Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 29 ~

„Hotel Grandview"

Obudził mnie potworny ból głowy. Niechętnie otworzyłam oczy i dostrzegłam, że znajduję się w nieznanym mi pokoju. Spojrzałam na szafkę obok, na której leżał mój pistolet i nóż myśliwski.

Wstałam z łóżka i wyjrzałam przez okno. Znajdowałam się w jakieś chacie pośrodku lasu.

– Jak się tutaj znalazłam? – Zapytałam samą siebie pod nosem, kiedy nagle drzwi za mną stanęły otworem.

Odwróciłam się i ujrzałam Wheaty'ego, trzymającego butelkę wody.

– Widzę, że już nie śpisz, zastępco.

– Co tutaj robię? – Zapytałam, ponownie siadając na łóżko.

– Straciliśmy z Tobą kontakt po odbiciu zakładników. Szukaliśmy Cię wszędzie. Baliśmy się, że Jacob Cię dopadł. – Rzekł Wheaty podając mi wodę. – Znalazłem Cię wczoraj wieczorem, kiedy wracałem z patrolu.

– Gdzie?

– Cóż... – Zaczął niepewnie chłopak. – Poczułem najpierw straszny smród, następnie wycie wilków. Przyspieszyłem kroku, chcąc jak najszybciej wrócić do bunkra, gdy natknąłem się na kilka ciał.

Poczułam jak wszystkie kolory odpływają mi z twarzy. Starałam się jednak zachować spokój, by nie wzbudzić podejrzeń.

– Byłam wśród nich?

– Nie do końca... Zawiadomiłem Eliego i Bojówki by zajęli się tą sprawą po czym ruszyłem przed siebie, obawiając się ataku wilków. Ciebie znalazłem pół kilometra dalej. Siedziałaś pod drzewem. Nieprzytomna, zmarznięta i cała zakrwawiona. Bałem się, że też nie żyjesz. Dobrze, że udało Ci się uciec. Pamiętasz może kto was zaatakował?

Kiwnęłam przecząco głową, unikając jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego.
Wheaty westchnął głęboko i oznajmił:

– Daj znać, kiedy będziesz gotowa ruszyć dalej. Nie jest tutaj bezpiecznie, ale nie dałem rady donieść Cię do bunkra.

– W porządku. Dzięki za pomoc.

Ostatni z Edeniarzy wydał z siebie cichy jęk po czym padł na ziemie. Rozejrzałam się dookoła, chcąc upewnić się czy to już wszyscy, po czym chwyciłam krótkofalówkę i oznajmiłam:

Hotel Grandview oczyszczony.

Chwilę później nadjechały auta, z których wyskoczyli rozweseleni mieszkańcy Hope County. Wraz z nimi był Eli, który podszedł do mnie i rzekł:

– Dobra robota, zastępco. Jacoba mocno zaboli strata tego miejsca. Wiele bym dał, by zobaczyć jego wredny pysk jak się dowie, że stracił swoje miejsce tortur.

Wzdrygnęłam się na te słowa i spojrzałam na budynek, w którym po raz pierwszy zaznałam hipnozy.

Członkowie ruchu oporu uwolnili kilku ludzi, którzy wciąż przebywali wewnątrz hotelu. Zapakowali ich do aut i zawieźli w bezpieczne miejsce, gdzie nie będą stwarzać zagrożenia. Nie wiadomo, jak długo byli w rękach Jacoba.

Niestety świętowanie nie trwało zbyt długo. A przynajmniej nie dla mnie.

Gdy tylko opuściłam teren hotelu Grandview, usłyszałam głos Jacoba w krótkofalówce:

– Moi ludzie już po Ciebie idą, Annabeth. Do zobaczenia niebawem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro