18
Na początku chciałabym was powiadomić, że ruszyło nowe opowiadanie ;) Tytuł: HOODED. Jutro postaram się dodać rozdział do ''Stigma''. Przepraszam za błędy ale pisze ten rozdział na telefonie :)
NO I MOI DRODZY! MOJE KOCHANE KLUSIE! JUŻ PONAD 2K WYŚWIETLEŃ!!! JEZU TAK SIĘ NIEZMIERNIE CIESZĘ, ŻE AŻ... NO PO PROSTU BRAK MI SŁÓW BO MAM OCHOTĘ KRZYCZEĆ Z RADOŚCI!! OMOMOMOMOMOMO! :OO <3 <3 <3 <3 <3
,,Byłam w transie kiedy patrzył mi w oczy śpiewając tę piosenkę.
Ma piękny głos.
Czarujący głos.
Zaczarował mnie swoim pięknym głosem...''
Od tego momentu minęły trzy spokojne dni. Chłopcy musieli większość czasu spędzać w wytwórni, więc wracali wcześnie rano, kiedy jeszcze spałam, a wracali późnymi wieczorami i nie mieli siły na dłuższą rozmowę niż przywitanie się i powiedzenie sobie ''dobrej nocy''. Przez te trzy dni nudziłam się strasznie ale szczerze powiedziawszy przydały się. Mogłam odetchnąć od ciągłego hałasu i mogłam zająć się tylko i wyłącznie sobą. Jeśli chcecie wiedzieć co z sąsiadami to ich też nie widywałam. Z tego co mi wiadomo mieli dużo wywiadów do różnych magazynów i radiów. Tak więc dosłownie byłam sama... Z jednej strony, tej większej, brakowało mi chłopców. W domu panowała taka martwa cisza bez nich. Tą cisze przerywał jedynie telewizor albo ja kiedy śpiewałam. No ale na szczęście te dni minęły!
Moi kochani chłopcy wracają!
- Oddaj mi tą cholerną kanapkę! Ja ją zrobiłem!
Dobra odwołuje ''kochani''. Już od rana słyszę kłótnie o jedzenie! Zwlokłam się z łóżka i powędrowałam na dół. Czułam się jak trup więc po prostu usiadłam na schody i zjechałam po nich. Zatrzymałam się na końcu i teraz najtrudniejsze... Muszę się podnieść!
Po kilku marnych próbach postanowiłam zregenerować siły. Nie trwało to długo, ponieważ ktoś na mnie spadł.
- Nana? Przepraszam, nie widziałem cię... - mruknął Jimin w podobnym stanie do mojego. Przetarliśmy zaspane oczy i pomogliśmy sobie wstać. Skierowaliśmy się w stronę krzyków. Przechodząc do kuchni zauważyliśmy w salonie Kook'iego leżącego trupem na sofie. Jak zombie weszliśmy do kuchni i co tam zastaliśmy? V kłócącego się z Hobi'm o jedzenie. O kurewskie jedzenie! O siódmej rano!
Nie wytrzymałam. Wydałam z siebie przerażający pisk zaciskając dłonie w pięści.
Kiedy skończyłam otworzyłam oczy i co? CISZA. Milutka, kochaniutka cisza.
Chłopcy patrzyli na mnie oniemiali. Jimin spojrzał na mnie rozbudzony, nawet Kook wszedł przerażony do kuchni,a za nim inni, zaspani, członkowie zespołu.
- Co się stało? Nana, co oni ci zrobili? - przerażona mama podeszła, oglądając mnie od stóp do głów czy jestem cała. Wystawiłam szybko palca w geście uciszającym. Szybko dostosowali się do mojego niemego rozkazu.
- Słyszycie? - zapytałam.
- Ale co mamy słyszeć? - zapytał zdziwiony lider. Ponowiłam gest z palcem.
- Cisza...- odpowiedziałam po chwili z uśmiechem na twarzy i poszłam nalać sobie soku pomarańczowego. Odwróciłam się ze szklanką w ręku i zobaczyłam zaskoczenie na twarzach chłopców. - Macie nie kłócić się o tej porze o kanapkę! Można przecież zrobić kolejną - powiedziałam spokojnie ale z naciskiem na moje słowa, które były skierowane do V i Hobi'ego. Ci kiwnęli zgodnie głowami i posłusznie podzielili się kanapką. Uśmiechnęłam się i poszłam do salonu, a za mną Jimin, Suga, Lider i maknae.
- To ja może zrobię nam śniadanie... - mruknął Jin i odszedł do lodówki.
***
Siedzieliśmy prawie wszyscy na kanapie, podłodze czy fotelach i opowiadaliśmy sobie żarty czy różne historie z dzieciństwa. Było bardzo miło i sympatycznie, każdy z nas się śmiał bo większość historii było tymi zabawnymi.
- Taak...- przeciągnął lider i złączył dłonie. - Potem zgubiłem się w polu i szukano mnie do wieczora... Dlatego gra w chowanego na wsi nie kojarzy mi się dobrze - zakończył swoją wypowiedź a my zaśmialiśmy się. Każdy z nas wyobrażał sobie naszego małego lidera, całkowicie zagubionego w polu, z którego nie umiał wyjść. Co jak co ale w tym domu tego chyba nie ominiemy...
- Kto ukradł mi mojego batonika?! - krzyknął Jin zbiegając po schodach jak potwór. Mówiłam, że bez krzyków ten dom nie istnieje? Ale i tak ich kocham... Wiem, mam dobre serce.
- Jaki batonik? - zapytał Jungkook, a wszyscy mu przytaknęli. Jin oddychał głęboko i nierównomiernie co mnie z deka przeraziło. Widocznie taka bestia z naszej mamy.
- Gdzie jest mój batonik, Hoseok? - każde słowo było powiedziane z mocnym naciskiem i odstępami aby podkreślić powagę sytuacji. No błagam ta sytuacja nie może być poważna... Przecież tu chodzi o batonik! Kolejna walka o jedzenie...
Równo jak jeden mąż spojrzeliśmy na Hobi'ego, któremu z kieszeni bluzy wystawał papierek po batoniku.
- C-co? - zapytał udając, że nic nie wie.
- Pójdę z tym na policje! Pójdziesz siedzieć! - Jin był poważny jak nigdy. J-Hope słysząc te słowa wstał pośpiesznie i rozłożył ramiona.
- Ja nie mogę iść do więzienia! - krzyknął i spojrzał na najstarszego. - A jak mnie zapytają za co siedzę? Co ja powiem?! ''Ukradłem batonika przyjacielowi'' ? Przecież oni prędzej mnie tam wyruchają!
Nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem. Myślałam jednak, że ta sytuacja nabierze choć trochę dramatyzmu czy odrobiny odwagi ale się przeliczyłam. Reszta chyba myślała podobnie bo wybuchnęli śmiechem tak samo jak ja. Cała we łzach szperałam po kieszeniach aż w końcu znalazłam to czego szukałam.
- Masz - wyciągnęłam w stronę bruneta. Popatrzył na to maślanymi oczami po czym szybko wziął batona i podziękował kłaniając się lekko. Ponownie zajęłam swoje miejsce i dalej słuchałam co tym razem ma do powiedzenia V. W pewnym momencie przerwał nam lider.
- Nie Jungkook. Wcale nie widać jak się patrzysz na Nane! -krzyknął rozbawiony. Ja od razu spojrzałam w jego stronę natomiast chłopak zaczerwienił się po same uszy. Posłałam mu blady uśmiech i zaśmiałam się w duchu przypominając sobie sytuacje u sąsiadów, kiedy to chłopak bez wstydu czy zawachania położył ręke na biodrze i zaprowadził do domu. No właśnie... O wilku mowa, a wilk z lasu wychodzi.
- Otworzę! - krzyknął Tae pędząc do drzwi. Z salonu usłyszeliśmy tylko kilka męskich głosów, a już po chwili widzieliśmy całe Got7.
Każdy przywitał się z każdym chłopakiem po kolei, już pomińmy dziwne przywitanie Jacksona i Jungkook'a. BamBam i blondyn rzucili mi się na szyje dusząc przez dobrą chwilę.
- Coś się stało, że wpadliście? - zapytałam kiedy już wyswobodziłam się z ich żelaznego uścisku.
- Chcieliśmy was zaprosić do nas na kolację - powiedział lider Got7 i uśmiechnął się serdecznie. Słysząc jego propozycję energicznie pokiwałam głową. Moi chłopcy spojrzeli po sobie i lider przemówił.
- Chętnie z wami zjemy - delikatny uśmiech wdarł sie na jego twarz natomiast Kook miał na twarzy grymas.
Po kilku minutach przyjemnej rozmowy sąsiedzi wyszli. Mamy pół godziny do wyjścia, więc trzeba się pośpieszyć bo jak znam życie któryś z nich będzie coś chciał.
Szybko wskoczyłam pod prysznic zajmując łazienke jako pierwsza. Z łazienki do pokoju szybciutko pobiegłam w samym ręczniku. Wparowałam do garderoby i ubrałam wygodne, czarne, obcisłe spodnie i ciemnozieloną koszule z lekko odsłoniętym dekoltem. Obejrzałam się parę razy w lustrze i zrobiłam delikatny makijaż. Włosy zostawiłam w takim stanie w jakim były. Kiedy już zakładałam buty do pokoju wszedł Suga.
- Koszula w palmy czy w napisy? - zapytał prezentując swój nagi tors kolejno przykładając do siebie wymienione koszule. Dokładnie przyjrzałam się chłopakowi.
- W napisy - odpowiedziałam stanowczo na co chłopak lekko kiwnął głową i odszedł zakładając koszule w międzyczasie.
Gotowa wyszłam z pokoju dochodząc do chłopców. Już chcięli wychodzić ale ruchem ręki ich zatrzymałam. Podeszł kojelno do każdego poprawiając włosy, kołnierzyk czy inny element garderoby. Na koniec się szeroko uśmiechnęłam i ruszyliśmy. Jak wiecie droga długa nie była więc moment później byliśmy pod ich drzwiami.
***
Kolacja mijała spokojnie. Raz na jakiś czas, wiadomo jakie, osoby rzucały sobie nieprzyjemne spojrzenia. Chłopcy właśnie opowiadali o swoich przygodach w wspólnej branrzy dopóki JR nie przypomniał sobie czegoś.
- A właśnie - zaczął skupiając uwagę innych na swojej osobie. - Słyszałem, że za dwa tygodnie G-Dragon organizuje imrezę dla VIP'ów. Podobno za kilka dni będzie przysyłał zaproszenia dla zespołów.
Kiedy skończył mówić wszyscy zaczęli wyrażać swoje zaintwresowanie wydarzeniem. Tylko ja siedziałam cicho przyglądając się im. Nie wiedziałam nawet o kogo chodzi więc nie wiedziałam co powiedzieć. Za ten czas myślałam co będe w danym dniu robić, no bo przecież nie pójdę tam, prawda? Nikt mnie nie zna oprócz nich. Zapowiada się kolejny samotny wieczór...
Gdybym wiedziała jak bardzo się mylę.
***
Po kolacji chwilę jeszcze porozmawialiśmy i poszliśmy do domu. Nie było tak późno więc wyszliśmy na taras pooddychać świerzym powietrzem. Gwiazdy świeciły jasno dotrzymując towarzystwa dumnie pokazującego się księżycowi. Noc była przyjemnie ciepła, a towarzystwo rozbawiało każdym słowem. Naprawdę mi się tu spodobało. Naprawdę się cieszę, że to oni mnie porwali...
***Kilka dni później***
Siedziałam w swoim pokoju. Napajałam się muzyką cicho lecącą z głośników i dymem papierosowym. Piątkowy wieczór... Nagle moją samotność przerwał ktoś wchodzący do pokoju.
- Nana? - zapytał wychylając głowę zza drzwi. - O, tu jesteś - mruknął dopiero mnie zauważając. - Ubierz suknienkę.
Spojrzałam zdziwiona na uśmiechniętą twarz Jimina.
- Co? Po co? - jego uśmiech przypominał uśmiech małego diabełka.
- Idziemy na imrezę!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro