Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5

Ten rozdział dedykuje mojej przyjaciółce Gabi jak iEver_Heards dziękuję za motywację :D Miłego czytania! :3

''-Błagam was siadajcie bo ostygnie. Po obiedzie się powygłupiacie. - Powiedział brunet nadal się śmiejąc. Może nie będzie tu tak źle? Może mieli racje i przekonam się do nich? Nie wiem jeszcze zobaczę ale jestem pewna, że jak na razie nie dam im żyć. Z uśmiechem zjadłam posiłek Jina'a planując jaki kawał im zrobię. Już mam...''

Szczęśliwa jak nigdy zjadłam obiad, który był tak pyszny, że śmiało mogę powiedzieć, że się zakochałam! Jin świetnie gotuje, tylko pozazdrościć jego żonie. Dobra mniejsza z tym! Trzeba dopracować plan!

-Kto zmywa?- Zapytał Jin, a wszyscy zebrani spojrzeli na niego. O nie! Nienawidze tego! Przeleciałam wszystkich wzrokiem i rzuciłam się do biegu. Na chodach prawie się zabiłam ale biegłam dalej! Nagle za mną usłyszałam ciężkie, szybkie kroki. Nim się obejrzałam ''stado byków'' prawie mnie staranowało na szczycie schodów. Momentalnie zatrzymał się Rapi z Hobim. Zatrzymałam się, łapiąc kurczowo barierkę. W ich plecy uderzył nieszczęsny Jimin. Powoli dwójka odwróciła się do nas twarzami.

-Sorry stary.-Ich miny były przerażające...

-Ale ktoś musi się poświęcić.-Dokończył obojętnie J-Hope.

-Nie...Tylko nie ja! Nie! Chłopcy proszę!-W jego oczach malowało się przerażenie. Cholera jasna co oni chcą mu zrobić?!

-Wypadło na ciebie, a teraz żegnaj...-Rap Monster wyciągnął w jego stronę rękę, która następnie lekko go popchnął. Ten za to, jak z wyrzutni, zleciał po schodach. Odbijał się głucho o schody, aż nie wylądował. Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie.

-Save me...-to były jego ostatnie słowa po czym został ociągnięty po podłodze za ręce przez Jina.

-No w końcu któryś do pomocy! - Klasnął uradowany w dłonie. To wyglądało jak w jakiejś taniej komedii. Ja się bałam, że oni zrobią coś o wiele poważniejszego, a oni tylko go, ledwo co, dotknęli! Grr... No dobra przyznam, że parsknęłam śmiechem kiedy chłopcy wytarli nieistniejące łzy i odeszli ze spuszczonymi głowami i dłońmi złożonymi jak do modlitwy.

-Nie wierzę w was...-mruknęłam sama do siebie. Poszłam do pokoju. Byłam sama. Rzuciłam się na łóżko i zatopiłam w poduszkach. Zdecydowanie mam ich za mało...W sensie są tylko dwie gdzie ja muszę mieć ich tyle, że mogłabym zrobić z nich fortece. Coś się wykombinuje.

-Puka się.- warknęłam na osobę, która właśnie weszła do pokoju przerywając moją samotność.

-Myślałem, że poczujesz się samotna więc przyszedłem.-po głosie już wiedziałam kim ta osoba jest.

-V spierdalaj! Chcę poleżeć w spokoju i wymyślić plan ucieczki.- ten jedynie zaśmiał się delikatnie.

-Mam gumy rozpuszczalne, lizaki, orzeszki i ciasteczka.- odsłoniłam twarz, którą zakrywała poduszka. Najpierw wychyliłam jedno oko, aby zobaczyć czy nie kłamał.

-Dobra, przekonałeś mnie.-powiedziałam spokojnie siadając po turecku. Chłopak szczęśliwy podskoczył gubiąc wszystko co miał w rękach. Szybko się zorientował i przerzucił wszystko na łóżko. Klasnęłam w dłonie.

-A tak serio to co chciałeś? - zapytałam z pełną buzią pełną ciastek.

-Hm...? Nic po prostu chciałem się bardziej zaprzyjaźnić.- mruknął z prostokątnym uśmiechem.

-To my się w ogóle przyjaźnimy? - zapytałam wpychając kolejno ciasteczka do buzi. Czułam, że jestem brudna i to bardzo ale nie dbałam teraz o to. Alien spojrzał na mnie cicho wzdychając.

-Ranisz! Specjalnie dla ciebie naszykowałem te słodycze! Ahh ... Nana! No Nana!-skakał w okół mnie jak jakiś roztrzepaniec.

-Masz czekolade? - spytałam podejrzliwie mrużąc jedno oko.

-Hmm...-uśmiechnął się tajemniczo. Nagle zza jego pleców wyciągnął trzy tabliczki czekolady.

-Mleczna, biała, z orzechami...- wyliczyłam wszystkie. -Jesteśmy przyjaciółmi! - wykrzyknęłam szczęśliwa.

-Wiedziałem! - przeczesał ręką włosy dając mi czekoladę z orzechami. Wzięłam kostkę i wrzuciłam do ust. Rozpłynęła się przyjemnie z posmakiem orzeszków.

-WOOW~!- V niedokończył bo znów ktoś wszedł do pokoju.

-Hej, Nana idzie...WOOW~!- Kookie zatrzyma się w połowie drogi jak i zdania. Czy oni nie umieją pukać?!

-Ale jej się oczy świecą!- Alien ujął moją twarz w dłonie i patrzył prosto w oczy. Ja tylko kontynuowałam swoją czynność.

-Co tu tak głośno?- do pokoju wszedł zaspany Suga, a za nim lider. Najwyraźniej Jimin dalej zmywał. Moje szczęście nie trwało długo bo po kostce w mojej buzi nie było śladu.

-Daj jej kostkę czekolady i patrz jej w oczy!-wykrzyknął podekscytowany maknae. Pierwszy podszedł Suga z białą kostką.

-Leci samolocik leci~!-w połowie drogi do moich ust zaczął bawić się w ''mamusie karmiącą swojego bobaska''. Zła, na zbyt długo trwającą zabawę, uderzyłam go z zniecierpliwieniem w brzuch. Ten lekko się zgiął i wymamrotał ''Oj nie dobry bobas'' przewróciłam oczami na jego słowa dalej wyczekując słodkości. W końcu upragniona kostka rozpłynęła się w ustach.

SUGA

Obudziły mnie wrzaski dwóch debili. Dla bezpieczeństwa poszedłem to sprawdzić. Czemu są w pokoju Nany? Gdy tam wszedłem od razu zobaczyłem, że twarz Tae jest zdecydowanie za blisko rudowłosej. Po chwili chłopcy kazali dać jej czekoladę. Mam nadzieję, że to nic złego i nie dostanie jakiegoś ataku. Powoli zbliżając kostkę do niej zdecydowałem się trochę podrażnić. Ma śliczne, duże, czystozielone oczy. Jej mała pięść wylądowała na moim brzuchu. Cholera! Taka kruszynka a siłę ma! W końcu dałem jej czekoladę.

-Woow~! -wydarło się z moich ust. Jej oczy! -Jaka słodka!

-Ej! Nie jestem słodka!- powiedziała z pełną buzią.

-Jeszcze słodsza!-złapałem ją za poliki. A ta zawarczała. Z urażoną miną pokazała palcem na swoje usta.

-Potwierdzam! -krzyknęli chórem. Gdy się obróciłem zobaczyłem V i Kook'a łamiących czekolady. Zaśmiałem się na ten widok. Byli tak bardzo tym zajęci, że nie zobaczyli jak Nana się niecierpliwi.

Nana

Ile mam czekać?! Zabrali całą czekoladę! Grrr...

-Powiedz ''aaa'' - rozkazał lider. Długo nie musiał prosić. Ochoczo otworzyłam usta. Rytuał powtarzał się jeszcze parę razy ale za każdym podchodził inny chłopak.

-Dobra już jej nie dawajcie bo cukrzycy dostanie. -powiedział roześmiany Rapi, a ja zdychałam. Było mi tak słodko! Muszę się czegoś napić...

-Idę do kuchni.-rzuciłam im na odchodne. Znów zeskoczyłam ze schodów i pognałam do kuchni. Jimin dalej torturował talerze. Kurcze... nie było tego aż tak dużo... Nie zwracając na niego uwagi nalałam sobie soku z lodówki. Oparłam się o blat patrząc na poczynania bruneta. Siedziałam tak dobre parę minut a on zdążył umyć z ledwością jeden talerz. Wywróciłam oczami.

-Aish niech zginę.Pomóc ci? -ten momentalnie odwrócił się do mnie twarzą.

-Naprawdę? Zrobisz to dla mnie?

- Nie dla ciebie a dla tych biednych naczyń pabo...

-A może jednak dla mnie?- zapytał z dzióbkiem (zdj w załączniku :D)

-Dla ciebie mogę podbić ci oko.-mruknęłam z miną zabójcy. A ten spojrzał na mnie i po chwili fuknał.

-Nie masz serca...

-Bywa.-uśmiechnęłam się na jego słowa.-Dobra suń swój tyłek bo nie mam miejsca.-zrobił to o co go poprosiłam i zaczęliśmy zmywanie. Po chwili brzuch dawał o sobie znać w dość bolesny sposób. Dało się to wytrzymać ale to co było kilka minut później już nie.

-Co ci jest? -zapytał zdezorientowany chłopak.

-Brzuch mnie lekko boli.-złapałam się za bolące miejsce.

-Oh... biedactwo... Chodź, Jimin oppa ukoi twój ból.-Mimo bólu zmusiłam się na uśmiech.

-Ooo naprawdę? No dobrze ale prędzej spójrz tutaj.-wskazałam na zlew pełen brudnej już wody.

-Wiedziałem, że masz uczucia.-uśmiechnął się szeroko i spełnił moją prośbę.-Tutaj? Tu nic nie ma ...

-Jesteś pewien? Może się przybliż?

-Dalej nic...

-Och tak ? Mam wrażenie, że ..- w tym momencie chwyciłam go za włosy i zatopiłam jego twarz w pomyjach. - ...że tu jest twoja mordka.Skubany wyrywał się, aż go nie puściłam. Za sobą usłyszałam śmiech.Odwróciłam się i zobaczyłam Jin'a.

-Chodź dam ci tabletki, a ty Jimin idź umyj twarz.-objął mnie opiekuńczo ramieniem i podeszliśmy do komody w salonie gdzie wyciągnął pudełeczko z lekami.

-Ale jak najmniejsze! Proszę! - krzyknęłam przerażona widząc wielkości tabletek. Ten jedynie uśmiechnął się i podał mi małą kulkę. Znów przeszliśmy do kuchni gdzie dalej stał Jimin. Chyba był zły. Jin nalał mi ponownie soku do szklanki po czym podszedł do bruneta.

-Oh ... Jimin masz tu-wskazał na mokre włosy - coś...-dokończył a brunet sięgnął ręką w wskazane miejsce. -Ah no fakt! Jedliśmy tez surówkę! - Jin uśmiechnął się szeroko a ja szybko połknęłam lekarstwo. Gdyby nie to, to bym je wypluła. Wybuchnęłam śmiechem a wściekły Jimin chciał się do mnie rzucić ale przeszkodził mu w tym Jin. Chłopak wziął mnie na ręce jak księżniczkę.

-I tak cie dorwę ty małą, skubana wiewiórko!- machał pięściami na wszystkie strony świata. Wystawiłam głowę zza torsu zielonowłosego i uśmiechnęłam się chytrze. Na koniec pokazałąm mu środkowy palec.

-Uważaj bo ci go gdzieś wsadzę! - zagroził z pedofilskim uśmiechem na twarzy. Ja przybrałam ten sam wyraz twarzy.

-A uważaj żeby się role nie odwróciły!

-Hmm...kusząca propozycja.-jego uśmiech pedofila nie zmienił się. Ja za to poruszałam brwiami.

-Nie wierze w was...-powiedział Jin kiedy niósł mnie po schodach.


^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

1344 słowa! A więc to już piąty rozdział! Proszę jak i dziękuję za wszystkie gwiazdki. Przydadzą się również komentarze z opinią :D Mam nadzieję, że rozdział się podobał a teraz rzucam wam jakże słodkiego Rapi'ego! :3 Paa, do następnego~!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro