love, Harry
Czołem nasze kochane Robaczki :*
Wiem, że tym shotem nie zaskarbimy sobie waszej sympatii, ale cóż. Postanowiliśmy zaryzykować, że nas nie zabijecie 😅
Miłego czytania :)
P.S ten shot zawiera smut 😕 Przepraszam was za to, ale Kamil mnie zmusił do napisania go, pod bardzo ciężką karą 😂
***
Mieszkałem z przyjaciółką w wynajmowanym mieszkaniu. Nasze cztery kąty były przytulne i niedrogie. Dopiero oboje zaczęliśmy pracować, wiec nie było nas stać na nic lepszego. Codziennie wracaliśmy tym samym autobusem nr.9. Jechaliśmy tylko trzy przystanki. Właściwie można było tę odległość z powodzeniem pokonać pieszo. My jednak korzystaliśmy z komunikacji miejskiej. Wynikało to z lenistwa i pewnego rodzaju znudzenia.
Codzienność była szara i monotonna. Mijaliśmy sklep samochodowy, kawiarnię, smażalnie, klub dyskotekowy "Muflon", mały mostek, pocztę, przedszkole i już byliśmy na miejscu. Przeważnie o tej samej godzinie spotykaliśmy też tych samych ludzi. Wśród nich był ON. Wysoki, przystojny brunet, świetnie zbudowany, elegancko ubrany. Widząc go mówiliśmy: "Popatrz, chłopak z katalogu". Tay wzdychała na jego widok, ja nie. Dobrze wiedziałem, że to nie chłopak dla mnie. Taylor godzinami marzyła o nim. Czuła, że kiedyś będzie jej. Twierdziła, że go kocha, ale mimo to zmieniała facetów jak skarpetki. Była ładna, zgrabna i pewna siebie. A ja, cóż.. Wydawało się, że jestem zwykłym chłopakiem, owszem ładnym, z długimi, niesfornymi, roztrzepanymi włosami. Duże zielone oczy zawsze zdradzały stan mojego ducha, a po za tym byłem bardzo nieśmiały.
Którejś soboty znajomi organizowali ognisko. Najpierw jednak wybraliśmy się na dyskotekę do "Muflon". Już tam doszedłem do wniosku, że nie będę pasować do towarzystwa. Powiedziałem znajomym, że rezygnuje z ogniska. Byli trochę niezadowoleni, ale zaraz potem zapomnieli o tym. Siedziałem na krześle i nie myślałem o niczym. Zbliżała się godzina o której mieliśmy wyjść. Zamknąłem oczy i zastanawiałem się czy kiedykolwiek poznam kogoś, kogo pokocham z wzajemnością. Wtedy ktoś wziął mnie za dłoń. Otworzyłem oczy i z wielkim trudem opanowałem się, by nie krzyknąć. Przede mną stał "chłopak z katalogu".
- Zatańczysz? -zapytał.
Mruknąłem coś pod nosem i wstałem. Tańczyłem z tym "cudem natury" i czułem się trochę skrępowany. Wydawało mi się, że wyglądam przy nim jak Kopciuszek. Taniec z nim nie sprawiał mi żadnej przyjemności. Żałowałem, że mu nie odmówiłem. Wydawał mi się taki pewny siebie. Ale gdy zaczęliśmy rozmawiać o dziwo, wcale był taki, jak myślałem. Sprawiał wrażenie, jakby się wstydził, czy bał, aby nie powiedzieć czegoś niewłaściwego.
Po tym jak znajomi postanowili zakończyć dzikie harce na imprezie i udać się w miejsce ogniska, ja ruszyłem w stronę mieszkania. Pogoda była wspaniała. Piękna, czerwcowa noc, niebo usłane gwiazdami i między nimi księżyc w całej swojej okazałości. To wszystko nastrajało do marzeń. Było tak romantycznie, mógłbym iść na koniec świata. Po chwili usłyszałem za sobą czyjeś kroki. To był ON! Zapytał, czy może mnie odprowadzić. Zgodziłem się. Rozmawialiśmy o wszystkim. Wydawało mi się, że znam tego faceta od dziecka. Spacer był wspaniały. Nie zauważyłem, kiedy mineliśmy moje mieszkanie. Nie mogłem uwierzyć, że to ja, szara mysz, idę u boku "chłopaka z katalogu". Czas płynął szybko, a tematy rozmów się nie kończyły. Umówiliśmy się na następny dzień.
*
- Dzień dobry. Wydaje mi się, że znam cię całe wieki, a j nawet nie wiem, jak masz na imię.
- Wczoraj byliśmy tak pochłonięci rozmową, że nie przedstawiliśmy się sobie. Mam na imię Harry.
- Nicholas, ale wszyscy mówią do mnie Nick. Miło mi i przepraszam, że nie zachowałem się, jak na Geltelmana przystało.
- Nie ważne, przecież nic się nie stało.
Śmialiśmy się i ciągle mieliśmy o czym rozmawiać. Dla mnie zaczynało się coś pięknego. Długo wmawiałem sobie, że nic do niego nie czuję, że jest tylko doskonałym towarzyszem rozmów. A jednak już wtedy kochałem go za to, że był wspaniałym człowiekiem.
Przez pół roku spotykaliśmy się codziennie. Choć przez moment musieliśmy być razem. Zbliżały się dwudzieste dziewiąte urodziny Nick'a. Poszedłem do niego z dużym bukietem róż.
- Czyżbym był pierwszym gościem? -zapytałem
- Pierwszym i ostatnim. Jesteś jedyną osobą, z którą chciałbym spędzić ten wieczór. -odpowiedział bardzo poważnie.
- Ale dlaczego? Przecież.. -zacząłem się jakąś, byłem trochę zmieszany.
- Nie pytaj dlaczego. Sam nie wiem, jak ci to powiedzieć. Nie wiem, co się ze mną dzieje. Boję się tego, co czuję do ciebie, ale to jest silniejsze ode mnie. Wiem, że możesz teraz mnie wyśmiać, ale ja jeszcze nigdy tak się czułem. Nigdy nie znałem tak wspaniałego chłopaka jak ty! Proszę, pomóż mi. Jeśli ty mi nie pomożesz, wszystko straci sens.
Pierwszy raz widziałem u niego taki wyraz twarzy. Nie wiedziałem, co mam odpowiedzieć.
- Nick, posłuchaj. Jesteś wspaniałym człowiekiem i wspaniałym przyjacielem, jednak nie powinniśmy.. - nie zdążyłem dokończyć. Wybiegł z domu, a ja za nim. Byłem zrozpaczony. Stałem na środku ulicy i nie wiedziałem, co mam robić. Płakałem. W głowie miałem pustkę, a serce przepełnione uczuciem.
*
Minęły dwa tygodnie bez Nick'a. Byłem przekonany, że to koniec, aż kiedyś, gdy wracałem z pracy, zobaczyłem go. Na mój widok odwrócił się. Czułem się podlega. Nie rozumiałem go. Pierwszy raz w życiu nie rozumiałem drugiego człowieka. Napisałem długi list, w którym wyznałem mu wszystko. Opisałem, co czułem, chciałem ocalić naszą miłość. Następnego dnia znalazłem kartkę w drzwiach: "To ja Cię kocham nad życie, ale nie potrzebuje litości. Brzydzę się nią. N"
Nie rozumiałem. Próbowałem spotkać się z nim, oczywiście z marnym skutkiem. W tym czasie moja przyjaciółka zmieniła mieszkanie, zostałem, więc sam ze swoimi problemami. Byłem załamany. Kochałem, tęskniłem i czekałem. Zacząłem pisać pamiętnik i wiersze. Musiałem wyrzucić z siebie całe cierpienie.
Kiedyś Cię odnajdę..
Wtedy zatrzyma się czas,
Zatrzyma się nad nami noc
Las okryje nas szumem..
Kiedyś Cię odnajdę...
*
Dowiedziałem się od znajomych, że Nick wyjechał do Londynu. Zaczął tam pracować. Dwa miesiące później w swojej skrzynce znalazłem zaadresowany do mnie list, bez nadawcy, bez znaczka. To tak jakby ktoś tu przyszedł i go tu wrzucił. Zdziwiony otworzyłem go i już wiedziałem od kogo jest. Pachniał nim.
Tęsknota, to takie dziwne słowo.
Chyba lepsze by tu pasowało "żal"
Powodzenia, Nicholas.
Nie wiedziałem, co mam o tym myśleć. Nadal nic nie rozumiałem. Nie mogłem nawet do niego napisać, zadzwonić. Cierpiałem bardzo, nikłem w oczach, schudłem, zbladłem. Nie chciało mi się żyć. Pytałem sam siebie "dlaczego tak się stało, dlaczego nie jesteśmy razem?"
*
Minął rok tęsknoty, smutku, bólu. Najgorsze było to, że nie mogłem nic zrobić, nic zmienić. Ciągle czekałem, wierzyłem, że odezwie się wreszcie.
Pewnego szarego dnia wreszcie przyszła upragniona wiadomość. Jeden ze znajomych wręczył mi trochę styraną kartkę.
Proszę Cie bardzo tylko o jedno, ostatnie spotkanie. Bardzo Cię proszę, ten jedyny raz.
Płakałem ze szczęścia i rozpaczy. Od razu napisałem na kartce kilka słów i poprosiłem znajomego o dostarczenie owej wiadomości.W międzyczasie zmieniłem mieszkanie, więc pewnie trudno mu było mnie znaleźć, albo i nie. Prawdopodobnie zmowa milczenia działa tylko w moim kierunku.
*
W dniu spotkania, czułem się jakby coś mnie przygniotło. Z niecierpliwością czekałem, aż się zjawi. Wyglądałem cały czas przez okno. Nagle zobaczyłem go. Zbliżał się. Był ciągle tak samo przystojny. Kiedy stanęliśmy naprzeciwko siebie miałem łzy w oczach. Nie wierzyłem w to, że on tu jest.
Ciemny, niesforny kosmyk włosów, jak zwykle, opadał mu na czoło. Uśmiechnął się do mnie lekko. Był także wzruszony.
Boże, tyle na to czekałem!
Jego słowa mnie jednak zmroziły.
- Dlaczego mi to zrobiłeś, dlaczego nie powiedziałeś mi prawdy? Zawsze byliśmy sobie bliscy. Dlaczego nie odważyłeś się na szczerość? Wierzyłem ci bezgranicznie. Harry, powiedz mi dlaczego. Co złego ci zrobiłem?
- Nick, o czym ty mówisz? Ja nic nie rozumiem -płakałem, nie mogłem się opanować.
- Harry, bądź choć teraz taki jak dawniej. To i tak nie ma teraz większego znaczenia, ale chcę cię zapamiętać takiego jak dawniej, prawdziwy.
- Co mam ci powiedzieć? Że cię kocham? To ja powinienem zapytać, co ci zrobiłem, że mnie zostawiłeś i wyjechałeś.
- A twój chłopak? Przecież odkąd się znamy, masz kogoś. Wiem o tym, szkoda że nie od ciebie. To by tak nie bolało.
- Nick, jedynym mężczyzną, jakiego miałem w swoim życiu, byłeś i jesteś ty. Nigdy cię nie okłamałem.
- Jak to? To Taylor..
- Tay?
- Dostałem od niej wiadomość. Opisywała ciebie i twojego chłopaka. Pierwszy raz powiedziała mi o tym przed moimi urodzinami.
- Jak mogłeś jej uwierzyć? Dlaczego nie porozmawiałeś ze mną?
- Chciałem, ale to było coś, z czym nie mogłem się pogodzić, za bardzo ci ufałem. Boże, wybacz.
Rzuciliśmy się sobie w ramiona i pierwszy raz tak cudownie mnie pocałował. Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Tę noc spędziliśmy razem.
Nick leżał nago na łóżku i uśmiechał się szeroko. Usadowiłem się między jego nogami i zacząłem obsypywać pocałunkami jego brzuch. Był cudowny. To był mój pierwszy raz, dlatego chciałem wypaść przed mężczyzną jak najlepiej. W momencie gdy dotarłem do jego podbrzusza poczuł jak coś go dotyka moją szyję. Podniosłem się powoli i ujrzałem pod sobą stojącą męskość bruneta. Spojrzałem oczekująco w brązowe oczy Nick'a. Mężczyzna zagryzł wargę. Następnie uśmiechnął się jednoznacznie i przymknął oczy. Wziąłem głęboki wdech. Powtórzyłem sobie w myślach kilka razy, że tego chcę i on też. Pocałował em leciutko sam czubek członka by następnie obdarować takimi samymi muśnięciami resztę przyrodzenia. Kątem oka dostrzegłem jak jego brązowooki co rusz zaciska powieki i wygina w grymasie rozkoszy wargi. Ta jedna zmiana na jego twarzy doprowadziła mnie do tego, że sam poczułem jak mój penis domaga się zainteresowania. Rozpocząłem długą zabawę polegającą na leniwym oblizywaniu trzonu. Od czasu do czasu pochłaniałem ustami całą jego męskość.
Powoli do moich uszu zaczęły dochodzić ciche westchnienia. Szczęśliwy ze swojej roboty rozchyliłem jeszcze bardzie nogi ciemnookiego i oblizał całe jego krocze. Ponownie wrócił do muskania przyrodzenia, lecz tym razem zacząłem dotykać i masować jego jądra. Westchnienia stały się głośniejsze i szybsze. Chyba mocno wczułem się w rolę, bo nieco "podgryzłem" główkę jego penisa.
- Wystarczy! – przerwał mi zabawę i posadził na swym podbrzuszu.
Nick jednym ruchem powalił mnie na plecy i zawisł nade mną. Wbił się niespodziewanie w moje usta. Jego dłoń gładziła moją klatkę piersiową, zahaczając o sutki. Jęknąłem w jego usta, gdy zacisnął palce na jednym z nich. Usta Nick'a znaczyły ciepły szlak od moich ust do szyi, aby później wkroczyć na moją klatkę piersiową. Zassał mój sutek, a moje ciało wygieło się w łuk. Nigdy nie odczuwałem, aż takiej przyjemności. Jakiś ciepły prąd płynął od moich sutków, ku przyrodzeniu. Mężczyzna uklękł między pomiędzy moimi nogami. Pochylił się nad moim penisem i delikatnie pocałował główkę. Nie byłem na to gotowy, pewnie dlatego podskoczyłem. Nick zaśmiał się cicho. Pokręcił lekko głową i niespodziewanie pochylił się i wziął mojego całego penisa do ust. Krzyknąłem na to doznanie. Poczułem na mojej dziurce delikatne masowanie. Nick napierał na mnie palcem. Oderwał ode mnie usta i spojrzał mi w oczy.
- Masz jakiś poślizg?
Mechanicznie pokiwałem głową i wskazałem na szufladę obok łóżka. Mężczyzna nie guzdrał się z grzebaniem. Wyciągnął całą szufladę i wysypał jej zawartość na ziemie i z tego wziął żel. Chwilę później poczułem na swoim penisie ponownie jego usta, a na dziurce coś zimnego. Nie zdążyłem nawet się poruszyć, gdy jego palec znalazł się głęboko we mnie. To było dla mnie nieznane uczucie. Dość dziwne. Czułem się wypełniony. Kiedy włożył we mnie drugi palec, poczułem ból i chciałem od tego uciec. Nick przytrzymał mnie. Spojrzał w oczy i zaczął szybko poruszać palcami, przy tym zahaczając o moją prostatę. Ból powoli zamieniał się w przyjemność. Zacisnąłem dłonie na prześcieradle i jęknąłem przeciągle.
Każdy następny ruch mężczyzny sprawiał mi wielką przyjemność. Jednak kiedyś musieliśmy dość do momentu, gdy on znajdzie się we mnie. Obawiałem się tego bólu, ale chciałem to zrobić z nim. Kiedy wbijał się we mnie powoli czułem ból. Starałem się jak mogłem, by ukryć swe odczucia.
- Hazz.. - szepnął zatroskany. Pochylił się nade mną i przywarł wargami do moich ust. Z wdzięcznością oraz radością pozwoliłem ciemnookiemu pogłębić pocałunek. Wiedziałem jedno. Nikt nie potrafi całować lepiej niż on.
Nick zmienił pozycje. Teraz on leżał na plecach, a ja siedziałem na jego biodrach. Nie pośpieszał mnie, więc sam delikatnie opuściłem się na niego. Skrzywiłem się czując ponownie ten rozgrywający ból. Ale chciałem być dzielny. Zachęcony przyjemnym dotykiem dłoni w okolicach bioder zacząłem się unosić i opadać. Z początku robiłem to powoli. Brunet usiadł, przez co miałem teraz jego oczy tuż przed moimi. Złączyliśmy usta w namiętnym pocałunku. Nie chciałem myśleć o tym przerażającym bólu. Chciałem poczuć przyjemność i ją dawać. Naparłem na Nick'a. Ostrożnie położył się na plecach ciągnąc mnie za sobą. Nie przerywając tańca języków zacząłem poruszać szybko biodrami. Leżący niżej mężczyzna oplótł mnie rękoma.
Nasze jęki tłumione w zwartych ustach w końcu znalazły ujście, gdy ciepło zalewało oba ciała, a rozkosz sięgała zenitu. W trakcie mocnych pchnięć byliśmy w stanie jedynie przelotnie łączyć wargi w pocałunku.
- Ja.. ja już.. nie.. mogę.. dłużej -wysapałem zmęczony.
- Zaraz dojdę..
Nick podniósł moje biodra przez co wyszedł ze mnie. Upadłem na jego klatkę piersiową. Mężczyzna przewrócił mnie na plecy i ponownie znalazł się miedzy moimi nogami. Wsunął się we mnie i zaczął mocno wbijać się we mnie. Jedna z jego dłoni znalazła się na moim penisie. Zaczął pocierać moją męskość. Swoim penisem natrafił na moją prostatę powodując u mnie silne dreszcz, które szybko doprowadziły mnie na szczyt. Doszli w tym samym momencie.
Nick padł na mnie targany gorącą falą rozkoszy.
- Powiedz to.. powiedz.. – wymruczał wciąż leżał na mnie, tkwiąc głęboko we mnie.
- Nick, ja.. - byłem zawstydzony
- Powiedz..
Z lekkim rumieńcem wypowiedziałem z miłością.
- Kocham cię
- Ja ciebie też
*
Rano mój ukochany pojechał do Londynu. Cały czas ze sobą pisaliśmy, rozmawialiśmy przez telefon. Mimo tego żyłem wspomnieniami, w myślach całowałem go, obsypywałem tysiącem pieszczot, cały należał do mnie, czekałem na sobotę i na niego. Przyjechał i znów dwa dni wypełnione nim. W dzień niekończące się rozmowy, w nocy niekończące się czułości i pocałunki. Znowu wyjechał, dni wypełnione były tęsknotą za moim ukochanym.
Nick nie przyjechał w piątek wieczorem. Myślałem, że będzie w sobotę. Czekałem na próżno. Minął jeden tydzień, drugi i trzeci. Brązowooki nie odzywał się. Nie odbierał telefonów. Tak jakby rozpłynął się w powietrzu. Znowu popadłem w czarną rozpacz.
Zacząłem chodzić na imprezy i pić. Na jednej z nich spotkałem Taylor. Mimo moich żalów do niej, padłem jej w ramiona. Potrzebowałem kogoś kto mi pomoże poradzić sobie z samym sobą.
Ta impreza ta była jedna wielką pomyłką. Mój największy błąd.. A raczej błędem było spotkanie z Tay i ponowne zaufanie jej. Rano obudziłem się nagi obok niej. Wszystko wskazywało na to, że uprawialiśmy seks. (od Kamilka: nie wybacze Ci tego)
Nasze zbliżenie zaowocowało dziewięć miesięcy później. Kiedy to ja świat przyszedł mój ukochany synek: Peter. Nadając takie imię synowi, byłem masochistą. Samo wspomnienie drugiego imienia mojego ukochanego, wbijało mi szpilki w serce. Jednak chciałem, mieć przynajmniej cząstkę jego.
Dwa miesiące po narodzinach Petera, Taylor odeszła tłumacząc, że nie jest gotowa na wychowanie dziecka. Zostałem sam z tym wszystkim. Mama, którą kochałem nad życie, nie potrafiła mi wybaczyć. Wyprowadziłem się z rodzinnego miasta, mówiąc, że nie przyniosę rodzicom wstydu. Tata chciał mnie zatrzymać. Ja jednak spakowałem siebie i syna. Wyjechałem.
Mimo wszystko byłem szczęśliwy, miałem dziecko! Maleństwo!
Miesiąc po tym, kiedy już ulokowałem się w Bradford, nadszedł list od mojego ojca. Byłem trochę zdziwiony, przecież nas często odwiedzał.
W kopercie nie było żadnej kartki, tylko koperta. Wyciągnąłem ją i zobaczyłem tylko "Nicholas Grimshaw". Moje serce stanęło i zaczęło krwawić. Dużo nie myśląc, otworzyłem list: "... Wiem, że mi tego nie zapomnisz. Wiem, że kocham Cię i będę kochać zawsze. Jednak los spłatał mi figla. Jest mi ciężko. bardzo ciężko. Muszę się ożenić z dziewczyną, której nie kocham, a która będzie miała moje dziecko. Boże, Harry. Nawet nie proszę Cię o wybaczenie, bo nie zasługuje na to"
Świat zawirował mi w oczach. Nie płakałem, nie mogłem. Nie potrafiłem uwierzyć w to, co się stało. Wszystko wydawało się koszmarem. Przy życiu jedynie trzymała mnie myśl o moim maleństwie. To dla niego musiałem żyć.
Nie miałem żalu do Nick'a. Bo sam nie postąpiłem lepiej, uprawiając seks z Taylor. Nie byłem bez grzechu. Dalej kochałem brązowookiego i życzyłem mu dużo szczęścia. Wierzyłem, że mnie kocha.
*
Martwiłem się ciągle co powiem małemu Peterowi, gdy zapyta o mamusię. Nie chciałem wiązać się z żadną kobietą, bo kochałem tego jednego faceta i kobiety dla mnie już nie istniały.
Gdy Peter miał dwa latka, mogłem wreszcie odetchnąć. Wróciłem do rodzinnego miasta. Rodzice pomogli mi znaleźć pracę i mieszkanie. Maluszek poszedł do żłobka. Wydawał mi się taki duży. Nieraz tak bardzo zachwycałem się jego urodą.. Był po prostu śliczny. Czarne włosy, śniada cera, duże zielone oczy. Tak bardzo chciałem, aby przypominał mi o Nick'u.
Czasami wspominałem przeszłość. Ciekawy byłem, jak potoczyło się życie Grimshaw'a. Nie wierzyłem, że kiedykolwiek go zobaczę, mimo iż bardzo tego pragnąłem.
Minęło trzy lata. Peter stawał się coraz bardziej do mnie podobny i był moim całym światem.
Którejś niedzieli wybraliśmy się do zoo. Peter chciał zobaczyć lwa, takiego prawdziwego. Spacerwoaliśmy, oglądając zwierzęta. Zapatrzyłem się na pełne gracji flamingi. Z zadumy wyrwał mnie płacz dziecka. Odwróciłem się i zobaczyłem, że mój synek pomaga wstać dziewczynce, która upadła i stłukła sobie kolano. Nie wierzyłem własnym oczom. Ta mała była uderzająco podobna do.. NICK'a. Otrzepywałem jej sukienkę, gdy ktoś zawołał.
- Darcy, gdzie ty się znowu podziewasz?
Drgnęłem, głos wydawał się znajomy. Taki sam jak sześć lat temu. A dziewczynka nosząca imię, które chciałem dać mi jej córce, najwyraźniej była jego córką. Podszedł do nas i długo patrzył mi w oczy. Później mocno przytulił. Po chwili rozejrzał się z niepokojem.
- Gdzie ona znowu jest?
- Tam -wskazałem ręką i zawołałem - Peter, proszę przyjdź do taty.
Nick spojrzał na mnie ze zdziwieniem, a później przeniósł wzrok na dzieci. Był w szoku. Nawet mu się nie dziwię.
Nicholas od trzech lat był sam z małą Darcy. Zona odeszła od niego pozostawiając mu dziecko. Czy to nie śmieszne, że nas los potoczył się trochę podobnie?
*
Dokładnie sześć miesięcy później od naszego spotkania, Nick mi się oświadczył. Byłem w takim szoku, że nie mogłem wydobyć z siebie nawet najmniejszego dźwięku. Stałem tak z kilka minut przed klęczącym Nicholas'em. Wpatrywałem się w ten srebrny sygnet i nawet nie mogłem się poruszyć.
- Tak.. -wyjąkałem jak tylko odzyskałem zdolność mówienia.
Rok później
Narrator
Dwie osoby, dwa serca, jedno życie - tak właśnie urzędnik państwowy rozpoczął uroczystość ślubną Harry'ego i Nick'a.
Zielonooki trzymał w swojej dłoni szczupłą dłoń swojego ukochanego. Tuż obok nich stały ich dwie pociechy. Harry nigdy nie żałował, że Peter się urodził, ani Nick nie żałował tego, że urodziła się Darcy. To dzięki temu mogli tworzyć teraz rodzinę, taką pełną i szczęśliwą.
Harry:
Jeśli kiedykolwiek odejdziesz
Przez resztę życia będę szukał drogi do Ciebie.
Jeśli kiedykolwiek się zlękniesz
Przez resztę życia będę szukał sposobu, by zabić Twój lęk.
Jeśli kiedykolwiek zwątpisz
Przez resztę życia będę stał obok Ciebie, byś wiedział, że jestem Twoim oparciem.
Jeśli kiedykolwiek odwrócisz wzrok
Przez resztę życia będę szukał Twoich oczu w każdym mroku.
Jeśli kiedykolwiek zatęsknisz
Przez resztę życia będę ciągle obok Ciebie, byś już nie tęsknił.
Jeśli kiedykolwiek zapłaczesz
Przez resztę życia będę ocierał Ci łzy miłym słowem, przytuleniem.
Nigdy nie zatęsknisz,
Bo nigdy Cię nie opuszczę.
Nigdy nie przestaniesz kochać,
Bo nigdy nie dam Ci do tego powodu.
Nigdy nie odczujesz braku,
Bo zawsze będę wszystkim, czego potrzebujesz.
Przysięgam.
Na zawsze.
Do konca życia niezmiennie.
Kocham Cię.
Nick:
Ślubuje zostać przy Tobie nawet gdy nie będę miał sił wypowiedzieć Twojego imienia, kiedy będzie zabierać Cię choroba i gdy będziesz całkiem zdrowy. Kiedy będzie potrzeba oddać swoje życie za Ciebie, odebrać każde cierpienie, wysuszyć i schować każą łzę, która nie będzie łzą szczęścia-zrobię to bez wahania. Ślubuje, że nie będę dla Ciebie tylko mężem, ale także przyjacielem u którego zawsze znajdziesz zrozumienie, który będzie patrzeć na świat z dystansem i tym którym podzieli z Tobą Twoje pasje. Ofiarowuję Ci całe swoje serce i głowę pełna myśli o Tobie oraz całego siebie ze swoimi wadami i zaletami, po prostu całą swoją bezwarunkową miłość.
Kocham Cię.
- Bo gdy dwa serca złączą się w jedno, zawsze będą razem. Nawet, gdy się je rozdzieli, oba będą wracały do siebie. Bo taka jest miłość, ta jedyna, ta prawdziwa.
Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie jest bezwstydna,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje.
Koniec
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro