1.3
"Co zrobić, kiedy przygarniesz do domu zwierze?"
Czy Nico właśnie wyszukiwał w internecie co ma zrobić z tym blondynem z ulicy? Tak. Zdecydowanie tak. Co miał innego zrobić? W kontaktach z inymmi ludźmi był równie dobry, co jego sąsiedzi w pukaniu przed tym jak wbiją ci do domu.
Kliknął w jeden z linków.
Oddać do schroniska.
To jest myśl. Przecież coś takiego musi istnieć dla ludzi. Ach. No tak. Za późno. Już go wpuścił i pozwolił zostać...
Dalej.
Wykąpać i opatrzeć w razie gdyby było ranne, a następnie nakarmić.
Już go wysłał pod prysznic... teraz tylko skołować coś do jedzenia. Co może jeść taki umięśniony opalony blondass? Jego własna dieta składała się głównie z Happy Mealów i innych fast foodów na wynos! Poza tym, czy w lodówce cokolwiek było? Pewnie znajdą się jakieś jajka... mleko... czy tacy jak on jedzą omlety?
Nico westchnął usłyszawszy dźwięk przekręcanego zamka. Spojrzał w górę w stronę wyższych półek pod nosem klnąc swój wzrost.
Świetnie.
Kiedyś położył tam dodatkową pościel należącą dawniej do jego siostry. Nigdy by nie pomyślał, że jeszcze kiedykolwiek przyjdzie mu ją z tamtąd zdjąć.
Zerknął niechętnie w jej stronę. Po co mu w ogóle takie wysokie półki? Nico stanął na palcach starając się dosięgnąć chociażby rogu kołdry.
...cholera.
- Pomóc ci w czymś? - podskoczył w miejscu kiedy tylko usłyszał głos za sobą.
Zawał.
Nie.
Trzy zawały.
- Musisz się tak skradać?! O mało co tu przez ciebie nie zeszłem! - wykrzyczał starając się uspokoić szybkie bicie serca.
- Wybacz - zaśmiał się nerwowo wyższy po czym spojrzał w stronę półek, a potem znów na Nica. Ponowił to jeszcze kilka razy, nim delikatny uśmieszek pojawił się w kacikach jego ust. - M-może ja to zrobię? - powiedział starając się powstrzymać śmiech.
- Nie, dzięki. Świetnie sobie radzę! - di Angelo popatrzył na niego z wyższością, w tym samym czasie delikatnie się rumieniąc. Will uniósł jedną brew górę.
- Ach tak?
- Tak.
- Czyyżby?
- Zdecydowanie!
- No to dawaj - Solace rozłożył ręce, z całych sił powstrzymując błądzący na jego twarzy uśmieszek.
Nico prychnął i stanął na palcach jak najwyżej tylko umiał i wyciągnął rękę.
Blisko...
Bliżej...
Prawie...
Kurwa.
Jebane 167 centymetrów.
Will zachichotał podchodząc od tyłu do zażenowanego ciemnowłosego i podnosząc go delikatnie w pasie.
Jaki leciutki... przeszło mu przez myśl.
Chłopak był zdecydowanie za chudy. Trzeba będzie coś z tym zrobić. Co wiąże się z tym, że ten zapewnie za szybko się go nie pozbędzie. No cóż ale taka już była natura Solace'a. Lubił pomagać. A ta chęć pomocy nasilała się za każdym razem gdy ich spojrzenia się spotykały.
W tym samym czasie kiedy Will rozplanowywał mu już plan żywienia, Nico przeżywał jedną z najbardziej zawstydzających i żenujących chwil jego życia. Czuł dłonie chłopaka oplatające go w pasie, kosmyki wilgotnych włosów muskające mu kark i po raz kolejny to dziwne ciepło bijące od niego. Zdawało mu się, jakby w jego żołądku zaległo się stado mrówek, które właśnie wybrały się na grupowy jogging. Policzki go paliły i zdawałoby się że ta chwila trwała całe godziny, podczas gdy nie minęło nawet pół minuty.
Drżącymi rękami wziął pościel dając tym znak blondynowi aby już go opuścił.
- Dałbym sobie radę sam wiesz? - powiedział ostrzej, nadal czując ciepło na policzkach.
- Możliwe. Ale przyznaj, że tak poszło sprawniej i szybciej - niebieskooki uśmiechnął się w odpowiedzi.
- Ugh... nieważne. Chodź - polecił mu, po czym sam zaczął się kierować znów w stronę kanapy. Will grzecznie podreptał za nim.
Di Angelo otrzepał i rozłożył jasną pościel na kanapie, po czym powrócił wzrokiem na piegowatego.
- Głodny?
- Troszkę? - zaśmiał się niewyraźnie blondyn. - Ale nie chce się narzucać!
- Już i tak to robisz, więc gorzej być nie może. Omlet?
- Um... Pewnie, czemu nie?
Nico odetchnął z ulgą. Na nic innego raczej nie mógłby w tym momencie liczyć...
Poszli razem do kuchni. Di Angelo wyjął potrzebne do tego składniki, a następnie zaczął się w nie instensywnie wpatrywać, marszcząc przy tym zaabawnie brwi.
Jak się właściwie robi omlety?
Pamiętał jak kiedyś robiła mu je Bianca i wtedy używała do tego patelni... niepewnie podniósł jajko... jak z tego wogóle ma wyjść omlet?
- Em, Nico? - usłyszał obok siebie. Zerknął na blondyna odkładając je z powrotem za miejsce. - Ty wiesz w ogóle jak się robi omlety? - próbował ukryć uśmiech.
- Tak - odparował szybko niższy. Will popatrzył na niego z rozbawieniem. Spojrzał jeszcze raz na przygotowane rzeczy. - Nie.
__________
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro