Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12

,,
- Przepro...

- Za kilka dni.- wciął się w zdanie Rap wyprzedzając pytanie Jimin'a

Okazało się, że nowi sąsiedzi są mi już znani..."

Kilka dni minęło, że tak powiem "jak z mordy strzelił". Nim się wszyscy obejrzeliśmy byliśmy w samolocie do polski. Rap Mon wyciągnął od menadżera jeszcze trochę wolnego tłumacząc się tym, że ostatnia trasa koncertowa była bardziej wyczerpująca i dłuższa. Z BTS dzień za dniem zżywałam się coraz bardziej. Jestem u nich blisko miesiąc i szczerze powiedziawszy czuję się u nich lepiej i naprawdę nie wyobrażam sobie dnia bez nich. Ich wygłupy, śmiechy, talenty, jedzenie Jin'a. Oczywiście zdarzały się sprzeczki ale zaraz było dobrze.

V i ja skakaliśmy z podekscytowania. Ja oczywiście, że kończę szkołę i będę mogła powrócić do Korei, a V...?

- Z czego się cieszysz? - moje pytanie wyprzedził J-Hope. V spojrzał na przyjaciela ze świecącymi oczami.

- Jak to z czego? Przecież idziemy z Naną na zakończenie roku! - po jego słowach przestałam skakać.

- Wy idziecie ze mną? O nie, nie, nie. Mowy nie ma. - usłyszałam jęki niezadowolenia.

-*-

- Ja chce ten pokój!

- Nie, ja go biorę z Naną!

- Wal się! Pierwszy go zaklepałem!

Takie i tym podobne okrzyki towarzyszyły nam w wyborze pokoi w hotelu. Każdy pokój był trzyosobowy oprócz jednego, który mieścił trzy osoby. Wylądowałam w pokoju z Tae i Jimin'em. ''Kocham'' Rap'iego za wybory... Za to wynegocjowałam największy pokój. Rozeszliśmy się po pokojach i umówiliśmy na kolacje za pół godziny. Moi współlokatorzy i ja zdecydowaliśmy że nie ma sensu się rozpakowywać jeśli jutro zaraz po zakończeniu roku szkolnego wsiadamy w samolot. Przez bite pół godziny grałam z chłopakami w ''marsianek pojechał do aj, aj, aj by się nauczyć aj, aj, aj...'' chyba każdy zna to z czasów dzieciństwa prawda? Do pokoju wpadli chłopcy z kilkoma pudełkami kartonów z pizzą i dwiema skrzynkami piwa. Wiem, że może i nie wypada pić kiedy jutro apel ale jedno piwo nikomu jeszcze nie zaszkodziło...

Siedzieliśmy, jedliśmy, piliśmy. Oglądaliśmy telewizje, a Jungkook naśladował Jimin'a komentującego owe programy. To było naprawdę komicznie. Po paru piwach nasza mama Jin zaczął odlatywać w swoją krainę, na szczęście jeszcze nie snów. Atmosfera była coraz luźniejsza. Zaczęliśmy puszczać muzykę koreańską z telefonu i tańczyć do niej. Przez czas pobytu u chłopców nauczyłam się prawie, że wszystkich części układów. Z ich pomocą oczywiście. Trafiło na Trouble Maker- NOW. Ja i Jungkook wyskoczyliśmy jak poparzeni na środek pokoju i zaczęliśmy tańczyć. Żadnego błędu. Jungkook świetnie tańczy, mogłam to powiedzieć od razu po zobaczeniu jego umiejętności ale mogę też stwierdzić, że jest doskonałym partnerem. Pamiętajcie, że mówię o tańcu... Po skończonym układzie ukłoniliśmy się lekko chwiejnie i wysłuchaliśmy wszelakich braw i oklasków.

- Szczerze powiedziawszy niezła by była z was parka...- wymamrotał Jin z pijacką czkawką, która przerywała jego wypowiedź. Starałam się zignorować słowa pijanej mamy i usiadłam na łóżku. No...Kook'ie to raczej nie puścił tego mimo uszu... Zaczerwienił się po cebulki włosów i zrobił oczy jak pięć złoty. Usiadł posłusznie na swoje miejsce i duszkiem dopił piwo. Zaśmiałam się w duchu. To naprawdę słodkie kiedy się tak rumieni. Wyrzuciłam z siebie tę myśl i wzięłam mój kawałek pizzy w ostatnim momencie bo V wchłonął pozostałość. Suga zbliżył się do mnie z kolejnym piwem. Wręczył mi je do ręki i otworzył, następnie skrzyżował nasze ręce na poziomie łokcia i szepnął ciche ''zdrowie kochana''. Uśmiechnęłam się i stuknęliśmy się szyjami butelek.

Minuty mijały a Jin zasnął jako pierwszy. Powoli skrzynki robiły się puste, aż nie było żadnej pełnej butelki. Film każdemu urwał się w połowie jakiegoś dennego filmu. Ostatnie co pamiętam to Jungkook przytulający mnie od tyłu tłumacząc się tym, że rzekomo nie ma miejsca. Wiedziałam, że miejsce jest ale nie miałam siły na dyskusje.

-*-

Stanęłam przed szkołą i odwróciłam się do grupki Azjatów stojących za mną. Tak, uparli się żeby iść... Co ja jedna mogłam zrobić przeciwko siedmiu dorosłym dwulatkom?

- Macie siedzieć z tyłu i nie zwracać na siebie uwagi, jasne?- pogroziłam palcem a wszyscy zgodnie pokiwali głowami.

Weszłam do środka i od razu znajomi zaczęli mnie witać. Była to głównie część męska, ponieważ z tą się lepiej dogaduje. Przed wejściem na sale zatrzymała mnie moja nauczycielka.

- Natalio, mogę wiedzieć czemu nie było cię tyle czasu w szkole?

- Emm... wie pani...- lekko się speszyłam ale nie dałam jej tego po sobie poznać.- Byłam chora, potem miałam zapalenie gardła i doszło do tego zatrucie pokarmowe...

- O mój Boże zatrucie?! Gdzie coś jadłaś?! - nauczycielka była przerażona. Nie lubie jej kłamać, jest dla mnie jak druga matka.

- On- wskazałam na grupkę stojącą za mną.- Namjoon chciał mi coś ugotować, a wie pani on nie jest do tego stworzony...- szepnęłam jakby chłopcy mięli mnie zrozumieć. Nauczycielka zachichotała spoglądając na chłopców.

- A tak w ogóle kim oni są? - poprawiła okulary na nosie.

- Mówiłam pani, że mam rodzinę w Azji, a to są dzieci przyjaciół dziadka. Wysłał ich do mnie żeby się mną zajęli. - uśmiechnęłam się delikatnie i odeszłam mówiąc, że już czas. Nie myliłam się, dyrektorka zaczęła już gadać.

Po długim przemówieniu w końcu zaczęła rozdawać dyplomy ostatnim klasom. Kolejne minuty uciekały... Jak na złość mój dyplom był ostatni. Wyszłam na środek, a chłopcy nagrywali i krzyczęli jak opętani.

- To jest moje dziecko! - krzyczał Jin po angielsku udając dumną matkę.

- Yeeeaa to moja dziewczynka! - reszta chłopców krzyczała podobne teksty. Zaczerwieniłam się ze złości i wstydu ale po chwili zaczęłam się śmiać. To było naprawdę miłe z ich strony. Wszyscy patrzyli zaskoczeni to na mnie to na nich, a ja po odebraniu papierka pobiegłam prosto w ramiona chłopców. Byli dla mnie naprawdę ważni... Nigdy nie podejrzewałabym, że tak bardzo, w tak krótkim czasie się z kimś zżyję... Mimo wewnętrznej walki uroniłam kilka łez. Zawsze jestem wrażliwa. Siłą wyciągnęłam chłopców ze szkoły, bo Rap chciał wejść w dyskusje z nauczycielem na mój temat.

-*-

Biegiem kierowaliśmy się na lotnisko i teraz zobaczyłam Tae. Nie wiem czy jest on tego świadomy ale jest słodki. Twarz miał zasłoniętą okularami ale nie o to głównie mi chodziło... Miał przesłodką, prześliczną, czarną maseczkę z mordką misia... No po prostu mnie urzekło. ( zdj u góry:D) Wsiedliśmy do samolotu czekając na start.

- A tak w ogóle to co z twoją mamą? - nie świadomy J-Hope wypalił z pytaniem. Spojrzałam na niego zamglonym wzrokiem.

Naprawdę nie lubię rozmawiać na ten temat. To boli kiedy o tym myślę. Gęsia skórka przeszyła moje ciało. Raz kozie śmierć...

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Witam i żegnam zarazem, ponieważ idę spać! XD Mam nadzieję, że rozdział się podoba, mimo że dla mnie jest nijaki... Dobra padam na pysk więc lece! Ah i przypominam o innych opowiadaniach! <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro