Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2

Dziś impreza! Nie mogę się doczekać kiedy już na niej będę. Będę mogła poczuć charakterystyczny zapach potu i seksu. Nareszcie upiję się jak świnia. Och jak mi tego brakowało. Od miesiąca nie było mnie na żadnej imprezie, a wszystko przez to, że dostałam karę. Jesteście pewnie ciekaw za co... A więc szkolny dyrektor przyłapał mnie z Olivier'em w schowku woźnego w bardzo niekomfortowej sytuacji. Stałam wypięta do niego z kutasem w środku. Szkoda, że nie widzieliście jego miny. A tak właściwie, która jest godzina?
Spojrzałam na wielki zegar na ścianie odczytując godzinę, była 17;30 czas by się szykować. W wolnym tempie wstałam z wygodnej kanapy i podreptałam po schodach do pokoju. Drzwi do mojego małego świata były wiśniowe z średnimi napisami "Wchodzisz na własną odpowiedzialność. Nie odpowiadam za liczne urazy ciała". Zaśmiałam się pod nosem siadając na moim dużym łóżku, które miało pościel koloru błękitnego. Białe ściany pokryte były różnymi zdjęciami z mojego dzieciństwa. Gdy tylko na nie spojrzę mój humor od razu się polepsza. Zdjęcia ukazują moje całe poprzednie życie, kiedy byłam inna, kiedy byłam sobą...
Cóż bywa, nie mam teraz czasu na rozpamiętywanie chwil, które i tak nie są ważne.
Otworzyłam dużą, szaro czarną i wysuwaną szafę, przed którą obecnie stałam zastanawiając się w czym by pójść na imprezę.
Po chwili zdecydowałam się na niebieską rozkloszaną miniówkę, która ledwo zakrywała moją pupę, a oto mi właśnie chodziło. Do tego czarny obcisły top i tego samego koloru dziesięcio centymetrowe szpilki z kokardką. Teraz przyszedł czas na mocny makijaż i dodatki składające się z kilku bransoletek oraz długich kolczyków. Gotowa stanęłam przed lustrem podziwiając swoje dzieło.
Czy to dziwne, że nie jestem z tego widoku zadowolona?
Kątem oka sprzojrzałam na jedno z moich zdjęć na ścianie. Natychmiastowo przypomniały mi się dawne dobre czasy, kiedy nie musiałam udawać kogoś innego.

Basto to mój pies, który obecnie śpi na moim łóżku. Dostałam go na moje szesnaste urodziny od matki. Jesteśmy nie rozłączni nic ani nikt nie mógł nas rozdzielić, ponieważ kończyło się to wielką katastrofą. Pamiętam, że kiedyś spadłam ze schodów przez moją nieuwagę budząc się później w szpitalu. Gdy spytałam się Jennifer co się stało powiedziała, że Basto zadzwonił z mojej komórki na sto dwanaście. Osoba, która odebrała sygnał zrozumiała wiadomość, którą przekazał namierzając mój dom. Tak oto pies uratował mi życie.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi oznaczający, że ktoś do mnie przyszedł. Jeszcze raz poprawiłam swoje włosy, po czym zeszłam na dół by otworzyć drzwi. W progu stała Natasha jak zwykle wyglądająca zjawiskowo. Niebieska sukienka przylegająca do jej ciała wyraźnie podkreślała jej krągłości.
- Wyglądasz bosko! - wrzasnęła przytulając mnie. Ignorując jej komplement wsiadłam do auta zapinając pasy.
- Strzeliłaś focha? - zapytała ruszając z miejsca nawet na mnie nie patrząc.
- Nie - odparłam skupiając swój wzrok na krajobraz za szybą.
- Odkąd zerwałaś z Jerom stałaś się dla wszystkich wredna. Zaczęłaś się wywyższać i sypiać z każdą napotkaną ci osobą. Stałaś się jedną z tych pustych dziewczyn przed którymi trzymałyśmy się zdaleka bojąc się, że mają jakąś chorobę weneryczną. Nie wiem co się z tobą stało ale byłaś inna. Gdzie podziała się osoba, która jednym szczerym uśmiechem potrafiła uszczęśliwić zawodowego smutasa? Gdzie podziała się głupia wariatka? Gdzie jest moja przyjaciółka? - powiedziała zatrzymując się przed klubem. Po chwili skierowała wzrok na moją skromną osobę. Miała łzy w oczach, ale za wszelką cenę nie chciała dać im wypłynąć.
- Nie ma jej - szepnęłam wysiadając. Nic więcej nie mówiąc skierowałam się w stronę wejścia nad którym widniał napis Cało Dobowy Klub Nocny. Weszłam do środka rozglądając się po pomieszczeniu w celu odnalezienia przyjaciół. Miejsce nie wiele się zmieniło po ostatnim czasie. Ściany nadal były koloru wiśniowego podobnie jak moje drzwi w pokoju, a na biało czarnej podłodze w kratkę jak zwykle znajdował się brud i kurz. Nad parkietem wisiała wielka kula disco kręcąc się wokół własnej osi dokładnie jak Ziemia. W końcu odnalazłam stolik przy którym siedzieli, więc modnym krokiem wartym modelki dosiadłam się posyłając każdym z osobna uśmiech.
- Aww ślicznotka - zachwycił się patrząc na moje prawie odsłonięte piersi, na co zachichotałam.
- Gdzie twoja przyjaciółka? - spytał trochę wstawiony Elias.
- Tutaj jestem - usiadła obok mnie zamawiając kilka butelek czystej wódki.
- Nestor chodź wyrwać tamte laski, jeśli się nam nie uda płacimy Eliasowi po stówie. - zaproponował Ashton oblizując dolną wargę. Nic już nie mówiąc wstali ze swoich miejsc idąc w kierunku dziewczyn. Chwilę rozmawiali, aż nagle obie całą zawartość szklanki równocześnie wypróżnili na Ashton'a i Nestora. Niezadowoleni wrócili na swoje wcześniej zajęte miejsca.
- Co się stało? - zapytałam ledwo powstrzymując śmiech.
- Powiedziałem prosto z mostu, że szukam chętnej na spędzenie ze mną nocy. - wzruszył obojętnie ramionami Ashton.
- A ja to potwierdziłem - odpowiedział Nestor. - Może byłabyś chętna?
- I ciebie czy u mnie? - poruszyłam znacząco brwiami.
- U mnie.
- To my będziemy się już żegnać. - odwróciłam się kręcąc seksownie biodrami. Podążył za mną śliniąc się jak Ashton, gdy widzi kebaba. Zajęliśmy swoje miejsca i ruszyliśmy nie oglądając się za siebie. W końcu dotarliśmy w znane nam miejsce. Wyszliśmy z auta głośno zamykając drzwi. Powędrowaliśmy do mieszkania cali napaleni i chęci rozwalenia wszystkiego wokół. Będąc w środku dosłownie się na mnie rzucił. Zaczął składać drobne pocałunki na mojej rozgrzanej skórze. Rozebraliśmy się do naga i każdy wie co było dalej...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro