Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4 - Zgubmy się w lesie! Super plan!

Następnego dnia okazało się że demon z zadania od Tima to właśnie As. Zaoszczędziliśmy sporo czasu i przez kilka dni bawiliśmy się wspólnie i robiliśmy kazanie As'owi jak nie postępować itd.

Jednak w końcu przyszedł czas żeby się pożegnać i wracać.

-Papa, siostrzyczko!- As zaczął mnie zgniatać w uścisku (nie wiem jak, ale pamięta cały czas o tym że pozwoliłam mu się tak do mnie zwracać - w sensie „siostrzyczko").

-Tak... -zaczęłam uderzać lekko jego ramię by mnie puścił.

Jeszcze raz mocno mnie ścisnął i w końcu podszedł się pożegnać z bratem.

-A ze mną się nie pożegnasz? -spytał Toby, rozkładając ramionami do uścisku.

-A idź sobie. -burknął As.

Na drogę demon dał nam trochę mięsa i wskazał kierunek w którym mamy zmierzać by dotrzeć do domu.

o==[]::::::::::::::::>

-Nie mogę w to uwierzyć!- krzyknęłam i kopnełam kamień leżący obok mojej nogi. Potoczył się w dół urwiska.

Zastanawiacie się skąd urwisko? W co nie mogę uwierzyć? Otóż, pomimo wskazówkę Asa, zgubiliśmy się. Chodziliśmy tak bez sensu trochę po lesie, aż w końcu natrafiliśmy na to urwisko, przy którym teraz siedzimy.

-Co teraz zrobimy? -spytał Akuma.

-Musimy znaleźć drogę powrotną. To priorytet.

-Priorytetem chyba raczej powinno być zdobycie jedzenia i przetrwanie w tej dżungli.

-To nie jest dżungla... To zwykły las mieszany...

-Ale można się zgubić, tak jak w dżungli.

-W zwykłych lasach też można się zgubić.

Akuma posłał mi ponure spojrzenie.

-Ciiii... -przyłożył palec do ust.

Usiadłam na ziemi. Co teraz zrobić? Możemy iść, z nadzieją że znajdziemy odpowiednia drogę. Inna opcja jest taka żebyśmy zamieszkali w tym lesie.

Toby zaczął się wspinać po drzewie, wbijając palce w korę. Wiecie... Wampiry mają inną budowę skóry... A zresztą, co ja wam będę tłumaczyć. Kiedyś się dowiecie.

-Co robisz? -spytałam.

-Chcę sprawdzić kierunek, w którym powinniśmy iść.

-Jak?

-Może zobaczę rezydencję?

-A może wezwiemy Śmierć? Żeby nas przetransportował do Watachy?

-Nie... Nie wywołuje się bossa w tak blachej sprawie.

-Dobra. Jak zaczniemy umierać z głodu to wtedy wezwiemy Śmierć.

-Zgoda.

Oparłam się o kamień i zamknęłam oczy.

Po chwili już spałam. Trochę odpoczynku nie zaszkodzi prawda?

Znajdowałam się w salonie naszej willi. Wokół mnie leżeli członkowie Watachy Śmierci. Wszyscy mieli drobne ranki na ciele, jak po ugryzieniu owadów.
Oddychali ciężko, a cześć z nich już nawet tego nie robiła.
Tylko ja stałam. Ci co jeszcze żyli wyciągali ręce w moją stronę, jakby chcieli bym im pomogła.
Nagle salon zniknął. Razem z ciałami znajdowałam się w czarnej przestrzeni. Wokół nas powoli sunął się śnieżnobiały sznur...
Nie... To nie był sznur. To był ogromny wąż. W momencie w którym sobie to uświadomiłam, ciała zniknęły a sam wąż urósł do wielkości co najmniej Zwiastuna Śmierci.
Patrzyliśmy na siebie w ciszy.
Nagle wąż się na mnie rzucił, otwierając szeroko paszczę, by pożreć mnie w całości...

Obudziłam się z krzykiem, i wylądowałam na ziemi. Co się stało?

-Boże, nie strasz mnie tak więcej kobieto!- krzyknął Toby.

Wstałam masując obolały tyłek (dzięki mojemu szczęściu akurat nabiłam się na jakiś korzeń).

-Sorry. Coś się stało?

-No więc... Jak wspiąłem się na drzewo to zauważyłem część dachu rezydencji, więc ruszyliśmy się w tamtą stronę. Niestety ty zasnęłaś, więc cię na zmianę nosiliśmy. Teraz była moja kolej ale się nagle obudziłaś z takim wrzaskiem. Przestraszyłem się i cię upuściłem. Wybacz.

Pokiwałam głową.

-A więc... Jak daleko jeszcze?

-Zaraz... Jeszcze chwilę... Teraz!

W momencie w którym to powiedzial pojawiła się mgła. A więc już prawie jesteśmy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No heloł wszystkim! Co tam wogóle u was? Bo mnie nagle zaatakowała wena! Wiecie. Zasypiam sobie spokojnie, a tu nagle kot mi wskoczył z takim impetem na brzuch... I w tym momencie pojawiła się wena. Nie wiem czy to zasługa kota czy to był po prostu zbieg okoliczności... Ale zaczęłam pisać... I pisałam do 1 w nocy kiedy to skończyłam rozdział!

Dziękuję wszystkim którzy gwiazdkują i komentują!

Szczególne podziękowania kieruję tutaj do JulaxD123. Dzięki zę mnie wspierasz w tej książce!

Tak ápropo to zajrzyjcie na jej konto! Pisze fajną książkę (nie o wilkołakach, ale i tak fajną)

***********************************
Tak Julax. Kot mi po raz drugi wskoczył na brzuch. Nie wiem czy stałam się jego kozłem ofiarnym czy co...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro