Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 6 ~

„Niespodziewana Pomoc"


Nie zapuszczaj się samotnie w te lasy, zastępco. – Słowa Dutcha rozbrzmiewały echem w mojej głowie.

Trzeba było wziąć sobie jego słowa do serca! Pomyślałam z poirytowaniem biegnąc przed siebie ile sił w nogach.

Ten dzień zapowiadał się całkiem spokojnie. Mary May zaprosiła mnie do siebie na obiad, po którym udałyśmy się do pastora Jerome'a z wizytą.
Pod wieczór postanowiłam wybrać się na krótki spacer przed snem i ku memu nieszczęściu zabłądziłam. Na domiar złego weszłam w drogę dzikiej pumie, która najwyraźniej miała zamiar spożyć mnie na kolację.

– Fantastycznie... – Mruknęłam zasapana zatrzymując się gwałtownie nad stromym urwiskiem.

Odwróciłam się w stronę lasu, z którego nacierało na mnie rozwścieczone zwierze. Szybkim ruchem wyjęłam mały nóż myśliwski i czekałam na stracie.

Zwycięzcą w tym pojedynku nie byłam, lecz jakimś cudem udało mi się przeżyć.

Zwierzę zatopiło swoje ostre zęby w moim ramieniu kiedy nagle rozległ się huk wystrzału i puma padła na ziemię martwa.

Oszołomiona takim zwrotem akcji rozejrzałam się dookoła wypatrując swojego wybawiciela. Miałam ochotę rzucić się mu na szyje kiedy nagle z lasu wyszedł Jacob Seed we własnej osobie.

Momentalnie cały entuzjam mnie opuścił.

Zerknęłam za ramię w stronę urwiska zastanawiając się jakie są szanse przeżycia skoku z takiej wysokości. Mocniej zacisnęłam dłoń na rękojeści noża czując jak ramię piecze mnie z bólu od ataku pumy.

– Nieroztropnie jest kręcić się po tych lasach samotnie. – Rzekł Jacob podchodząc spokojnie w moją stronę i opierając swój karabin o najbliższe drzewo. – Szczególnie kiedy jest ciemno.

Bez słowa przyglądałam się mężczyźnie, który wyjmował coś ze swojego plecaka. Ku memu zaskoczeniu był to bandaż i buteleczka z wodą utlenioną.

Jacob położył owe przedmioty na niewielkim głazie po czym ponownie chwycił swoją broń i ruszył w stronę lasu.

– Oszalałeś!? – Krzyknęłam za nim.

Seed zerknął na mnie pytająco.

– Po co mi pomagasz? Powinieneś zrzucić mnie z tego urwiska a potem zejść na dół by upewnić się, że nie przeżyłam, jak na prawdziwego złoczyńca przystało.

Wielkim niedowierzaniem był widok rozbawionego Jacoba Seed'a. Odwrócił się w moją stronę lustrując mnie od góry do dołu po czym rzekł.

– Jeszcze się przydasz kultowi. Najpierw powinnaś przejść inicjację oczyszczeni. Jeśli to się nie uda, wtedy ja będę musiał interweniować. – Mężczyzna zawahał się na chwilę po czym dodał – A poza tym jesteś wyjątkowo intrygującą kobietą.

Powiedziawszy to zniknął między drzewami pozostawiając mnie z mętlikiem z głowie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro