Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter IV


Liliana obudziła się z przeraźliwym bólem głowy. Złapała się za nią podnosząc się z łóżka. Nawet nie zauważyła kiedy zaczęła krzyczeć z bólu. Nie chciała nikogo budzic, ale ból był tak silny że nie dawała rady! Zaczęła płakać i nie miała pojecia co się dzieje. Ból był nie do zniesienia!

Nagle do komnaty wszedł Loki. Miał lekko poczochrane włosy i był w samych spodniach.
Mężczyzna westchnął i podszedł do jej łóżka.

- Liliano! - rzekł ochrypłym głosem siadając na łóżku.

Ta zaczęła nerwowo łapać oddech. Widziała przed oczami dziwne krztałty ale nie mogła nic z nich odczytać. Zielonooki złapał ją za rękę, a w tym samym momencie ból zaczął się zmniejszać, a ona poczuła lekkie zimno.

- Przestań płakać, to upokarzające. - mówił Loki nie patrząc się na nią tylko w zupełnie innym kierunku.

Dopiero teraz dziewczyna zdała sobie sprawę że cały czas jeszcze płacze. Natychamiast wytarła łzy, a ten nagły ruch spowodował ból jej lewej ręki. Loki gdy to zauważył powoli podszedł do jej szuflady przy biurku i wyciągnął z niej jakiś dziwny płyn i bandarz. Podszedł z tymi rzeczami do dziewczyny i podwinął rekaw jej koszuli. Rozwinął bandarz, który znajdował się na jej ramieniu, a gdy zobaczył w nim głeboką rane zrobił mine jakby zjadł całą cytryne na raz. Przemył jej uszkodzone miejsce dziwną substancją, co spowodowało mocne szpypanie i dyskomfort. Dziewczyna pomyslała, że w tym świecie raczej nie stosuje się takiego czegos jak woda utleniona.

- Wiem że boli, ale trudno. Wytrzymasz. - rzekł Laufeyson zakładając bandarz na okaleczone miejsce.

Nie wiedziała co odpowiedzieć. To działo się tak długo, że przez chwile nie wiedziała jak ma na imię.
Czarnowłosy usiadł na przeciwko Lili. Ona schowała twarz w dłoniach, a jej oddech był niespokojny i nierówny.

- Przestań, mi tez sie to niepodoba. - powiedział łapiąc ją za nadgarstki i odsłaniając jej zapłakaną twarz.

- Przepraszam - wybełkotała. - Nie chciałam cie obudzić.

- Nie obudziłaś - dodał szybko. - Twoje drzwi są dźwiękoszczelne. Sam nie wiem czemu tu przyszedłem ale miałaś szczęście. - przewrócił oczami.

Była mu naprawdę wdzięczna. Gdyby nie on to chyba by umarła z bólu. Podziękowała mu właśnie tymi słowami, ale on tylko prychnął z pogardą. Kolejna próba bycia miłą, nieudana.

- Przestań. Jeszcze trochę pożyjesz i nie bedziesz miała łatwo. - powiedział bez emocji wstając z łóżka i poprawił na nim kołdrę. - Po za tym chce mieć przeciwniczke.

Niezrozumiała co powiedział.

- Przeciwniczke?

Dopiero teraz zwróciła uwage na jego wysportowane ciało i mięśnie brzucha. Obleciała go szybkim wzrokiem od góry do dołu i wysiliła wszystkie zmysły aby odwrócić wzrok od jego sześciopaku.

- Słyszałem, że strzelasz z łuku. - odpowiedział. - Mamy tutaj małe ,,boisko" do tego typu zabaw. Chciałbym poćwiczyć, a że nakazano mi cię pilnować to musisz iść ze mną.

Po raz kolejny złapała sie za głowe, ale tym razem nie z bólu lecz z lekkim zdenerwowaniem. Liliana naprawde nie chce z nim spędzać wiecej czasu niz to konieczne, szczególnie po tej całej sytuacji. Dlaczego swiat jest zawsze przeciwko niej?

- Nie możecie mnie po prostu odesłać do Nowego Yorku? - spytała z nadzieją w głosie.
Loki złożył ręce na piersi. Widać było, że chciał tej możliwości, ale raczej nie wchodziła ona w grę.

- Nie do końca. Musze najpierw spłacić dług... - urwał w połowie, a mina mu zrzędła.

Nagle stał sie smutny i jak cały czas chodził po pokoju tak teraz stanął w miejscu jakby był jakimś średniowiecznym posągiem. Jego twarz wyrażała niezrozumienie i gniew. Mężczyzna wyglądał jakby zastanawiał się czy dobrze zrobił wypowiadając te słowa.

Czy ten dług jest związany ze Lili? Nie rozumiała tej nagłej zmiany nastroju. Tak w ogóle to wcale nie rozumiała Księcia Lokiego. Jak widać taki ma charakter. I do tego jego ręce są takie...zimne. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie to że w zamku jest nie mniej niż 28°.

- Coś się stało? - spytała dziewczyna powoli wstajac z łóżka.

- Cicho! - warknął co całkowicie ją zamurowało.

Jego twarz przez dosłownie ułamek sekundy zrobiła się cała blada, do złudzenia nawet błekitna. Ręce mu drżały, palce miał sine, a klatka piersiowa podnosiła się i opadała z zawrotną prędkością. Była oszołomiona tym nagłym zwrotem akcji. Starała sie być miła, ale również nie za delikatna. Mężczyzna wpadł w furie co było dla dziewczyny bardzo dużym zaskoczeniem. Pomyślała, że może w takich momentach najlepiej się nie odzywać i nie przeszkadzać mu, cokolwiek robił fizycznie lub w swojej głowie.
Czasem jej sie wydaje, że Loki ma coś w rodzaju ,,umysłowego pamiętnika". Chowa w głowie to co jego zdaniem jest najważniejsze, a później w każdej chwili może do tego powrócić. Niestety- bądź stety - nie zna go jeszcze na tyle długo aby móc stwierdzić, że posiada on taki mały pamiętnik.

Cisza, która była spowodowana jego nagłym wybuchem nie była irytująca lecz bardzo dziwna i niekomfortowa. Żadne z nich nie wiedziało czy ma się odezwać, czy wyjść, czy po prostu zacząć kłótnie. A może tylko ona tego nie wiedziała, a Loki miał to głeboko gdzieś. Szczerze mówiąc taka opcja byłaby nawet bardziej prawdopodobna niz jej pierwsza wersja. Była bardzo ciekawa tej sytuacji: najpierw ją ratują, później je kolacje z samym Odynem, a następnie jego syn zachowuje się jakby zabiła mu pół rodziny. Przyrzekła sobie, że zrobi wszystko aby wrócić do domu. Dosłownie wszystko. Ale teraz musiał nadejść ten moment kiedy któreś z nas musi sie odezwac. Czuła, że to brzemie spadło na nią.

- Chyba...- przerwała chcąc sprawdzić czy Książę znów jej przerwie, ale stał nieruchomo więc mogła kontynuować. - chyba będzie lepiej, jak...

Nie dokończyła. Loki wyciągnął palec wskazujący do góry dając tym samym sygnał żeby zamilkła. Ona nie wiedząc czemu uczyniła jego prośbę. Laufeyson sprawiał czasem, że zaczynała się go bać. Być może dlatego i tym razem go posłuchała.

Czarnowłosy wypuścił powietrze z płuc, a Lili wciąż nie miała pojęcia co ma zrobić. Loki po chwili odwrócił się w jej stronę i zaczął iść w jej kierunku coraz bardziej zmniejszając dzielącą ich odległość.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro