~ 31 ~
„Poświęcenie słabych"
– Tylko Ty... Tylko Ty mogłaś tego dokonać, Ann. Tylko Ty, mogłaś zdobyć jego zaufanie. Od początku byłaś tylko Ty. Zdałaś swój test. Dokonałaś ofiary, bym w końcu mógł wyzwolić Cię spod hipnozy... Przepraszam.
Owe słowa dźwięczały mi w głowie. Wokół mnie panowała kompletna ciemność. Nie wiedziałam gdzie jestem, ani co się wydarzyło. Męczyły mnie tylko straszne wyrzuty sumienia, których powodu jeszcze nie znałam.
– Nie... Nie!
Momentalnie zaczynałam odzyskiwać świadomość. Przetarłam zmęczone oczy, kiedy ktoś gwałtownie chwycił mnie za ramiona i potrząsając mną krzyknął:
– Coś Ty, kurwa, zrobiła!?
W tamtym momencie całkowicie oprzytomniałam. Przede mną stał Wheaty, celując z pistoletu prosto w moją głowę.
– Co... – Byłam totalnie zdezorientowana. Usłyszałam cichy krzyk obok i zerknęłam w tamtą stronę. To co ujrzałam kompletnie zwaliło mnie z nóg.
U mych stóp leżał martwi Eli.
Z mojego gardła wyrwał się głośny krzyk rozpaczy. Chciałam do niego podbiec, lecz Wheaty mi to uniemożliwił:
– Zabiłaś go! On Ci ufał... Wszyscy Ci ufaliśmy! – Gwałtownie potrząsał moim ramieniem, nie opuszczając pistoletu.
Wtedy podbiegła do nas Tammy. Odciągnęła ode mnie Wheaty'ego i chwytając go za ramiona rzekła roztrzęsionym głosem:
– Uspokój się! To nie ona. To był Jacob. Zmanipulował ją, a my daliśmy się znowu na to nabrać.
Wheaty opuścił broń i zakrywając twarz dłońmi, zapłakał żałośnie.
Ze łzami w oczach zbliżyłam się do Eli'ego i chwytając jego jeszcze ciepłą dłoń, szepnęłam:
– Tak mi przykro... Ja nie...
Nie było mi dane dokończyć. Tammy chwyciła moje ramie i szarpnięciem przyciągnęła do siebie po czym wycedziła przez zęby:
– Znajdź tego skurwiela. Znajdź Jacoba i go zabij. Bo kiedy znów Cię zobaczę... Bóg mi świadkiem, że zabiję Cię osobiście.
Po tych słowach pchnęła mnie w stronę drzwi, nie dając mi szansy na pożegnanie się z Elim.
Wybiegłam z bunkra czując ogarniającą mnie wściekłość i bezsilność. Byłam mordercą niewinnych. Wbrew sobie.
Uklękłam na leśnej ścieżce i gorzko zapłakałam.
– Eli... – Szepnęłam pod nosem, a łzy spływały po mojej twarzy. – Przepraszam.
Nie wiem ile czasu spędziłam na tej ścieżce, lecz kiedy zapadł zmrok, wiedziałam już co zrobić. Czas skonfrontować się z Jacobem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro