Rozdział 4 - Zgubmy się w lesie! Super plan!
Następnego dnia okazało się że demon z zadania od Tima to właśnie As. Zaoszczędziliśmy sporo czasu i przez kilka dni bawiliśmy się wspólnie i robiliśmy kazanie As'owi jak nie postępować itd.
Jednak w końcu przyszedł czas żeby się pożegnać i wracać.
-Papa, siostrzyczko!- As zaczął mnie zgniatać w uścisku (nie wiem jak, ale pamięta cały czas o tym że pozwoliłam mu się tak do mnie zwracać - w sensie „siostrzyczko").
-Tak... -zaczęłam uderzać lekko jego ramię by mnie puścił.
Jeszcze raz mocno mnie ścisnął i w końcu podszedł się pożegnać z bratem.
-A ze mną się nie pożegnasz? -spytał Toby, rozkładając ramionami do uścisku.
-A idź sobie. -burknął As.
Na drogę demon dał nam trochę mięsa i wskazał kierunek w którym mamy zmierzać by dotrzeć do domu.
o==[]::::::::::::::::>
-Nie mogę w to uwierzyć!- krzyknęłam i kopnełam kamień leżący obok mojej nogi. Potoczył się w dół urwiska.
Zastanawiacie się skąd urwisko? W co nie mogę uwierzyć? Otóż, pomimo wskazówkę Asa, zgubiliśmy się. Chodziliśmy tak bez sensu trochę po lesie, aż w końcu natrafiliśmy na to urwisko, przy którym teraz siedzimy.
-Co teraz zrobimy? -spytał Akuma.
-Musimy znaleźć drogę powrotną. To priorytet.
-Priorytetem chyba raczej powinno być zdobycie jedzenia i przetrwanie w tej dżungli.
-To nie jest dżungla... To zwykły las mieszany...
-Ale można się zgubić, tak jak w dżungli.
-W zwykłych lasach też można się zgubić.
Akuma posłał mi ponure spojrzenie.
-Ciiii... -przyłożył palec do ust.
Usiadłam na ziemi. Co teraz zrobić? Możemy iść, z nadzieją że znajdziemy odpowiednia drogę. Inna opcja jest taka żebyśmy zamieszkali w tym lesie.
Toby zaczął się wspinać po drzewie, wbijając palce w korę. Wiecie... Wampiry mają inną budowę skóry... A zresztą, co ja wam będę tłumaczyć. Kiedyś się dowiecie.
-Co robisz? -spytałam.
-Chcę sprawdzić kierunek, w którym powinniśmy iść.
-Jak?
-Może zobaczę rezydencję?
-A może wezwiemy Śmierć? Żeby nas przetransportował do Watachy?
-Nie... Nie wywołuje się bossa w tak blachej sprawie.
-Dobra. Jak zaczniemy umierać z głodu to wtedy wezwiemy Śmierć.
-Zgoda.
Oparłam się o kamień i zamknęłam oczy.
Po chwili już spałam. Trochę odpoczynku nie zaszkodzi prawda?
Znajdowałam się w salonie naszej willi. Wokół mnie leżeli członkowie Watachy Śmierci. Wszyscy mieli drobne ranki na ciele, jak po ugryzieniu owadów.
Oddychali ciężko, a cześć z nich już nawet tego nie robiła.
Tylko ja stałam. Ci co jeszcze żyli wyciągali ręce w moją stronę, jakby chcieli bym im pomogła.
Nagle salon zniknął. Razem z ciałami znajdowałam się w czarnej przestrzeni. Wokół nas powoli sunął się śnieżnobiały sznur...
Nie... To nie był sznur. To był ogromny wąż. W momencie w którym sobie to uświadomiłam, ciała zniknęły a sam wąż urósł do wielkości co najmniej Zwiastuna Śmierci.
Patrzyliśmy na siebie w ciszy.
Nagle wąż się na mnie rzucił, otwierając szeroko paszczę, by pożreć mnie w całości...
Obudziłam się z krzykiem, i wylądowałam na ziemi. Co się stało?
-Boże, nie strasz mnie tak więcej kobieto!- krzyknął Toby.
Wstałam masując obolały tyłek (dzięki mojemu szczęściu akurat nabiłam się na jakiś korzeń).
-Sorry. Coś się stało?
-No więc... Jak wspiąłem się na drzewo to zauważyłem część dachu rezydencji, więc ruszyliśmy się w tamtą stronę. Niestety ty zasnęłaś, więc cię na zmianę nosiliśmy. Teraz była moja kolej ale się nagle obudziłaś z takim wrzaskiem. Przestraszyłem się i cię upuściłem. Wybacz.
Pokiwałam głową.
-A więc... Jak daleko jeszcze?
-Zaraz... Jeszcze chwilę... Teraz!
W momencie w którym to powiedzial pojawiła się mgła. A więc już prawie jesteśmy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No heloł wszystkim! Co tam wogóle u was? Bo mnie nagle zaatakowała wena! Wiecie. Zasypiam sobie spokojnie, a tu nagle kot mi wskoczył z takim impetem na brzuch... I w tym momencie pojawiła się wena. Nie wiem czy to zasługa kota czy to był po prostu zbieg okoliczności... Ale zaczęłam pisać... I pisałam do 1 w nocy kiedy to skończyłam rozdział!
Dziękuję wszystkim którzy gwiazdkują i komentują!
Szczególne podziękowania kieruję tutaj do JulaxD123. Dzięki zę mnie wspierasz w tej książce!
Tak ápropo to zajrzyjcie na jej konto! Pisze fajną książkę (nie o wilkołakach, ale i tak fajną)
***********************************
Tak Julax. Kot mi po raz drugi wskoczył na brzuch. Nie wiem czy stałam się jego kozłem ofiarnym czy co...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro