Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 41 ~

Pov. Annabeth:

Stałam na tarasie i w ciszy słuchałam tego co Joseph miał mi do powiedzenia. Wszystkie trzy bunkry zostały zniszczone, toteż mężczyzna żył w przekonaniu, iż jego rodzeństwo nie żyje.

Głos mu się łamał, kiedy mówił:

Kolejna pieczęć została otwarta. Moja rodzina... Moi bracia, moja siostra, odebrano mi ich! Zabrał ich wąż z mojego ogrodu!

Słyszałam jak Joseph pociąga nosem, nie kryjąc swojego smutku. Wziął głęboki oddech i kontynuował:

Myślałem, że rozumiem boski plan. Ale myliłem się. Byłem ślepy.

Joseph zaśmiał się rozpaczliwie, a ja poczułam dziwne ukłucie żalu. On naprawdę kochał swoją rodzinę. Nastąpiła chwila ciszy po czym mężczyzna westchnął głośno i dodał znacznie poważniejszym i pełnym nienawiści głosem:

Lecz odzyskałem wzrok. Zabrałaś mi moją rodzinę, bym przejął Twoją. Dlatego powitam ich z otwartymi ramionami... Tak jak i Ciebie, zastępco. Będę czekać na Ciebie tam, gdzie wszystko się zaczęło.

Połączenie zostało przerwane. Spojrzałam przed siebie, na otaczający mnie las. Dookoła dało się usłyszeć śpiew ptaków i szum pobliskiego strumienia. Wezbrał we mnie lekki niepokój. Joseph na mnie czekał i był rozwścieczony. Przez chwilę zastanowiłam się nad swoim planem. Czy wszystko pójdzie tak jak to sobie zaplanowałam? Miałam wątpliwości, jednakże nie było już mowy o odwrocie.

— Przemyśl to, Ann — Nalegał Jacob, kiedy opuszczałam jego dom.

Faith siedziała na fotelu, w ciszy wpatrując się w podłogę, zaś John z wyraźnym niezadowoleniem krążył po salonie.

— Pójdziemy tam razem... — Kontynuował Jacob, lecz przerwałam mu machnięciem ręki.

— Nie. To ja muszę to zakończyć. Raz na zawsze — Oznajmiłam stanowczo.

— A dziecko? — Zapytała nagle Faith i spojrzała mi w oczy — Co z dzieckiem? Nie boisz się o nie?

Nie odpowiedziałam. Niepewnie zerknęłam na Jacoba, który był wyraźnie spięty. Westchnęłam cicho i chwyciłam za klamkę od drzwi, kiedy nagle John się odezwał:

— Ty wciąż nie rozumiesz... — Mężczyzna nie krył swojej złości — On to przewidział. Zabijesz nas wszystkich!

— Zamilcz, John — Warknął Jacob.

— Ty też w to nie wierzysz! — Najmłodszy Seed zwrócił się ku bratu — Ty i ta Twoja głupia...

— Zamilcz — Powtórzył Jacob i spojrzał z góry na Johna, na co ten zamknął usta i posyłając mi pełne wyrzutów spojrzenie, wyszedł na taras.

Omiotłam spojrzeniem Faith i Jacoba po czym rzekłam na pożegnanie:

— Do zobaczenia niebawem.

Wyszłam z domu i wzięłam głęboki oddech. Chwyciłam swoją krótkofalówkę i oznajmiłam krótko:

— Dutch. Tu Annabeth. Idę po Josepha.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro