Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter X


- Odwal się. - warknęłam po raz tysięczny do czarnowłosego mężczyzny, który gadał jak najęty o wszystkim i o niczym. Miałam go dość. Od samego patrzenia w jego strone miałam odruch wymiotny. Nie mogłam pojąć, że teraz życie nie będzie już takie jak kiedyś. Ide obok człowieka, który napadł na New York! Czy sie boje? Nie. Jestem przerażona.

-Co cie ugryzło? - spytał Loki sztucznie sie uśmiechając jak to on miał w zwyczaju. Wysilałam wszystkie zmysły aby nie walnąć go w twarz. Musiałam powstrzymać emocje i trochę się opanować.

Loki najprawdopodobniej był zadowolony, że udało mu sie mnie wyprowadzić z równowagi. Jednak moim jedynym zmartwieniem teraz było to, że idę w kajdanach przez duży most i w każdej chwili mogę z niego spaść. Czułam na sobie wzrok czarnowłosego mężczyzny i to sprawiało, że czułam się jeszcze bardziej niepewnie niż wczesniej.

- Wiesz dokąd idziemy? - przełknęłam gule w gardle wysilając się aby sie do niego odezwać. Loki popatrzył na mnie ze ździwieniem i prychnął.

- Teraz raczyłaś się do mnie odezwać czymś więcej niż słowem ,,Zamknij ryj"? - spytał Loki śmiejąc się, a ja zamilkłam. - idziemy do Haimdala.

Przewróciłam oczami i spojrzałam wyczekująco Lokiego. Ten chyba dopiero po chwili zrozumiał, że jego odpowiedź niewiele mi mówi.

- Przyjaciel Thora, który otwiera przejście do innego swiata. W dużym skrócie dzięki niemu wpadamy do tęczowej trąby powietrznej.

Zamrugałam kilka razy i pokiwałam głową nie chcąc nawet próbować tego zrozumieć. To co sie tutaj dzieje nie ma najmniejszego sensu. Ja do dzisiaj nie wiem jak sie tu znalazłam i dlaczego stoje w kajdanach za niewinność.
Loki nie zwracał na to uwagi. Wydawał się dziwnie spokojny. Jakby go to w ogóle nie obchodziło. Nie chciało mi sie z nim rozmawiać przez najbliższy czas. Chciałam tylko wrócić do dziadka i zapomnieć o tej całej aferze.

Po jakimś czasie wędrówki przez most strażnicy zaprowadzili nas do dużej złotej kopuły. Na środku stał ciemnoskóry mężczyzna ubrany w złotą zbroję. Wyglądał na zamyślonego. Kiedy podeszliśmy bliżej Thor, który szedł za nami wraz z Królową wykonał niezrozumiały dla mnie znak do swojego przyjaciela. Ten pokiwał głową i wyciągnął z pochwy wielki miecz. Przeraziłam się widząc jego twarz przy wykonywaniu tej czynności. Był wściekły. To było widać. Balam się, że może nam coś zrobić. Nim się obejrzałam przed nami pojawiła się Królowa Frigga. Spojrzała na swojego syna ze łzami w oczach. Ona cierpi. Przez niego.

- Dostałeś ostatnią szansę. Nie zniszcz tego, jak swojego życia. - powiedziała załamującym się głosem, ale Loki nie był nią zainteresowany. Frigga widząc to spuściła głowę, a na jej twarzy dostrzegłam pojedyncze łzy, którym pozwalała spływać po swoich policzkach.

Strażnicy podeszli do kobiety i powiedzieli jej, że musi się odsunąć. Ta popatrzyła na Lokiego, który odwracał wzrok.

- Kocham cie, synu...nie daj sie zwieść swojemu zimnemu sercu. - rzekła, a Loki momentalnie podniósł głowę i spojrzał na kobiete. Jego oddech momentalnie przyśpieszył, a źrenice sie powiększyły.
Byłam w szoku po tym co zobaczyłam. W oczach Lokiego zebrały się łzy. On jednak nie pozwolił żadnej z nich wypłynąć. Nie może pokazać, że mu zależy, że tęskni. To by było sprzeczne z jego naturą.

Frigga odeszła od Lokiego, a on opuścił głowe poczym podniósł ją z obojętnym wyrazem twarzy. Jakby wszystko co sie wydarzyło przed chwilą było iluzją. Jakby to sie dla niego nie liczyło.

Nawet nie zdążyłam się odezwać kiedy tęczowy wir zasłonił mi pole widzenia. Sama po chwili zamknęłam oczy, aby nie raziło mnie to oślepiające światło. Nie wiedziałam co sie dzieje. Lecieliśmy z zabójczą prędkością przez co bardzo trudno było mi oddychać. Przerażona tym co sie dzieje złapałam Lokiego za ramie, aby w jakikolwiek sposób od niego nie odlecieć.

Po chwili pod stopami poczułam twardą ziemie. Odsunęłam się od mężczyzny myśląc że zaraz się przewróce. Oparłam ręce na kolanach i próbowałam wyrównać oddech.

- I tak nieźle ci poszło. Większość wymiotuje za pierwszym razem. - stwierdził Loki stojąc przede mną i rozglądając się. Oddychałam ciężko i powoli się wyprostowałam.

- Nie dziwię się. - powiedziałam z bolącą głową. Podeszłam do czarnowłosego, który wpatrywał się w konkretny punkt.

Gdy stanęłam obok niego i spojrzałam tam gdzie on dostrzegłam mój dom. Mój prawdziwy i jedyny dom! Tęsknota jaką odczuwałam w Asgardzie była nie do opisania. Stałam wpatrzona w budynek jakbym zapomniała o Bożym świecie. Momentalnie usłyszałam bardzo dobrze znany mi głos i zobaczyłam staruszka wybiegającego z mojego domu.

- Liliano! Nareżcie! - wołał mój dziadek idąc na tyle szybko na ile mógł. Podbiegłam do niego, aby jak najszybciej wpaść w jego ramiona. Nie wyobrażam sobie zostać w Asgardzie dłużej. Nie wytrzymałabym.

- Tęskniłam dziadku! - szepnęłam stojąc w jego uścisku z ogromną radością i wzruszeniem. Dziadek serdecznie się zaśmiał i poklepał mnie po plecach.

- Już zaczynałem się martwić, że postanowiłaś zostać na dłużej! - śmiał się staruszek, a ja nie za bardzo wiedziałam o co mu chodzi.

- Ale jak to? - spytałam. Dziadek machnął ręką.

- Wyjaśnienia później! - ogłosił, a ja nie chciałam się z nim kłócić bo to nie ma sensu. Chociażby z tego wzgęlu, że zawsze wygra.

Nasz nastrój przerwało chrząknięcie Lokiego, który stał oddalony od nas o kilka metrów. Ocknęłam się w tej chwili i zwróciłam do mężczyzny.

- Loki, to mój dziadek Chris.

- Zdążyłem zauważyć. - odparł z niewielkim, wręcz prawie niewidocznym uśmiechem. - Loki. Bóg Kła...

- Ciesze się, że cie widze synu! Chociaż przyznam że troche narozrabiałeś! - staruszek przerwał mu w połowie zdania i mocno uścisnął mu dłoń. Zaśmiałam się widząc lekko skrzywioną twarz Lokiego gdy mój dziadek ściskał jego dłoń z dużą siłą. W tedy zdążyłam zauważyć, że ja nie mam na sobie kajdanów! Mogłam to przewidzieć po tym jak przytulałam dziadka, ale byłam zbyt pochłonięta emocjami. Jednak Loki nadal ma zakute ręce. To napewno nie jest dla niego miłe uczucie. Ale dla mnie owszem! Nareszcie czuje że mam u niego przewagę. Chociaż nadal wydaje mi sie, że niestety niezbyt wielką...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro