Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

EPILOG

Akuma wsunął się do rury a ja tuż po nim. Miał trochę problemów ze skrzydłami.

Kiedy już byliśmy na dole, demon mnie złapał i zaniósł do jakiegoś pokoju i położył w fotelu.

Po chwili do tego pokoju wpadła Kate.

-Azra! -zaczęła płakać i przytulać mnie do siebie. A nie, przepraszam. Ona nie przytulała. Ona dusiła!

-Spokojnie... -wycharczałam, próbując sie wyswobodzić.

   W tym czasie za nią pojawiali się kolejni członkowie Watachy.

   Na samym końcu wszedł Tim. Od razu spoważniałam.

-Tim, ona chciała mnie ratować... -zaczął Akuma, ale Alfa uciszył go ruchem ręki.

-Azro... Sprzeciwiłaś mi się. Więc... -przerwał i spojrzał mi w oczy. Miałam nadzieję że zobaczył tam determinację i ani cienia strachu.

   Nagle chłopak rozpłakał się. Jak małe dziecko. I podbiegł do mnie i mnie przytulił. Wyglądało to tak jakby dziecko przytulało się do mamy.

-Tak się bałem! Powinnam był iść tam z tobą! Przepraszam! -szlochał [dop.a. szlochał... Ale głupio to brzmi ;-;].

   Zatkało mnie. Spodziewałam się wygania z Watachy a w najlepszym wypadku nagany. Ale na pewno nie przeprosin.

-Okej... Okej... -pogłaskałam go po głowie.

   Przez następne kilkanaście minut było pełno przytulania, witania mnie z powrotem, itp. Potem przyszedł Odyn.

-Nie masz nogi. -powiedział.

-Gratuluję spostrzegawczości.

   Wyciągnął z kieszeni marker i złączył mi nogi. Odmierzył gdzie mniej więcej kończy się kikut, po czym zaznaczył to miejsce na tej. zdrowej.

-Co robisz? -spytałam,  przyglądając się uważnie.

-Zaraz zobaczysz.

   Wyszedł z pokoju i po chwili wrócił  trzymając bardzo długą linijkę.

   Zaczął mierzyć mi nogę od tego zaznaczonego miejsca.

-Dobra, ja skończyłem. Za kilka tygodni staniesz na nogi.

-Nogę. -mruknęłam.

-Nogi. -wskazał na mnie palcem. -A do tego czasu zadbaj o to byś nie wypadła z formy.

                  o==[]::::::::::::::::>

   Minął miesiąc. Sebastian codziennie że mną ćwiczył, żebym nie wypadła z formy, tak jak zalecał Odyn.

   Toby i Akuma zajmowali się mną poza treningami, a reszta Watachy zajęła się odbudową naszej willi.

   Rozmawiałam właśnie z wampirem i demonem, kiedy przyszedł do nas Odyn.

-Chodźcie. Nareszcie to skończyłem.

   Toby popchnął mój wózek (tak, siedziałam na wózku inwalidzkim. Myślicie że jak normalnie się poruszałam?) i ruszyliśmy za różowłosym.

   W końcu znaleźliśmy się w dużym pomieszczeniu pełnym metalowych nóg, rąk, głów i tułowiów (tak to się pisze?).

-Wow... -szepnełam.

-Odyn to najlepszy mechanik na świecie! Robi najlepsze roboty i protezy!

   Odyn machnął ręką.

-Na pewno znajdą się lepsi ode mnie. Ale racja, jestem jednym z najlepszych. A teraz połóż się tutaj -wskazał łóżko szpitalne, stojące w rogu pokoju.

   Toby podjechał wózkiem do wskazanego miejsca i mnie na nim położył.

-Wybacz, ale muszę ci podać znieczulenie.

   Wstrzyknął mi przezroczysty płyn do żył na przedramieniu i już po chwili poczułam że nie czuję kończyn (.... What).

   Kątem oka widziałam że Odyn podchodzi do biurka i podnosi z niego coś srebrnego. Potem znów zniknął z pola mojego widzenia.

   Leżałam tak, bezwładna, nie wiedząc co mi robią. Nawet nie wiecie jak się nudziłam. Mogłam tylko patrzeć w sufit. Dokładnie przetudiowałam każdy jego fragment.  I to po kilka razy.

    Po BARDZO długim czasie poczułam czucie (ponowne: What) w rękach. Kiedy spróbowałam poruszać palcami, one tylko drgnęły. Ale się ruszyły!

-Skończyłem!- zawołał Odyn.

-No nareszcie- mruknął Akuma.

-Chcesz mieć niespodziankę? -spytał się mnie Toby.

   Lekko pokiwałam głową.

   A on co? Wziął jakieś narzędzi i przyjebał* mi nim w głowę. Pociemniało mi przed oczami.

                     o==[]::::::::::::::::>

   Obudziłam się na sofie, w salonie. W fotelu obok spał Akuma, a Toby'ego nie było nigdzie widać. Jednak ktoś pozostawił tuż za mną włączoną lampkę, świecącą BARDZO mocno. Aż bolały oczy od patrzenia na nią.

   Leżałam przykryta kocem, więc szybko się odkopałam. Nagle coś odbiło światło lampki, świecąc mi prosto w oczy.

-Boże... -powiedziałam, zakrywając oczy i szukając wyłącznika denerwującego światła.- Super, na pewno od tego mi się wzrok popsuł.

   W końcu wyłączyłam lampę i otworzyłam oczy. Przed nimi ciągle tańczyły mi mroczki, ale powoli zaczynałam wszystko widzieć. I nagle do mnie coś dotarło. Kiedy spuściłam nogę na ziemię, ruszyłam też czymś dodatkowym, co stuknęło w zetknięciu z ziemią.

   Spojrzałam na to coś. I oniemiałam.

   Na kikut mojej nogi założona była metalowa proteza, przez której wnętrze przechodziło mnóstwo kabli (wiem, bo kilka wystawało). W miejscu gdzie proteza łączyła się z ciałem miałam owinięty bandaż.

   Z rozmachem stanęłam, przez co moje ciało przeszył gwałtowny ból.

-Na razie nie wstawaj tak energicznie.- podszedł do mnie Odyn (skąd on się wziął?). -Rana po łączeniu jeszcze się nie wygoiła. Na początek może drobne kroczki. Potem będziesz mogła zacząć biegać, skakać, walczyć, itp.

   Podał mi rękę i pomógł powoli wstać. Obeszliśmy razem cały pokój, stawiają małe kroki.

- Musisz się przyzwyczaić do protezy. Wyczuć jej słabe i mocne punkty. Jej ograniczenia. Na to potrzeba często wielu tygodni. Ale wierzę że dasz radę.

   Uśmiechnęłam się.

               o==[]::::::::::::::::>

Kilka tygodni później mogłam nuż normalnie chodzić.

Spacerowałam po pokoju w towarzystwie Odyna, kiedy w drzwiach pojawił się Tim.

-O! Widzę że już stoisz na obydwu nogach. - powiedział i pokiwał głową. - To dobrze.

   Wyglądał inaczej. Jego krawat gdzieś znikł, a zamiast koszuli miał zwykłą, niebieską koszulkę z krótkim rękawem. Jego ręce były czymś bardzo pobrudzone.

- Gdzie z tymi rękami? Idź JE najpierw umyj! -Odyn wywalił z pokoju Alfę.

   Wyciągnął z kieszeni kartkę i marker, po czym zaczął coś na niej pisać. Potem przykleił to do drzwi i je zamknął.

   Po chwili jednak wrócił Tim (z czystym rękami).

-Azraaaaa! Chodź!

   Kiwnełam głową i podeszłam do niego.

   Chłopak zmienił się w wilka i wystrzelił przez drzwi na korytarz.

   Spojrzałam na Odyna.

-Mogę?

-Tak. Przy tworzeniu protezy wplotłem w nią trochę magii, więc kiedy będziesz przyjmować postać wilka, noga się dostosuje do twojej formy.

   Zmieniłam się więc więc w wilka i spojrzałam na protezę - zmieniła kształt na łapę (miała nawet pazury!)

-Proteza podłączona jest do twojego układu nerwowego, a więc także do mózgu. Nie powinno być żadnych problemów z poruszaniem się.

    Mam wrażenie że się uśmiechałam. Ale jak wilk może się uśmiechać, co?

   Pognałam za Timem. Przy każdym kroku przeżywał mnie lekki ból, ale nie taki jak w postaci człowieka kilka tygodni temu.

   Po jakimś czasie, w końcu wbiegliśmy na polanę.

   Stała na niej willa. Zbudowana z bali**, na której wyryte były jakieś znaki.

   Przed budynkiem mieliśmy basen i ogród z jakimiś świecącymi roślinami.

   W basenie siedziała chyba cała Watacha.

-To jest nasz nowy do... -zaczął Tim, ale ignorując go, zmieniłam się w człowieka i zaczęłam biec, by po chwili z pełnym rozpadem wskoczyć do wody, która ochlapała wszystkich wokoło.

*sorry za to słowo, ale "walnął" nie oddaje tego co chciałam osiągnąć
**taki styl zakopiański (wiecie, Zakopane, południowa Polska)

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Skończylismy pierwszą część. Dam wam znać  kiedy wyjdzie kolejna.  Dziękuję wszystkim którzy do tego momentu dotrwali. Jestem wdzięczna za wszystkie komentarze  i głosy. Szczególnie dziękuję JulaxD123 która mnie prawie pobiła jak dowiedziała się że piszę ostatni rozdział. Mam nadzieję że będziecie razem ze mną dalej śledzić losy Azry i Watachy Śmierci.
No to... Do następnej części!

FireDemon

Boże... Po raz pierwszy się tak podpisałam....

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro