Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 25 ~

„ Rye i synowie"

Nicka Rye'a poznałam w pierwszym tygodniu mojego pobytu w Hope County. Nasza znajomość zaczęła się podczas misji odzyskania  jego samolotu. Nick był tym typem człowieka, któremu gęba się nie zamykała. W krótkim czasie dowiedziałam się, iż jest on mechanikiem i pilotem z rodziny wybitnych lotników wojskowych. Tak przynajmniej powiedział.

Zarówno Nick jak i jego żona Kim byli przesympatycznym ludźmi. Z chęcią pomogłam tej dwójce pozbyć się zagrażającym im Edeniarzy. Zapewniłam ich również, że jeśli kiedykolwiek będą potrzebować mojej pomocy to mają dać mi znać.

Tego dnia byłam w Fall's End w odwiedzinach u pastora Jerome'a. Rozmawialiśmy na temat położenia bunkra Johna, kiedy nagle usłyszałam spanikowany głos Kim w krótkofalówce:

– Zastępco!? Zastępco! Jesteś tam?

Zerwałam się na równe nogi gotowa do akcji i chwytając krótkofalówkę zapytałam:

– Co jest grane, Kim?

– Potrzebuję Cię! Błagam przyjedź!

Bez pożegnania wybiegłam z kościoła i wsiadłam do samochodu.

Już z daleka dało się usłyszeć krzyk Kim. Szybko opuściłam pojazd i ruszyłam do domu Rye'ów, obawiając się najgorszego.

Wpadłam do środka z wycelowaną bronią szukając wrogów, lecz w środku znajdowała się jedynie Kim.

– Kurwa, nie mam pojęcia gdzie jest Nick. – Rzekła Kim cała roztrzęsiona.

Kobieta kurczowo trzymała się za brzuch a ja momentalnie zbladłam.

– O matko, Ty rodzisz! – Krzyknęłam w panice nie wiedząc co robić.

Podbiegłam do niej i pomagając jej wstać z kanapy oznajmiłam:

– Zawiozę Cię do położnej. Wytrzymaj jeszcze trochę!

W tym momencie do domu wszedł Nick. Spojrzał na nas szczerze zaskoczony, lecz dopiero po chwili dotarło do niego co się dzieje.

– Gdzie Ty, kurwa byłeś!? – Zapytała Kim z pretensją. – Podaj mi rękę. Nasza mała zdecydowała, że już czas.

Szybko chwyciłam kluczyki do auta i pomogłam Nickowi wyprowadzić Kim z domu.

– Zastępco, Ty prowadzisz. – Oznajmił mężczyzna pomagając żonie wsiąść do samochodu.

Szybko wskoczyłam za kierownicę i z piskiem opon wyjechałam z ich posesji.

Po drodze nie obyło się bez kłótni i wyzwisk. Nick skomlał, że Kim za mocno ściska jego rękę, zaś kobieta ewidentnie była już na skraju wyczerpania.

Droga zajęła nam okołu piętnastu minut, jednakże z tego całego stresu miałam wrażenie jakbyśmy jechali conajmniej kilka godzin.

Po dojechaniu na miejsce wyskoczyłam z auta i pomogłam Nickowi wprowadzić Kim do środka domu, gdzie czekała już na nas położna.

Cały poród spędziłam na zewnątrz. Musiałam ochłonąć. Był to wyjątkowo intensywny i stresujący dzień.

Siedziałam na werandzie, kiedy nagle usłyszałam za sobą kroki. Odwróciłam się i ujrzałam Nicka wraz ze swoją żoną i małą córeczką.

– Hej. – Rzekł mężczyzna z błogim uśmiechem. – Chcesz poznać swoją chrześnicę?

Poczułam jak łzy wzruszenia cisną mi się do oczu. Podeszłam do świeżo upieczonych rodziców i ich nowego członka rodziny.

– Jest taka piękna... – Szepnęłam chwytając drobną rączkę dziewczynki. – Jak się nazywasz, maleńka?

– Carmina. – Oznajmił dumnie Nick.

Kim chwyciła moją dłoń i ściskając ją rzekła:

– Dziękuję, Annabeth. Za wszystko co dla nas zrobiłaś. Jeśli będziesz czegoś potrzebować to wiedz, że możesz zawsze na nas liczyć.

Uśmiechnęłam się wdzięcznie nie spuszczając wzroku z małej Carminy.

Po tym jak odwiozłam rodzinę Nicka do domu, udałam się nad jezioro by pobyć sama z własnymi myślami.

Cieszyło mnie ich szczęście. Byli wspaniałą rodziną. Jednak patrząc na nich, w głębi serca czułam zazdrość. Byłam świadoma, iż prawdopodobnie sama nigdy nie będę w stanie założyć własnej rodziny. Nie z taką przeszłością. Nie z Oliverem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro