Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter XII


- Jakim prawem jesteście w moim domu do cholery?! - krzyknęła Liliana nie zwracając uwagi na Lokiego za jej plecami. Podeszła powoli do Thora gdyż tylko jemu tutaj ufała najbardziej. Popatrzyła się na niego wyczekując jakiegokolwiek słowa, które wyjaśniłoby tę sytuację. On jednak nie odpowiedział. Wydawał się być tak samo zaskoczony tą sytuacją jak dziewczyna.

- Przyszliśmy po Lokiego.

Zaskoczona brunetka spojrzała na Kapitana Amerykę, który wypowiedział te słowa. Miała wrażenie, że zaraz wyjdzie z siebie i stanie obok. Ledwo co oswoiła się z faktem, że będzie musiała spać pod jednym dachem z synem Odyna, a teraz w jej domu stoi szóstka superbohaterów i chcą go od niej zabrać. Była naprawdę bardzo zdenerwowana.

- Myślisz, że jesteś pępkiem świata? Możesz od tak sobie wchodzić do mojego domu rozwalając mi drzwi i bohatersko oznajmiać, że rzekomo uratowałeś mnie z rąk tego bandyty?

Loki zaśmiał się w tle, ale pod jej zabójczym wzrokiem natychmiast się wyprostował i przybrał kamienną twarz.

- Liluś, to są Avengersi! - wtrącił się dziadek.

Spojrzała jeszcze raz na całą tą gromadę i szczerze się zaśmiała. O dziwo nikt sie nie odzywał oprócz Ameryki.

- Może i są, ale to nie wyjaśnia ich napadu na nasz dom.

- Jeśli mogę się wtrącić... - zaczął ostrożnie Loki idąc w kierunku Avengersów - to chciałbym zauważyć, że jestem pod bardzo dobrą opieką ze strony państwa...

- Magussen.

- Państwa Magussen. - kontynuował Loki znając już nazwisko Liliany, które podał mu jej dziadek - Dziękuję za troskę, ale myślę, że dobrze wywiązałem się z umowy, prawda bracie?

Wszyscy odwrócił wzrok na Thora, który podszedł do Kapitana Ameryki i powiedział mu coś na ucho. Dziewczyna przewróciła oczami i opadła na kanape ciężko wzdychając. Stwierdziła, że ma gdzieś to o czym rozmawiają. Chce aby sobie poszli - z Lokim lub bez niego.

- W takim razie przepraszamy za najście. - powiedział Ameryka po wysłuchaniu Thora. - Miłego dnia życzę.

Jak gdyby nigdy nic chcieli wyjść z domu Lili, ale ona nie mogła pozwolić na to. Nie rozumiała nic z tego co wydarzyło się dzisiaj. Nie obchodziło ją to. Chciała aby zapamiętali ją i aby więcej tu nie przychodzili. Patrząc na uśmiechniętą twarz Ameryki coraz bardziej była zdenerwowana. Momentalnie zamachnęła się i mocno uderzyła Kapitana w twarz, a Hulk niebezpiecznie na nią warknął. Ameryka zachwiał się, a Loki wraz z innymi wydał z siebie pełen współczucia odgłos:

- Ałć!

Kapitan Ameryka delikatnie dotknął dłonią swojego nosa z którego poleciało kilka kropelek krwi. Liliana Nie czuła skruchy. Podobało jej się.

Skąd w tobie tyle odwagi, Liliano?

- Żegnam szanownego Pana. - odezwała się patrząc na niego z satysfakcją. Ten posłał dziewczynie krzywy uśmiech i przeleciał ją wzrokiem. Czarna wdowa, która stała za nim złapała go za ramie i wyszla z nim z domu rzucając szybkie:

- Do widzenia.

W tym momencie Lili wypuściła powietrze z płuc i oparła się o fotel po jej prawej stronie. Nigdy by nie pomyślała, że uderzy superbohatera. Ale należało mu się. Oby go już więcej nie spotkała.

- Prawy prosty niczego sobie. - stwierdził Loki patrząc na brunetkę z wykrzywionymi wargami w górę co miało przypominać uśmiech.

- A, Loki! Omal nie zapomniałem! - krzyknął Thor podchodząc do brata z kluczami, aby zapewne uwolnić go z kajdanek. Loki rozruszał nadgarstki z radością.

- Bracie, od kiedy na tyle mi ufasz? - spytał, lecz uśmiech znikł mu z twarzy gdy na rękach poczuł bransolete.

- Rzecz w tym, że nie ufam. - zaśmiał się Thor. - Te opaski nie pozwolą ci używać swoich mocy do czasu aż wykonasz zadanie.

- Po co tu przyszli? - spytała Liliana zbaczając od bierzącego tematu.

- Kto?

- Avengersi. Twoi koledzy, Thorze. Po co tu byli? Czy naprawdę macie głeboko w poważaniu to co ja czuje i co czułam w te wszystkie dni? Ile wylałam łez w Asgardzie? Mam serdecznie dość dowiadywania się wszystkiego po fakcie. Od tej chwili mam wiedzieć wszytko co dotyczy mnie jako pierwsza! To pod moim dachem mieszka Loki i to ja jestem za niego odpowiedzialna. Nie utrudniajcie mi tego.

Nie wiedziała w co się pakuje mówiąc te słowa.

- Thorze. - odezwał się dziadek Lili. - Jeżeli nie masz nic więcej nam do przekazania to bardzo cie proszę, abyś poszedł. To był ciężki dzień dla każdego z nas, a szczególnie dla Lili.

- Naturalnie. - Thor pochylił głowę przed starcem. - Do zobaczenia kochani. - zwrócił sie do nich po czym wyszedł z domu wstawiając drzwi do zawiasów.

Nastała głucha cisza. Loki podszedł do zdenerwowanej dziewczyny i klepnął ją w ramie. Ta nerwowo odwróciła się w jego kierunku.

- Czego?

- Jesteś za mnie odpowiedzialna? Dość odważne słowa jak na początek. - stwierdził. Wzruszyła ramionami odwracając się.

- Wszystko mi jedno. I tak nie mam już spokojnego życia.

Czarnowłosy oparł się o ścianę wykrzywiając wargi w górę. Dziadek Lili podszedł do niej powoli. Było jej go żal, że musiał na to patrzeć.

- Wszystko w porządku? - spytała z troski. Starzec pokiwał głową z uśmiechem.

- Przyzwyczaiłem się do spontanicznych sytuacji jeszcze za czasów wojny, kochanie. Ale wolałbym, żeby nie wydarzały się one zbyt często.

Liliana oddała uśmiech i posadziła dziadka na fotelu przy kominku. Loki wciąż patrzył na nią z uśmiechem.

- Chcesz czegoś ode mnie? - spytała po raz kolejny.

- Tylko miejsca do spania. I może wygodniejszego ubrania.

Dziewczyna spojrzała na niego unosząc brew do góry. On tylko wzruszył ramionami.

- No co? Chyba zasługuje na jakieś wygodne posłanie, prawda? - spytał retorycznie.

- Zasługujesz to ty tylko na spanie w stodole, ale masz szczęście, że trafiłeś na uprzejmą dziewczynę. - stwierdziła już lekko zmęczona Lili podchodząc do niego. Nie powinna taka być, ale byłoby to sprzeczne z jej naturą. Nie to co Loki. Gdyby był na jej miejscu najpewniej Lili zostałaby wyrzucona na wycieraczke za drzwiami.

- Będziesz spał na górze. Mamy tam wolny pokój. Miała się tam znajdować sypialnia, ale plany się zmieniły. - powiedziała Lili i zaprowadziła go schodami na górę.

Pokój nie był duży, ale bardzo przytulny. Znajdowało się w nim łóżko dwuosobowe oraz mały stoliczek nocny. Ściany były w kolorze jasnej szarości, a niektóre fragmenty były jeszcze nie domalowane. Cały pokój prezentował się bardzo obiecująco.

- Mogło być gorzej. - skomentował Loki, a dziewczyna nie wiedziała jak ma na to odpowiedzieć. Daje obcemu człowiekowi dach nad głową, pożywienie i miękkie łóżko do spania, a on komentuje to słowami ,,Mogło być gorzej".

- To nie pałac. - odparła Liliana przewracając oczami. - Nie dostaniesz tu jedwabnej pościeli i śniadania do łóżka. Od jutra zacznie się ciężka praca.

Loki nie przejął się tymi słowami i usiadł na łóżku rozglądając się po pokoju. Liliana podeszła do dużego kufra stojącego pod oknem. Z trudem odało jej się go otworzyć. Zaczęła grzebać w najróżniejszych ubraniach i butach. Należały one kiedyś do jej ojca i matki.
Po pewnym czasie dziewczyna wyciągnęła z kufra dużą czarną koszulę i czarne spodnie. Stwierdziła, że będą one pasować na Lokiego chociaż koszula może być lekko za duża. Wzięła wszystkie przygotowane rzeczy i rzuciła je na twarz Lokiego leżącego na łóżku.

- Ja mam to założyć? Przecież ja sie w tym utopie!

Brunetka machnęła ręką na tę uwagę.

- Spodnie powinny być dobre. A z koszulą rób co chcesz.

Gdy zamierzała wyjść z pokoju i udać się do łazienki obróciła się na pięcie i rzuciła szybkie:

- Dobranoc.

Tak jak myślała, nie uzyskała odpowiedzi. Zamknęła za sobą drzwi i oparła się o nie przymykając oczy. To był dla niej jeden z najtrudniejszych dni w życiu. Na myśl o jutrzejszym dniu robiło jej się niedobrze. Ma tylko nadzieję, że większość pójdzie po jej myśli. Chociaż po Nordyckim Bogu można się spodziewać wielu rzeczy.
Nie zawsze dobrych.

×××××××

wszystkiego najlepszego Tom Hiddleston! niech spełniają się twoje marzenia.
kneel before your king!
Love u♥️
09.02.2020

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro