Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

101

Wiosna była piękna, ciepła i nawet deszcze nikomu nie przeszkadzał. Wprost przeciwnie, wydawał się perfekcyjnym uzupełnieniem tej pory roku, delikatny, momentami orzeźwiający i dodający otuchy.

Los cieszył się pogodą i wykorzystywał ten fakt, żeby leniuchować bez wyrzutów sumienia. Nie, żeby często go dopadały, zresztą mógł tylko być z siebie dumny. Przecież kiedy zdecydował się ingerować i doprowadzić do tego, aby Makary i Błażej skończyli razem, nie spodziewał się, że przy okazji pojawią się dwie kolejne pary. Oczywiście bardzo im kibicował, chociaż nie przyłożył aż tak bezpośrednio ręki do ich szczęścia. Bynajmniej uważał, że to jego zasługa i że ma prawo dopisać to do swojej długiej już listy sukcesów.

Mógł tylko obserwować kolejne tygodnie, kiedy zakochani uczyli się swoich związków i partnerów. Odkrywali siebie nawzajem i docierali, próbując uporać się z pierwszymi kłótniami i sprzeczkami. Los nie poczuwał się tym razem do interweniowania, nic nierobienie pasowało mu o wiele bardziej, zresztą czuł, że w przypadku tej grupki wszystko samo się ułoży.

Z tego samego powodu brakowało mu rozrywki, lenistwo było fajne, ale nieco nudne, dlatego liczył, że zacznie się w ich związkach dziać coś ciekawego. Miał nadzieję, że stanie się gdy podglądał serię wiadomości, która Krystian wysłał Błażejowi pół godziny przed zakończeniem pracy.

Pierwszoroczny zapytał się swojego przyjaciela, jak ma rozpoznać Sylwię, ale w odpowiedzi otrzymał tylko stwierdzenie, że bez problemu, bo jest najpiękniejszą dziewczyną na świecie. Błażej przewrócił tylko oczami, to już wiedział, a Krystian do tej pory ukrywał ją przed wszystkimi i nie miał okazji jej poznać. Sylwia miała przyjść do ich mieszkania, ale jej chłopak utknął w połowie drogi, ponieważ tramwaj, który jechał przed jego, uległ jakieś awarii i wstrzymano ruch na odcinku. Akurat miał zajęcia w odległej części miasta i próbował wrócić jakąś alternatywną trasą.

Krystian nie chciał, aby jego ukochana znosiła niedogodności związane z czekaniem za nim, więc poprosił przyjaciela, aby po pracy poszedł z nią i chociaż wpuścił do środka. Błażej oczywiście nie miał nic przeciwko, chociaż miał na popołudnie plany, ale wierzył, że spokojnie wyrobią się z czasem.

Dziesięć minut przed końcem zmiany do sklepu weszła śliczna, młoda dziewczyna, która rozglądał się niepewnie wokół. Wyglądała na kruchą i przestraszoną, ale jednocześnie w jej oczach pojawiały się przebłyski determinacji. Nic nie kupowała, ale stanęła obok i nerwowo ściskała ramię torby.

- Przepraszam, czy to ty jesteś Sylwia? – zapytał Błażej, podchodząc do niej z uśmiechem. Dziewczyna podskoczyła i tylko przytaknęła. – Jestem Błażej i cieszę się, że mogę cię w końcu poznać. Krystian wychwala cię pod niebiosa i już mam wrażenie, że nie przesadzał.

Sylwia zarumieniła się i chciałaby nie wiązać tamtego dnia w warkocz, gdyby zostawiła je rozpuszczone, mogłaby spróbować ukryć swoją reakcję. Krystian opowiadał o swoim przyjacielu i było jej miło, że ją skomplementował, a jeszcze bardziej, że jej chłopak tak dobrze o niej mówi. Przez swoją niepewność czasem bała się, że daje mu tylko powody do narzekania.

Błażej powiedział, że potrzebuje jeszcze kilku minut, żeby się ogarnąć, kiedy zawołała go koleżanka, przebierze się i będą mogli iść. Sylwia wiedziała, że jest miłym chłopakiem i nie bała się zostać w jego towarzystwie, ale od dłuższej chwili czuła na sobie czyjeś nieprzyjemne spojrzenia. Odwróciła się powoli i napotkała wściekły wzrok o piwnym kolorze przystojnego, młodego mężczyzny. Nie wiedziała, co takiego zrobiła, ale tym bardziej cieszyła się, że nie opuści sklepu sama. Miała tylko nadzieję, że nie uraziła go w żaden znaczący sposób.

- Wszystko w porządku?

Sylwia nie odpowiedziała, ale mimowolnie spojrzała w kierunku wbijącego w nią nieprzyjemne spojrzenie mężczyzny. Błażej powędrował za nią i cicho westchnął.

- Nie przejmuj się nim. Zaraz sobie z nim porozmawiam – powiedział zdecydowanie. Sylwia spojrzała na niego pytająco. – To tylko mój zbyt zazdrosny chłopak. Chodźmy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro