Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1.2

Will miał ochotę strzelić sobie soczystego facepalma. Najlepiej krzesłem.

Co on sobie w ogóle myślał? Że co się niby stanie? Jakiś Wigilijny cud?

- Czyli nie mam na co liczyć? -westchnął posyłając mu lekko zawiedziony uśmiech.

- Liczyć to ty będziesz miał okazje gwiazdy - prychnął tamten w odpowiedzi.

Pewnie w innych okolicznościach stwierdzenie chłopaka wydołoby mu się całkiem zabawne, ale w jego aktualnym położeniu sprawiło tylko, że jeszcze bardziej miał ochotę się rozpłakać.

- W każdym razie... przepraszam za najście - wymamrotał spuszczając głowę i biorąc do rąk swoje dwie duże torby, które dotychczas leżały obok. Reszta rzeczy; czyli jakieś drabiazgi i bibeloty, miała dojechać dopiero w późniejszym czasie, a meble były w środku.

Już miał zamiar się wycofywać, kiedy usłyszał coś, czego napewno nie spodziewałby się z ust akurat tego osobnika:

- Czekaj - syknął. Niższy toczył właśnie poważną wojnę ze swoim sumieniem, czy go wpuścić, czy może pozwolić mu wyjść i spędzić noc w jakimś rowie czy co to on by sobie znalazł, żeby zjadły go tam głodne psy. Właścieie obie z tych rzeczy można było zaliczyć do dobrych uczynków. Oczywiście nie żeby mu jakoś specjalnie na tym zależało, ale przynajmniej pieski nie byłyby już głodne... ale potem znów odezwałoby się pewnie sumienie... a to gówno jest najgorsze. Jeszcze by się nim biedne zatruły.
- Dobra - westchnął. - Możesz zostać na jedną noc.

Oczy Willa zaświeciły, a on sam otworzył usta ze zdziwienia. Ten chłopak, który jeszcze przed chwilą powiedział, że przypomina pedofila właśnie proponuje mu nocleg. Jemu. On.

- N-naprawdę mogę zostać?! - wykrzyknął uradowany puszczając torby i wyciągając ręcę przed siebie, by po chwili zamknąć ciemnookiego w szczelnym uścisku.

- C-co t-ty... co ty robisz?! - oburzył się chłopak starając się jakkolwiek wyrwać. Dość nieudolnie zresztą, bo bądź co bądź, miał doczynienia z Willem Solacem.

Czuł jak od blondyna bije przyjemne ciepło. Dawno już nie czuł czegoś takiego. Co prawda czasem ktoś przytuli go znienacka czy coś w tym stylu, ale chyba po raz pierwszy towarzyszyło mu przy tym takie dziwne uczucie.

Po chwili Solace odsunął się, zabierając swoje ciepło.

- Przepraszam, ale tak strasznie się cieszę! - wyszczerzył się w chyba najszerszym uśmiechu jaki ciemnowłosy do tej pory widział. Chyba nawet te debile zza ściany mu niedorównywały. Jeszcze raz przewinął sobie w myślach listę 'za' i 'przeciw" po czym zrobił mu miejsce w drzwiach.

- Ta, cokolwiek. A teraz wchodź, bo jeszcze się rozmyślę.

Will pochwycił swoje torby wchodząc do środka. Szczerze mówiąc spodziewał się tu raczej czerni i jakiegoś gotyku czy czegoś w tym stylu, a zamiast tego zobaczył zupełnie normalne mieszkanie, (no może trochę nieogarnięte) z dużą ilością drewnianych dodatków i w zaskakująco jasnych barwach. Dominowały tu biel, brąz i beż, a okna były tu zasłonięte, nawet jeśli było już na zewnątrz ciemno.

Will zdjął z siebie kurtkę i szalik odwieszając je na wolny wieszak, a następnie ściągnął buty i zaczął kierować się do większego pomieszczenia.

- Nawet nie wiesz jak mi pomagasz, serio, jestem twoim dłużnikiem na wieki- - nagle zatrzymał się, robiąc minę jakby dostał oświecenia.

Ciemnooki, który do tej pory szedł za nim, wpadł prosto na jego plecy, powodując dość bolesne spotkanie Solace'a z drewnianymi panelami. I to z zadziwiająco lekkim balastem na plecach.

- S-sory - wymamrotał pokrywając się dość sporym rumieńcem.

- To nic - piegowaty posłał mu uśmiech samemu podnosząc się i pomagając drugiemu wstać. - Jesteś strasznie lekki wiesz? Dobrze się odżywiasz? - zapytał z wyczuwalną troską w głosie.

- To co jem to akurat nie twój interes, a poza tym chyba coś chciałeś skoro na ciebie wpadłem.

- A tak! Przypomniało mi się, że nawet nie spytałem cię jeszcze o imię! - podrapał się w kark wchodząc do salonu połączonego z kuchnią i odkładajac tam swoje torby.

- Nico di Angelo - opowiedział niechętnie, wkładając ręce do kieszeni czarnych spodni i odchylając się delikatnie na piętach.

- Ładnie, z włoskiego prawda? - blondyn posłał mu delikatny uśmiech. - Ja jak mówiłem wcześniej jestem Will. Will Solace.

- Mhm, to naprawde intrygujące, ale może pomówmy o ważniejszych sprawach - tu zrobił chwilową pauzę nawiązując z niebieskookim kontakt wzrokowy, przez który ta jedna chwila zdawała się trwać w nieskończoność. - Śpisz na kanapie.

- Wiesz... obaj jesteśmy facetami więc w sumie-

- Tak, jeszcze mi się od razu do łóżka wpakuj. Przypominam że poznałeś mnie niecałe 5 minut temu. Tak samo jak ja ciebie - zmierzył go spojrzeniem zakładając ręce na piersi.

- R-racja - odparł blondwłosy delikatnie się rumieniąc. Idiota. Jak on mógł wogóle wpaść na taki pomysł? Teraz to się popisał. Brawo Will. Brawo. Tylko pogratulować.

Ale czy to jego wina, że kiedy tak na niego patrzył, kiedy stał na środku pokoju taki mały i kruchy, jakaś jego cząstka, miała ochotę wziąść go w ramiona i nie puszczać? To jego wina, że kiedy patrzył w te oczy bez wyrazu, nachodziła go chęć poznania ich historii? Chciałby wiedzieć o nim więcej. O wiele więcej.

- Przyniosę ci jakąś pościel, a ty możesz iść ogarnąć się w łazience. Na korytarzu, pierwsze drzwi po lewej - poinstruował go di Angelo po czym zniknął za innymi drzwiami. Jego pokój?

- O-okej - Will wziął głęboki wdech i nachylił się nad swoją torbą wyciągając szczoteczkę i pastę do zębów, koszulke, bokserki i ręcznik. Tak przygotowany ruszył we wskazanym przez Nica kierunku.

________

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro