Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

48.

Ambicja. Godziny ciężkiej pracy za sobą. Oczekiwanie. 

To właśnie władało umysłem każdego z osobna. Każdy przeżywał własny wewnętrzny stres, ale też ekscytację. Płynięcie przed taką ilością oglądających, jak i innymi szkołami oraz starym przyjacielem, z którym obecne relacje nie są w żadnym stopniu pozytywne, wiązało się z wielką niepewnością. Ale właśnie po to wypracowali te kilkanaście godzin. 

...

Yukiko, jak i menadżerka właśnie były przed wejściem do wielkiej hali, gdzie wszystko miało się za chwilę odbyć. Czekały tam cierpliwie na chłopaków, gotowych do boju z klubowymi bluzami, które miały dodawać im siły i ducha walki. Kiedy zauważyli cztery sylwetki, zmierzające w ich stronę, serce każdej z nich zabiło mocniej. Obie były tak samo ważne w tym składzie, jak pływacy. Yukiko motywowała, Gou kontrolowała. 

-Gotowi? -zapytała Matsuoka z wyraźną powagą. Wyraz twarzy brunetki także był przejęty. Wszyscy zgodnie pokiwali głową. Teraz odwrotu już nie znajdą. Nie chcą się odwracać. Jest to dla nich wyzwanie, jednak drużyna Iwatobi podoła wszystkiemu, co się przed nimi pojawi. Kiedy większość grupy weszła do środka, Nagisa i Yukiko na chwilę zostali sami. Dziewczyna wyciągnęła rękę w jego stronę, chcąc zaznaczyć, że jest z nim, a on nie ma się niczym martwić. Hazuki bez dłuższego zastanowienia chwycił ją i uśmiechnął się. 

-Jest dobrze. -odparła Otonashi. 

-Wiem, bo jesteś tu ze mną. -popatrzył głęboko w czekoladowe tęczówki. Wiedzieli, że nie mogą dłużej czekać. 

Weszli do środka, od razu odnajdując przyjaciół. Widzieli też Rina i drużynę Samezuki. Stwierdzili jednak, że muszą skupić się na swoim zadaniu. Okazało się, że kiedy bordo-włosa weszła do hali, cała jej powaga gdzieś uleciała, po zobaczeniu wyrzeźbionych sylwetek pływaków. Nagisa na chwilę przystanął, rozpinając zamek bluzy. Chwilę potem ściągnął ją z siebie i odwracając się przodem do Yukiko, nałożył jej bluzę na ramiona. Ta uniosła na niego wzrok, na co chłopak nie mógł się nie uśmiechnąć. Jego ręce spoczywały nadal na ramionach Otonashi. 

-Będziesz patrzeć Yuki-chan? -spytał, chcąc się upewnić, czy dziewczyna pamięta o swojej obietnicy. 

-Oczywiście. -pokiwała zgodnie głową. Blondyn przyciągnął ją do siebie, zamykając w szczelnym uścisku, który ze względu za zaistniałą sytuację, mógłby nie mieć końca. Brunetka przestała zwracać uwagę na prawdopodobny wzrok skierowany na nią, przytulającą się do Hazukiego bez koszulki. Nie obchodziło ją to. Dla niej ta bliskość też znaczyła bardzo dużo. 

Sztafeta mężczyzn na 400 metrów stylem zmiennym. Prosimy zawodników o zajęcie miejsc. 

Dźwięk ten rozbrzmiał w uszach wszystkich zawodników, trenerów i sędziów. Wszyscy wiedzieli, że to czas... pożegnania? Nie, nowego początku, który każdy rozpocznie inaczej. Nagisa, zanim odszedł od dziewczyny, pocałował ją jeszcze w czoło. Wiedział, że to będzie ich najkrótsze, ale i najtrudniejsze rozstanie. Pozostali członkowie Iwatobi zdjęli bluzy, założyli czepki, a także gogle, które każdy miał przewieszone na szyi. Każda grupa ustawiła się przy wyznaczonym torze, rozciągając ramiona i inne stawy. W końcu i oni postąpili podobnie. Hazuki bardzo nie chciał się rozstawać z brunetką, jednak wiedział, że i tak będzie mógł powrócić. Dziewczyny, niosąc dresy reszty, udały się kilka stopni wyżej, na trybuny. Następnie usłyszeli prośbę o wejście do wody zawodnika płynącego stylem grzbietowym. Tachibana zajął swoje miejsce, chwytając się drążków. Następnie było słuchać charakterystyczny dźwięk, nawołujący do startu. Siła z jaką Makoto wybił się, przecinając taflę wody, doprowadzała publikę do zachwytu. 

Dalej, dalej, dalej, dalej Makoto!

Z zaskoczenia na trybunach pojawił się Goro i swoim donośnym głosem zaczął wspierać dziewczyny. Chłopak z niebywałą szybkością zaczął przemiennie przekładać ręce. Niestety nie był pierwszy, jednak to go w żaden sposób nie de motywowało. Zwinnym ruchem odbił się od końca basenu, zawracając. Drużyna także krzyczała bardzo głośno, a blondyn zwarty i gotowy już stał na bloku, z którego miał skoczyć. Brunetka, tak jak obiecała, wpatrywała się w niego intensywnie. Wierzyła w niego całym sercem i trzymała kciuki za jego sukces. W końcu zielono-włosy dotknął ściany, wynurzając głowę i krzycząc głośno:

-Nagisa! -nadeszła ta chwila, kiedy to obiecał nie zawieść nikogo. Drużyny, siebie, swojej ukochanej dziewczyny. Kilka sekund później pruł do przodu, nie zwalniając ani na moment. Czekoladowe tęczówki patrzyły tylko na niego. 

Płyń, płyń, płyń, płyń, Nagisa! 

Ponownie drużyna Iwatobi jak i reszta nie pozostali obojętni. Yukiko chyba nigdy jeszcze nie krzyczała aż tak głośno. Mimo, że krzyk ten ginął wśród innych donośnych głosów, miała nadzieję, że chociaż duchowo dotarł do Hazukiego. Nie wiedziała, że faktycznie tak się stało. Szum wody, krzyki, może i zakłócały słyszalność, ale wiedział, kto do niego krzyczał. Dziewczyna, która okazywała mu wiele wsparcia, o którym był przekonany na każdym kroku i z każdym kolejnym dniem. Dla niej się starał. Chciał, aby to widziała i była z niego dumna, tak jak on jest dumny z niej i ze wszystkiego, co robi. Obydwoje są silni, a każdy pokazuje to na swój sposób. W drodze powrotnej skupiał się tylko na tym, aby jego trasa już się skończyła, niczego innego teraz nie chciał.  W tym celu starał się przyspieszyć. W końcu ona - ściana. Koniec. 

-Rei-chan! -wykrzyczał do przyjaciela, "przelatującego" nad nim. Ryugazaki też miał bardzo trudne zadanie do wypełnienia. On najbardziej musiał skupiać swoją uwagę na treningach, gdyż nie obcował z nimi tak długo, jak reszta drużyny. Sam Rin patrząc na niego twierdził, że okularnik jest amatorem i nie powinno być dla niego tutaj miejsca. Żadnego słowa postanowił jednak nie wypowiadać na głos. Rei i tak był z siebie, po pierwsze, że odnalazł w pływaniu piękno, a teraz mógł realizować to, czego się nauczył. Spora cześć widowni jednak również okazała mu wsparcie. Sunął dalej, zwracając uwagę na swoich ruchach. 

-Haruka-senpai! -oto nadeszła kolej tego, od którego zależał wynik. Nikt nie chciał ukrywać - był on dla nich istotny. Nanase, człowiek mogłoby się wydawać... niezależny. Na przeciw swojemu staremu przyjacielowi. Który go opuścił na kilka lat. A teraz wrócił, jednak z innym zamiarem, niż przepraszanie za stracony czas. Matsuoka uważnie obserwowała ruchy swojego brata, który nawet w jej oczach był niesamowity. Jednak najważniejsze jest wierzenie we własną drużynę. 

Płyń, płyń, płyń, płyń Haruka! 

Ostatnia trasa była mimo wszystko tą decydującą. Od wyniku końcowego zawodnika zależało wszystko. Nanase nie czuł się wolny. Ograniczał go czas. Wiedział, że musi nadrobić wszystko, aby drużyna Iwatobi, bez których nie wyobrażał sobie swojej codzienności, wypadła jak najlepiej. Tylko czy mu się uda? 

Po jak najkrótszym czasie, jaki starał się osiągnąć, zdjął gogle i razem ze wszystkimi spojrzał na tablicę z wyświetlonymi wynikami czasów i miejscami. Byli wręcz sobą zażenowani. 

Samezuka - 1. miejsce

Iwatobi - 5. miejsce

Ciemno-włosy zły na siebie, wyszedł z wody i otrzepał włosy, tak jak miał w zwyczaju. Rozległy się krzyki radości ze strony członków Samezuki, których jakoś nikt z nich nie miał ochoty wysłuchiwać. Byli zazdrośni? Nie, postarali się na mało. Ale tylko według nich.

Dziewczyny widząc markotne miny wszystkich, podeszły do nich z ręcznikami i bluzami. Każdemu dały po jednaj sztuce. Kiedy Hazuki zauważył Yukiko z podobną miną do niego, podszedł do niej. Nieco skinął głową, jakby bojąc się spojrzeć jej w oczy. Jednak ze skuchą odważył się zapytać. 

-Yuki-chan... jesteśmy aż tak beznadziejni? 

Podoba mi się ten rozdział, jeśli mam być szczera ~

W sumie mogę to tu zostawić ~

ps. Tak, wiem. Nie ma bransoletki, ale nie umiem rysować biżuterii .-.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro