Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9. Przeznaczenia nie oszukasz.

  Byłam w transie nic nie słyszałam i nic nie widziałam, próbowałam krzyczeć, ale na darmo. Byłam w nicości, czymś czego ludzki mózg nie pojmuje. To gdzie byłam nie było pomieszczeniem, ani kolorem. To nie miało koloru. Obraz zaczął się rozmazywać i usłyszałam tykanie zegara. Pojawiły się mroczki pod oczami i chciałam nareszcie otworzyć całkowicie oczy. Zaczęłam słyszeć pojedyńcze wrzaski, moje wrzaski. Krzyczałam, zaczynało powoli brakować mi powietrza. Otworzyłam usta i chciałam krzyknąć najgłośniej jak potrafię. Nagle otworzyłam oczy i z wrzaskiem usiadłam, łapczywie łapiąc powietrze.

  Byłam zalana potem, a moje ręce niesamowicie się trzęsły. Uniosłam głowę w górę, by spojrzeć gdzie się znajduję. Pierwsza ściana wyglądała zupełnie tak samo jak cały ten dom. Metalowa ze śrubami wykręconymi w nią. W dalszej obserwacji niestety ktoś mi przeszkodził.

– Witaj Olympio. – rzekł. Jego ohydna barwa głosu przyprawiała mnie o dreszcze. Powiedział moje imię jednak nie z pogardą, a z wyższością i satysfakcją. – Wyczekiwałem tu Ciebie.

Odważyłam się spojrzeć w górę, był to mężczyzna, którego znałam bardzo dobrze, był to mój ojciec - Red Skull.

– Zostaw mnie w spokoju! – krzyknęłam z bólem. – Nie możesz, raz, a dobrze zostawić mojej rodziny w spokoju?!

Ten jedynie zaśmiał się pobłażliwie.

– Czego rżysz?! – wrzasnęłam poza kontrolą. Od kiedy ja znam taki język? – Czego nie rozumiesz gnoju?!

– Kto Cię nauczył takiego języka młoda damo? Cóż, na pewno nie ja. – rzekł. Tego było już za wiele! On sobie ze mnie kpi?

– Zostaw mnie! Wypuść mnie, brata i mamę! – zaczęłam płakać, dając upust emocjom. Zostawcie mnie.

– Zostawcie mnie! – krzyknęłam gdy nagle przyszli umięśnieni mężczyźni z cholernymi strzykawkami

– Zostawcie mnie! – darłam się o pomoc, kiedy ci dwoje próbowali wstrzyknąć we mnie podejżaną substancję.

– Zostawc-..

Ciemność

Ból

Zostawcie mnie...

***

  Obudziłam się, a przede mną stała moja mama, posiniaczona, obolała, bez ducha. Zapłakana przytuliłam się do jej chudej postury.

– Ma-mamo... – załkałam z bólem i tęsknotą. – Co oni chcą zrobić?

– Csii... Nic nie zrobią... – uspokoiła mnie. – Nie pozwolę na to...

Szczęście, które przepełniało mnie po chwili zniknęło.

- A... A Tobby? – zapytałam niespokojnie. – Co z nim?

– Nie wiem. – przyznała załamującym się głosem mama. Samotna łza spłynęła po jej bladym policzku, lecz szybko ją starła. – Musimy się stąd wydostać.

Obie wstałyśmy i zaczęłyśmy szukać drogi ucieczki. Albo los nam sprzyjał, albo Skull coś przygotował. Wyszliśmy drzwiami, potem zaczęłyśmy błądzić pomiędzy korytarzami, ale mama doskonale znała drogę. Nie minęła chwila, a znalazłyśmy się w pewnej uliczce, która przyciągnęła moją uwagę.

– Mamo?

– Tak?

– W tym pokoju jest...

– Tobby. – stwierdziła szybko.

Spojrzałyśmy po sobie. Kiwnęła zrezygnowana głową w gęście zrozumienia, wydawałoby się, że zna już moje przeznaczenie. Mama zaczęła uciekać, a to ja miałam ocalić brata.

Otworzyłam drzwi do bunkru z hukiem. Tobby siedział na krześle lekko pochlipując. Obok niego stał mój ojciec z chytrym uśmieszkiem. W ręce miał strzykawkę.

– Stop! – krzyknęłam i podbiegłam, zapobiegając strzykawce w ręce Reda, wbiciu się w żyły Tobbyiego. Przez to trafiły w inne żyły. W moje żyły.

Przeznaczenia nie oszukasz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro