociaż nie powinien tego robić, zatrzymał się i wygrażał Makaremu, który próbował się uspokoić, bo tym jak musiał gwałtownie zahamować i zjechać w bok, odruchowo, aby nie uderzyć poruszającego się dwukołowym środkiem transportu.

Na szczęście nikomu nic się nie stało, skończyło się na kilku krzykach i trąbieniu, a potem uczestnicy potencjalnej kolizji rozjechali się w swoje strony. Makary co prawda do końca dnia nie mógł się uspokoić i przezywał to wydarzenia, ale udało mu się szybko dojść do siebie.

Wybierali się właśnie do małej hodowli papug, znajdującej się czterdzieści minut drogi od miasta. Jej właściciel był dobrym znajomym piwnookiego i znali się jeszcze ze szkoły średniej. Darzył papugi ogromną miłością i każdej poświęcał jak najwięcej czasu, a w dodatku posiadał olbrzymią wiedzę na temat tych skrzydlatych stworzeń.

Wyobrażenia na jego temat potencjalnych zainteresowanych zaadoptowaniem któregoś z jego podopiecznych nijak miały się do rzeczywistości. Drzwi otwierał łysy brodacz w hawajskiej koszuli, spod której wystawały kolorowe tatuaże. Ucieszył się, kiedy Makary zadzwonił do niego, aby zapytać się, czy będzie mógł wziąć kolejną papugę. Mężczyzna uśmiechnął się szeroko, kiedy zobaczył, że nie przyjechał sam, tylko z dodatkową osobą.

- Czyżbyś przekonał kogoś, że papugi to najlepsi pupile? – zaśmiał się, podając im rękę na powitanie.

- Jeszcze bym się pod tym nie podpisał – odparł Błażej. – Ale wydaje mi się, że jestem na dobrej drodze.

- Pomyślałem, że Nemo przyda się towarzystwo – wytłumaczył Makary i próbował uniknąć wymownego spojrzenia znajomego, który domyślił się, że przywieziony przez piwnookiego młody mężczyzna jest dla niego kimś szczególnym.

Hodowca zaprowadził ich do woliery i z dumą pokazał im swoich podopiecznych. Papugi były zainteresowane nowymi ludźmi, cześć z nich bezpośrednio chciała się przywitać, a pozostałe oceniały ich z bezpiecznej wysokości. Uwagę Błażeja, zachwyconego przyjaznym zachowaniem ptaków, przykuła jedna siedząca w kącie, jakby chciała, aby świat zapomniał o jej istnieniu. Nie miała tak wyrazistego kolory jak inni przedstawiciele jej gatunku i wyglądała w porównaniu z resztą wyjątkowo drobno.

- Z tą jedną mam wyjątkowy problem – westchnął ciężko zmartwiony właściciel, po tym jak zauważył, że ktoś zwrócił na papugę uwagę. – Fizycznie nic mu nie dolega, jest zdrowy. Nie jest ani agresywny wobec reszty, ani nic, a jednak za każdym razem jak próbuję się zbliżyć do jakieś innej papugi, to go przeganiają, podgryzają i tak dalej. Ja nie jestem w stanie mu wynagrodzić w żaden sposób samotności, z którą pewnie musi się mierzyć. Nie chciałem go tez izolować, bo przyniosłoby to jeszcze gorszy skutek.

Papuga, o której była mowa, wpatrywała się w Błażeja i nieśmiało zrobiła kilka kroków w jego stronę. Zatrzymała się jednak i wróciła do swojego kąta. Makary oglądał tę sytuację z uśmiechem na ustach, wiedząc, że żadna inna nie wchodziła w rachubę i właśnie z tym malcem wrócą tego dnia do jego mieszkania.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro