V
Sam nie wierzył w to co właśnie robił. Nie wiedział nawet, czy robi dobrze, czy on jeszcze w ogóle chce go widzieć za to, co zrobił. Jednak... nigdy się nie dowie jak jest, jeśli tego nie sprawdzi.
Wiedział gdzie go szukać. Obi-wan tak jak reszta Jedi mogli teraz więcej czasu spędzić w świątyni, więc to tam udał się na samym początku Skywalker. Liczył że szybko znajdzie swojego byłego mistrza. Liczył także, że ten choć trochę wybaczy mu to, co zrobił. Oraz że zgodzi się przyjść na małe przyjęcie zorganizowane specjalnie dla jego dzieci.
Choć Anakin wątpił, by Luke lub Leia pamiętali cokolwiek z tego w przyszłości.
Pokonał ostatni schodek i zatrzymał się, przez chwilę podziwiając wielką świątynie Jedi... świątynie, która mogła upaść przez jego jedną złą decyzję.
Wziął głęboki wdech i wydech, po czym ruszył w stronę wejścia. Chciał mieć to już za sobą. Na prawdę chciał.
Gdy tylko przekroczył próg świątyni, żałował że nie wziął ze sobą jakiegoś płaczu z kapturem. Może wtedy rzucał by się mniej w oczy... choć kogo chcemy oszukać. Rzucał by się jeszcze bardziej.
Chyba godzinę już go szukał, ale nadal nie znalazł. Przez co zaczął knuć coraz bardziej pewne teorie.
Może któryś z Jedi powiadomił Kenobiego, że jego nieposłuszny były uczeń tu jest, a ten nie chcąc go więcej na oczy widzieć ukrył się bardzo dobrze bądź wybył na czas bliżej nieokreślony z świątyni. Inna jego teoria była taka, że Obi-wana tak na prawdę w ogóle od początku nie było świątyni, lub siedzi cały czas przy radzie Jedi... co miało nawet jakiś tam sens.
Pokręci głową. Cóż, próbował. Naprawdę próbował, nie jego wina że się nie udało.
Już zamierzał się odwrócić, ruszyć w stronę wyjścia z budowli i już nigdy tutaj nie wracać, gdy dostrzegł bardzo dobrze znaną mu osobę.
— Obi-wan...
~*~
Ahsoka prawie od samego rana siedziała przed komputerem, przeglądać holonet w poszukiwaniu jakieś inspiracji. W końcu to ona była odpowiedzialna za ozdoby na ich małej imprezie niespodziance.
Jakby Anakin nie mógł do tego wyznać kogoś innego. Nie było tajemnicą przecież, że Ahsoka nie znała się na imprezach. W końcu, w całym swoim życiu nie była na ani jednej. A przynajmniej nie z zamiarem uczestniczenia w niej.
— Ugh... to bezsensu. — Mruknęła, uderzając twarzą o blat biurka. Kogo ona chciała oszukać, myśląc że tam coś znajdzie? Tylko zmarnowała czas, którego i tak nie było dużo.
— Pięknie. — Warknęła, gdy poczuła ciepłą ciecz koło ręki. Przez swój ruch, przewróciła kubek z herbatą którą przed chwilą sobie zrobiła.
Nie dość, że nic nie znalazła, to jeszcze się poparzyła.
Mrucząc coś pod nosem, wstała od biurka kierując się w stronę łazienki. Musiała wsadzić teraz tą nieszczęsną dłoń pod zimną wodę. A gdy to już robiła, zaczęła się zastanawiać czy nie miała może w domu czegoś na oparzenia. Przydałoby się jej teraz.
Po kilku minutach, Tano wróciła do pokoju z szmatką, którą wzięła po drodze. Ręka nadal piekła, ale teraz już przynajmniej mniej.
Zatrzymała się przed stolikiem przy którym kilka minut temu jeszcze siedziała, po czym zaczęła ścierać herbatę z blatu. Jeszcze będzie musiała wrócić tutaj i pościerać ją z podłogi.
Ahsoka teraz w duchu się cieszyła, że jednak postanowiła nie kupować dywanu do domu. Byłby teraz cały mokry i prawdopodobnie do niczego się już nie nadawał.
Gdy zażegnała kryzys którym była mała powódź jej burka i podłogi, wróciła do swojej pierwszej pracy jaką miała.
Musiała w końcu załatwić skąd ozdoby. I jedzenie, ale o to stwierdziła że będzie się martwić późnej.
W końcu poddała się. Weszła na byle jaką stronę z ozdobami na urodziny dla małych dzieci. I ku swojemu zdziwieniu odkryła, że wcale nie są one tak złe, jak myślała na początku.
Z uśmiechem na twarzy zamówiła kilka kompletów, po czym rzuciła urządzeniem na blat mebla, a sama wygodniej rozsiadła się już w fotelu.
Wykonała swoje zadanie. Mają ozdoby? Mają. Więc niech Anakin nie będzie miał późnej do niej żadnych pretensji.
Dopiero po godzinie dotarło do niej, że nie zrobiła czegoś jeszcze. Jak szalona poderwała się z siedzenia, niemal rzucając na swój sprzęt i włączając pierwszą lepszą stronę z żywnością.
Przecież jeszcze ją musiała załatwić. Jak mogła o tym zapomnieć?
~*~
— Ahsoka! Daj to trochę w lewo... Nie to lewo! — Krzyk Anakina było zapewne słychać wszędzie w promilu kilku mil, gdy próbował wytłumaczyć innym swój pomysł jak ma być udekorowany pokój.
Oczywiście swój pomysł mógł przedstawić tylko dwóm osobą. Obi-wanowi oraz Ahsoce.
— Zaraz nie powiem gdzie wsadzę ci tą twoją lewą! — Od krzyknęła mu, ostatecznie i tak przypinając ozdobę według własnego uznania.
Przecież kto będzie na to zwracał uwagę? Nikt.
Wszyscy będą zbyt zajęci jedzeniem.
— Ludziee, no błagam was. To ma być idealne! — Powiedział, przecierając dłońmi twarz. Tak bardzo chciał żeby wszytko idealnie. A oni mu tego wcale nie ułatwiali robiąc wszytko po swojemu.
— Panie idealnie, a nie zapomniałeś może żony odebrać ze szpitala? — Zapytała Ahsoka, zakładając dłonie na biodrach oraz znacząco patrząc na Skywalkera.
Po tym pytaniu, Anakin chciał się zapaść pod ziemię. Na twarz Palpatina, kompletnie zapomniał o tym, że miał jeszcze odebrać Padme!
— Cholera. — Warknął pod nosem, szybko wybiegając z domu.
Ahsoka spojrzała po sobie z Kenobim.
— Raz, dwa... — Tano zaczęła odliczać. Wiedzieli że Anakin zaraz wróci do domu.
I gdy tylko torgutanka powiedziała trzy, Anakin wpadł przez drzwi z powrotem. Zabrał klucze z komody i znów wybiegł przed nieszczęsne drzwi.
Gdy tylko upewnili się, że Anakin na prawdę pojechał, zdjęli wszystko co on im kazał powiesić.
Po czym powiesili to jeszcze raz, ale według własnego uznania.
Więc gdy Anakin razem z Padme i dwoma nosidełkami weszli do domu, oboje przeżyli ten sam szok.
Padme z powodu tego, że zrobili imprezę.
Anakin z powodu tego, że pod jego nieobecności wszystko pozmieniali.
Gdy minął pierwszy szok, oboje spojrzeli po sobie a później na przyjaciół, którzy uśmiechali się od ucha do ucha. Nawet Obi-wan sobie na to pozwolił. W końcu... choć raz mógł nie być poważny, prawda?
— Jesteście niemożliwi. — Pomimo, że te słowa wypowiedziała Padme kręcąc głową, to oboje byli pewni, że Anakin sam chciałby tak teraz powiedzieć.
Po krótkim przywitaniu się, posadzili bliźnięta do wcześniej naszykowanych krzeseł dla dzieci, a sami zajęli miejsca na krzesłach.
Pierwszy raz po całej wojnie mogli chwilę odpocząć. Odpocząć w gronie rodziny.
#03.08.2020 - opublikowano.
Obiecywałam i proszę. Rozdział jest.
Wiem że słabo wyszedł, ale cóż, życie.
Postaram się do następnego miesiąca coś wrzucić.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro