Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VII (1/2)

     Nigdy by nie przypuszczała, że sufit stanie się tak interesujący. Wlepiała w niego ledwo otwarte oczy, które poprzedniego wieczoru zawiesiły się w tym samym punkcie i nie chciały zamknąć. Myśli kłębiły się w jej głowie, co rusz bombardując Adę wciąż powtarzanymi obrazami.

     Odrzuciła kołdrę i energicznie wyskoczyła z łóżka, próbując czmychnąć przed nieuchronnym wariactwem. Na nic się to zdało. To znaczy- nie zwariowała, jednak wspomnienie uczepiło się solidnie i towarzyszyło do samego przedpołudnia.

     —­ Okej, teraz się skup ­— rzekła do siebie ochoczo przed wrotami do piekieł. Nie miała ochoty tam wchodzić. Rozejrzała się wokół rozpaczliwie, po czym wzięła głęboki wdech i drżącą ręką pchnęła drzwi. Zagłębiając się z każdym krokiem korytarzem ku ośmiogodzinnej męce, robiło jej się niedobrze. Ociągając się, odwlekała moment wtargnięcia do szatni.

     —­ Kurna, dzisiaj mecz! —­ Usłyszała za drzwiami uniesiony głos Kasi, a usta same rozciągnęły się w uśmiechu. —­ Znowu ta szarańcza zrobi sobie strefę kibica.

     —­ Jeszcze dobrze, że nie kocioł ­— skwitowała Marta.

     — Wywalę ten telewizor. Niepotrzebnie stary go założył. ­— Zamilkła na chwilę, by ściągnąć bluzkę przez głowę. ­— Z takiej fajnej knajpy powoli robi się burdel.

     —­ Cześć, burdelówki — przywitała je Ada.

     —­ Śmiej się ­— ofuknęła ją koleżanka. ­— Niedługo będziesz szorować zarzyganą podłogę po tych pijakach.

     — Wystarczy mi, że zbieram z niej swoją pracę.

     — Rzygi będą jej owocem.

     — Mam tylko nadzieję, że chociaż parkiet na tym skorzysta. —­ I od razu odpowiedziała na pytający wyraz twarzy Hanki: — Nie wiem jak, ale staram się nastrajać pozytywnie.

     —­ Od razu mówię, że nie będę sprzątać bełtów, bo dołożę swoich —­ oznajmiła Marta i dodatkowo uniosła rękę w odmownym geście.

     —­ Ja też —­ rzekły wszystkie zgodnie.

     — Na mnie nie patrzcie ­— żachnęła się Ada. ­— Sprząta ta, która stoi za barem. Nie upijajcie pijaków i nie będzie problemu.

     —­ Najchętniej pozbijałabym wszystkie flaszki na chorym łbie starego —­ odgrażała się Kaśka. — ­Niedługo zrobi się tu dom rozpusty.

     —­ A my będziemy wyskakiwać z fartuszków.

     — Nie bez powodu stary zamontował tę rurę. Niby stojak do kwiatów, a jakiś podejrzany.

     Wyszły z szatni z uśmiechem na ustach. Dobrze było rozpocząć pracę w towarzystwie energicznych osób.

     Ostatecznie jednak jeden rzut okiem na parszywy stolik, przy którym tyle się wydarzyło, sprawił, że różowy balonik szczęścia rozpękł się z niesłyszalnym hukiem. Nieprzyjemny dreszcz przebiegł fance po plecach.

     Przyszła tam z postanowieniem próby oswojenia się z przeszłością, a udało jej się to dopiero w drugiej połowie zmiany.

     —­ Ach!

     Kończąca międzyzmianę Kinga już pokierowała się w stronę wyjścia. Przypomniała sobie pewną ważną rzecz i wróciła do lady.

     —­ Był tutaj ktoś do ciebie —­ zwróciła się do Ady.

   — Do mnie? ­— zapytała zaskoczona dziewczyna. Myśli zakotłowały się w jej głowie. Serce zabiło mocniej, lecz szybko się opanowała. Niemożliwe. Nie daj sobie zwariować.

     — To pewnie Maciej —­ mruknęła mniej entuzjastycznie. Tylko czego mógł chcieć i po co nachodził ją w pracy?

     Kinga wzruszyła ramionami.

     —­ Powiedziałam mu, jak jutro pracujesz. Zapowiedział, że przyjdzie, gdy skończysz.

     — Dzięki.

     —­ To narka.

     Ada kiwnęła jej głową na odchodne. Tym razem Kinga już się nie wróciła.

     Chwilowa nadzieja, jakoby to Daniel o nią pytał, ulotniła się jak mgła przepędzona przez wiatr. Nierealna jak zniknięcie Anny, choć nie tak do końca, gdyby jej w tym pomóc...

     Do jutra raczej powinna się już pozbierać i ukryć strapienie przed Maćkiem. Gdyby teraz na nią spojrzał, z kilometra dostrzegłby, że coś było nie tak, a nie miała ochoty spowiadać się mu, by wysłuchiwać obelg pod adresem idola, który w oczach Macieja byłby co najmniej mięczakiem bez jaj.

     Ostatecznie perspektywa spotkania z przyjacielem rzucała plan na aktywne wykorzystanie tych kilku godzin po pracy. Przynajmniej zajęty czymś mózg przestanie myśleć o Danielu. Być może to najlepszy czas, by zajęła się sobą i nauczyła oddzielić prawdziwe życie od naiwnych fantazji fanki, jak radzili jej wszyscy mędrcy wokół. Może już czas dorosnąć?

     A może Maciej wiedział już o całym zajściu i postanowił wpaść po nią, by do końca dnia prawić jej kazania?

     Przygryzła wargę w zamyśleniu, a wyrwał ją z niego ręcznik, którym oberwała od Magdy.

     —­ Nie stój tak. Robota czeka.­ — Koleżanka sprowadziła ją na ziemię.

     Ada machinalnie otrzepała włosy. Nie wiadomo, co Magda nim wycierała, a znając ją, mogło to być wszystko.

     Wróciła do obowiązków, choć coś wciąż nie dawało jej spokoju.

     Korzystając z przerwy, od razu złapała za telefon. Podświetliła ekran z jakąś dziwną pewnością zobaczenia tam czegoś, co rozwiałoby wszelkie wątpliwości, choćby jeden krótki sms czy nieodebrane połączenie. Niczego jednak nie znalazła.

     Zmarszczyła brwi i po chwili wahania wybrała numer znajomego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro