Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 42 ~

Wiele mogłam się spodziewać po Josephie Seedzie. Ale to, że uprowadził moich przyjaciół w ramach zemsty za rzekome zamordowanie jego rodzeństwa, przekroczyło moje przypuszczenia.

Wejście na teren jego kościoła nie sprawiło mi żadnych trudności. Edeniarze odprowadzali mnie wzrokiem, rzucając w moją stronę wiele negatywnych i obraźliwych słów. Nie dbałam o to.

W pełni skupiłam się na Josephie oraz moich przyjaciołach, którzy klęczeli na ziemi, skuci i pilnowani przez wyznawców kultu.

Nick Rye, Adelaide, Hurk, Sharky, Jesse Black, szeryf Whitehorse, pastor Jerome, Mary May, Grace Armstrong, Wheaty, Tracey, Tammy, a także zastępca Pratt i Joey Hudson.

Każdy z nich wiele wycierpiał. Każdy z nich walczył u mego boku oraz wspierał podczas mojego pobytu w Hope County.

Teraz zaś, klęczeli przede mną, kompletnie przerażeni i zasmuceni.

Zaklęłam z myślach i spojrzałam na Josepha, który dzierżąc w dłoni swój różaniec, przemówił:

A gdy zdjął piątą pieczęć, widziałem poniżej ołtarza dusze zabitych dla Słowa Bożego... — Mężczyzna wycelował we mnie palcem i kontynuował — Zrobiłaś z mojej rodziny męczenników. Jestem gotów odpłacić Ci tym samym. Jednak Bóg patrzy na nas i osądzi Cię na podstawie decyzji podjętych w tym właśnie momencie.

Joseph omiótł spojrzeniem moich przyjaciół. Wydawał się być spokojny, zupełnie inny niż podczas naszej ostatniej rozmowy. Mężczyzna ponownie spojrzał na mnie i dodał:

— Mówiłem Ci, że żyjemy w świecie na skraju przepaści, gdzie każda uraza, występek i wybór, jest świadectwem naszych grzechów. I dokąd zaprowadziły nas te grzechy? Dokąd zaprowadziły Ciebie? Twoich przyjaciół porwano i torturowano, i to wszystko Twoja wina. Mnóstwo ludzi zginęło z twojej winy. Cały świat stanął w ogniu, i to również jest twoja wina. Było warto?

Nie odpowiedziałam. W milczeniu śledziłam każdy ruch Josepha, co rusz, nerwowo zerkając na swoich przyajciół.

Joseph przeszedł obok mnie i stając u bramy swojego kościoła, rzekł:

— Kiedy zrozumiesz, że nie każdy problem da się rozwiązać przy użyciu kul? Wielokrotnie zastanawiałem się, co takiego spotkało Cię w przeszłości, że teraz jesteś tak zawistną i rządną zemsty osobą. Kiedy się tu zjawiłaś, dałem Ci szansę, byś odeszła, lecz postanowiłaś inaczej.

Joseph westchnął głęboko, stając naprzeciwko mnie.

— Teraz, w obliczu Boga, składam Ci tę propozycję po raz ostatni. Odłóż broń. Zabierz swoich przyjaciół. Zostaw mi mój lud i odejdź w pokoju.

— W pokoju? Chyba cię pojebało! — Krzyknęła Hudson, na co jeden z Edeniarzy wymierzył jej solidny cios w szczękę.

— W ogóle nie powinno nas tutaj być — Szepnął żałośnie Pratt.

Spojrzałam na szeryfa, który jedynie pochylił głowę i rzekł krótko:

— Wiesz co robić, zastępco.

Ponownie zwróciłam się ku Josephowi.

— Pamiętaj... Bóg patrzy.

— Nie — Oznajmiłam stanowczo — Nie odejdę. Nie po tym wszystkim.

Seed pokręcił głową z wyraźną dezaprobatą.

— Każda uraza. Każdy występek. Każdy wybór jest świadectwem naszego grzechu — Rzekł mężczyzna — John się mylił. Twoim grzechem nie jest gniew. Twoim grzechem jest pycha. Pożałujesz tej decyzji, zastępco...

— Wystarczy — Przerwałam mu — Już wystarczająco dziś powiedziałeś. Teraz wysłuchasz mnie.

— Nie widzę powodu bym miał to uczynić. Jesteś grzesznicą, która zasługuje na potępienie!

— Poddasz się — Powiedziałam spokojnie na co Joseph posłał mi pełne oburzenia spojrzenie — Poddasz się, a w zamian oszczędzę Twoje rodzeństwo.

Seed był wyraźnie zdezorientowany. Za moimi plecami usłyszałam ciche szepty i pełne niedowierzania głosy moich przyjaciół.

Sięgnęłam po swoją krótkofalówkę i przemówiłam:

— Tu Annabeth. Wasz brat czeka na dowody moich słów.

Przez chwilę była cisza, kiedy nagle ze słuchawki przemówił Jacob:

— To koniec, bracie. Przykro mi.

Wyłączyłam krótkofalówkę i spojrzałam wyzywająco na Ojca, który z niedowierzaniem wpatrywał się przed siebie. Wyjęłam kajdanki i podchodząc do niego, oznajmiłam:

— Już nic nie wskórasz. Poddaj się dobrowolnie.

Mężczyzna zachwiał się w miejscu i zaczął mówić łamliwym tonem:

— Wybacz im, Ojcze, gdyż nie wiedzą co czynią. A gdy zdjął siódmą pieczęć, nastało w niebie milczenie. Widziałem siedmiu aniołów, którzy stoją przed Bogiem i dano im siedem trąb...

Nagle ptaki zerwały się z pobliskich drzew. Zmarszczyłam brwi, zaskoczona ich zachowaniem. Ponownie spojrzałam na Josepha, kiedy kątem oka dostrzegłam, że z pobliskiego lasu ucieka stado jeleni.

I nastąpiły grzmoty donośne, i błyskawice, i trzęsienie ziemi,  — Joseph kontynuował, zupełnie nie zważając na to co się wokół niego działo — I usłyszałem donośny głos mówiący, że ze świątyni do siedmiu aniołów; Idźcie i wylejcie siedem czasz gniewu Bożego na ziemię.

W tym momencie zawył głośny alarm. Rozejrzałam się dookoła, czując narastającą we mnie panikę.

Co się dzieje? — Pomyślałam.

Szeryf Whitehorse podbiegł do Josepha, mówiąc:

— Josephie Seed. Jesteś aresztowany.

W momencie, kiedy wyjął kajdanki, oślepiło nas jasne światło. Zasłoniłam ręką oczy, czując pod stopami trzęsienie ziemi.

Niepewnie spojrzałam za Josepha i dostrzegłam ogromny wybuch, który z zawrotną prędkością niszczył wszystko na swojej drodze.

Alarm ucichł. Teraz dało się usłyszeć jedynie panikę wśród otaczających mnie ludzi. Zwierzęta i ptactwo uciekały w przeciwnym kierunku od wybuchu, a ja wpatrywałam się przed siebie niczym zahipnotyzowana.

— O Boże... — Szepnęłam, przykładając sobie dłoń do ust — On miał rację.

— Annabeth! Ann! — Usłyszałam głos Jacoba, dochodzący z mojej krótkofalówki — Jesteś tam?

Wolno sięgnęłam po urządzenie i zapytałam tępo:

— Czy Ty też to widzisz?

— Tak, Ann. Bierz Josepha i natychmiast ruszajcie do najbliższego bunkra. Będziemy tam na was czekać.

Kiwnęłam sztywno głową, kiedy nagle dotarło do mnie to całe zamieszanie. Moi przyjaciele krzyczeli w popłochu, wskakując do samochodów, Edeniarze z wyraźnym strachem biegali dookoła, szukając odpowiedniego miejsca na ukrycie się przed nadchodzącą falą wybuchu. Jedynie Joseph pozostawał spokojny.

Ojciec wpatrywał się we mnie z wyraźnym triumfem na twarzy i rzekł:

— Mówiłem Ci, że Bóg nie pozwoli mnie zabrać.

Pratt podbiegł do mnie i ciągnąc mnie w stronę samochodu, krzyknął:

— Nie stój tak, Annabeth! Musimy uciekać! To koniec świata! On miał rację. On, kurwa, miał rację!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro