Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 43 ~

Potrząsnęłam gwałtownie głową i chwytając Josepha za ramię, pociągnęłam go w stronę auta, w którym czekali już na nas szeryf i Hudson.

Pchnęłam Josepha na tylne siedzenie po czym sama zajęłam miejsce pasażera.

— Ruszaj! — Krzyknął szeryf oglądając się za siebie.

Wcisnęłam gaz i auto ruszyło z piskiem opon.

Dookoła panował kompletny chaos; krzyki pasażerów, uciekająca zwierzyna, palące się lasy.

Klęłam w myślach, nie mogąc zrozumieć zaistniałej sytuacji.

— Szybciej! Szybciej! — Krzyczała Hudson, która siedziała z tyłu z Josephem i Prattem.

— Do bunkra. Musimy znaleźć bunkier! — Rzekł szeryf, a jego twarz była blada i przerażona.

— Zginiemy, zginiemy, zginiemy — Powtarzali w kółko Pratt i Hudson, zaś Joseph śpiewał cicho pod nosem.

— Zamknijcie się wszyscy! — Warknęłam, próbując skupić się na drodze.

Pędziliśmy przed siebie, omijając zawalone drzewa i innych ludzi, próbujących uciekać.

Pratt zaczął się modlić, kiedy nagle Hudson krzyknęła:

— Uważaj!

Nim zdążyłam zareagować, drzewo zawaliło się tuż przed samochodem, w skutek czego doszło do wypadku.

Uderzyłam głową w kierownicę po czym straciłam przytomność.

Ocknęłam się, kiedy ktoś wyciągał mnie z płonącego auta. Nie widziałam wyraźnie, wzrok miałam zamglony. Czułam ból w żebrach i jedyne co słyszałam to znajomy głos tuż przy moim uchu:

— Zaraz będziemy na miejscu, Ann. Wytrzymaj jeszcze trochę.

Z niedaleka dobiegło do nas wołanie:

— Pośpiesz się! Musimy zamykać.

Po kilku sekundach zalała mnie kompletna cisza i ciemność. Byłam pewna, że umarłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro