Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 5 ~

„Ucieczka"

Siedząc w tej klatce już drugi dzień zdążyłam zauważyć kilka powtarzających się sytuacji...

Na przykład Bobby – tęgi facet z łysiną, równo co godzinę wymykał się ze swojego posterunku (co w jego przypadku było pilnowaniem mnie bym nie nawiała) i znikał na 10-15 minut.

Zaś Penny...

– Co za idiotyczne imię dla faceta! – Pomyślałam gdy pierwszy raz je usłyszałam.

... Miał w zwyczaju opierać się o stalowe kraty mojej „willi" i robić sobie krótką drzemkę.

Logiczne więc było, iż postanowiłam wykorzystać ich brak kompetencji przy pierwszej lepszej okazji i postarać się stąd uciec.

– Jacob polubił tą pyskatą dziewuche. – Rzekł Bobby dopalając papierosa.
– Tak sądzisz? – Zapytał Penny nieco sennym głosem.

– Najwyraźniej. W innym przypadku już dawno byłaby martwa. No nic... – Bobby wyrzucił spalonego papierosa na ziemię po czym dodał – Zaraz wracam.

Czekałam w bezruchu i obserwowałam ich spod przymrużonych powiek udając, że śpię.

Nie musiałam długo czekać. Chwilę później Penny smacznie chrapał co oznaczało, że czas wprowadzić mój plan w życie.

Podeszłam po cichu do leżącego wartownika i delikatnie wyjęłam z jego kieszeni klucz.

Starając się nie robić zbędnego hałasu, otworzyłam drzwi od klatki i zamykając je za sobą ruszyłam w stronę wielkiego domu.

Nie widziałam Jacoba od naszej ostatniej konfrontacji co dawało mi nadzieję, że nie przebywa on aktualnie w obozie.

Postanowiłam wślizgnąć się do jego biura a tam spróbować znaleźć klucz od bunkra, w którym prawdopodobnie był przetrzymywany Pratt.

Bezszelestnie wspięłam się na drugie piętro sprawdzając najpierw czy biuro Jacoba jest puste. Weszłam do niego po cichu gratulując sobie w myślach sprytu i przebiegłości.

Szybko wzięłam się za przeszukiwanie szuflad z nadzieją, że znajdę klucz zanim Ci nieszczęśnicy Bobby i Penny zorientują się, że im zwiałam.

Powoli zaczęłam powątpiewać w odnalezienie klucza, kiedy nagle usłyszałam głos za swoimi plecami:

– Tego szukasz?

W drzwiach stał Jacob trzymając w ręku mój obiekt poszukiwań.

Westchnęłam poirytowana po czym odparłam:

– Przyszłam się tylko rozejrzeć...

Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem po czym zamykając za sobą drzwi podszedł do mnie.

Przyjrzał mi się uważnie na co warknęłam:

– No już, zaprowadź mnie do klatki, bez zbędnych scen.

Jacob uśmiechnął się delikatnie po czym wskazał mi drzwi i powiedział:

– Gdybyś nie była tak zachłanna to zapewne już dawno byłabyś daleko stąd.

Poczułam jak czerwienie się na twarzy.
Doskonale wiedziałam, że błędem było przychodzenie tutaj, a Jacob miał jeszcze czelność mi o tym przypominać.

– Mam nadzieję, że następnym razem nie będziesz tak lekkomyślna.

– Następnym razem? – Zapytałam nieco zdezorientowana.

– No jazda, zanim tamte dwa przygłupy włączą alarm.

Stałam jak słup i z szeroko otwartą buzią patrzyłam na rudowłosego zastanawiając się gdzie w tym wszystkim tkwi jakiś haczyk.

– Wypuszczasz mnie? – Chciałam się upewnić czy dobrze usłyszałam.

– Udało Ci się uciec. Nie spodziewaj się jednak jakiś specjalnych pochwał i gratulacji. Wynocha zanim się rozmyślę.

Posłałam mu podejrzliwe spojrzenie po czym bez dalszych zachęt ruszyłam w stronę drzwi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro