Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6 - Charlotte

   Coś twardego uderzyło mnie w czubek głowy, przez co momentalnie się obudziłam. Przeszukałam wzrokiem położe, w poszukiwaniu tego co mnie uderzyło. To była szyszka. Głupia szyszka. Wzięłam ją do ręki i rzuciłam. Walnęła o gałąź i spadła na ziemię.

   Westchnęłam i zaczęłam się powoli podnosić. Każdy mięsień mnie bolał, ale cóż się dziwić - sama się na to prosiłam, zasypiając pod drzewem, w niewygodnej i dość dziwnej pozycji.

   Zaburczało mi w brzuchu. Nie jadłam nic od wczorajszego obiadu. A trzeba było pimyśleć o wzięciu jedzenia! Dlaczego o takich najważniejszych rzeczach zawsze zapominam?

   Rozglądnęłam się. Ze wszystkich stron nadciągała gęsta mgła.

   Zarzuciłam plecak na plecy i zmieniłam się w wilka. Mój wyostrzony wzrok, teraz lepiej wyłapywał szczegóły w białej zasłonie.

   Ruszyłam truchtem, uważając na wystające korzenie.

                   o==[]::::::::::::::::>

   Biegłam i biegłam. Miałam wrażenie, jakbym biegła w miejscu. Mgła gęstniała, bardzo utrudniając widoczność i pomimo moich wyczulonych zmysłów, ledwo orientowałam się w otoczeniu. Jedyne co widziałam to to co było pod moimi łapami.

   Miałam wrażenie że ktoś mnie obserwuje, ale kto by miał mnie obserwować? A po za tym, nikt by nie widział przez tą mgłę. Pewnie moje kolejne urojenia.

   Powoli opadałam z sił - byłam zmęczona biegiem, głodna i cała obolała po nocy. Zmieniłam się w człowieka i usiadłam pod jednym z drzew. Nagle mój wzrok przykukł ruch, po mojej lewej stronie. Szybko zerwałam się i zmieniłam postać.

   Zaczęłam warczeć, a sierść na karku mi się zjeżyła.

   Ale zza drzewa wyszła tylko mała dziewczynka. Miała na sobie potarganą i ubrudzoną w ziemi, szarą sukienkę oraz tylko jeden klapek. Też szary i ubrudzony w ziemi. Jej nadgarstki były zakute w kajdany, ze zwisającymi, wraźnie zerwanymi łańcuchami. Jeden z tych łańcuchów... O Boże, on wychodził prosto ze środka jej klatki piersiowej!

   Zmieniłam postać.

- Cześć, malutka. Zgubiłaś się?- spytałam miło, starając się zrobić jak najmilszy uśmiech na twarzy i jeszcze go utrzymać, ale było to bardzo trudne zajęcie, gdyż ona mnie przerażała.

   Dziewczynka przykrzywiła tylko główkę. Jej brązowe włosy (teraz potargane, z mnóstwem gałązek) opadały na plecy. Spojrzałam jej w oczy - cofnęłam się z przerażenia.

   Kiedyś musiały być czekoladowe i lśniące, radosne. Teraz były, owszem czekoladowe, ale smutne i puste, a kiedy się w nie patrzyło, to tak jakby się zatracało w studni bez dna.

- Chodź ze mną- powiedziała zachrypniętym głosem.

- Gdzie?- spytałam, nic nie rozumiejąc.

- Chodź ze mną- powtórzyła.

- A jak masz na imię? Powiedz mi chociaż to.

- Charlotte. Chodź ze mną.

   Wstałam powoli, żeby jej nie spłoszyć (leżałam na ziemi bo kiedy się cofałam, potknęłam się o wystający korzeń i przewróciłam się).

   Nagle coś wskoczyło mi na plecy od tyłu, ponownie mnie przewracając. Upadając, uderzyłam się o drzewo. Zamroczona, zemdlałam. Znowu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziękuje wszystkim czytelnikom, za czytanie mojego opowiadania. Dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze!
Specjalnie nie wstawiam obrazku Charlotte, bo czasem wyobraźnia działa cuda. Ona ma przerażać😉

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro