[5]
Zajadali się czymś, co miało być kalguksu, jednak smakowało jak spalona guma. Żaden z nich nie marudził, szczególnie Yeong; on byłby teraz w stanie zjeść cegłę. W końcu głodował całe trzy godziny!
-- Idziemy stąd? -- szepnął najstarszy. -- Jeszcze chwila, a wszystko zwrócę. -- dodał, zaciskając usta.
Hoseok pokiwał głową, a czterolatek przełknął ostatniego kęsa. Spotkał się z zdziwionym wzrokiem dorosłych, na co tylko wzruszył ramionami.
Wyszli, z uśmiechem dziękując za posiłek. Wsiedli do samochodu i czym prędzej odjechali.
***
-- Wujku, jedziemy już dłuuuugo. Za dłuuugo! Kiedy będziemy na miejscu? -- mały chłopczyk siedział już wyraźnie znudzony, co wskazywało malowanie palcem po szybie.
-- Idź spać. Dojedziemy dopiero rano, więc jeszcze trochę sobie poczekasz. --odparł, patrząc na niego za pomocą lusterka.
-- A zaśpiewasz mi kołysankę na dobranoc?
-- Nie.
Chłopczyk aż otworzył usta z wrażenia. W tej sprawie jego opiekun nigdy mu nie odmówił, więc naprawdę się zdziwił.
-- To nie idę spać. -- fuknął.
-- To nie idź. Nie będziesz miał siły, żeby się bawić.
-- Co? -- pochylił się w jego stronę.
-- To, co słyszysz. -- uśmiechnął się.
-- Dobranoc! -- krzyknął i wygodniej ułożył się w foteliku.
-- Ty też idź spać, kotku. -- mruknął do starszego, stając na światłach.
-- Na pewno? -- upewnił się blondyn.
-- Na pewno. -- pokiwał głową. W myślach już wyobrażał sobie Mina-
-- Dobranoc, skarbie. -- pocałował go jeszcze w policzek i puścił mu perskie oczko, po czym ułożył się do snu.
Jung oblizał usta i docisnął pedał gazu.
Po dwudziestu minutach stanęli przed stacją benzynową. Jedynie brunet nie spał i postanowił nie budzić innych. Cicho wyszedł z pojazdu i szybko pobiegł do budynku. Było pusto, dzięki czemu trochę wstydu z niego wyparowało. Podszedł do kas i sięgnął po opakowanie prezerwatyw. Szybko zapłacił, a jeszcze szybciej wrócił do samochodu i odjechał.
***
Po kolejnych pięciu godzinach drogi dotarli na miejsce. Słońce już dawno widniało na horyzoncie. Ręką sięgał w kierunku siedzenia pasażera, kiedy do głowy wpadł mu pomysł. Wyszedł z auta i otworzył drzwi Kima. Delikatnie go obudził i pomógł mu opuścić pojazd.
-- Kochanie, mam do ciebie prośbę, okej? -- zaczął, nerwowo zerkając na śpiącego blondyna.
-- Okej. -- odpowiedział szczęśliwy; miał nadzieję, że to jest związane z jego wujkiem i ich sąsiadem.
-- Chcę zabrać Yoongiego na randkę i w pokoju mam dla niego jeszcze jeden prezent, więc ja dam cię pod opiekę na bawialnię, a ja z Minem spędzę czas, dobra? -- mówił szybko, gubiąc się w słowach. Bał się, że chłopczyk znowu wejdzie w nieodpowiednim momencie.
-- Jasne! -- cicho krzyknął z bananem na twarzy.
Hoseok odetchnął z ulgą. Kazał zaczekać podopiecznemu w tym miejscu, w którym stoi. Poszedł pod drzwi swojego chłopaka, żeby go obudzić. Nachylił się w jego stronę i chuchnął mu w ucho.
-- Budzimy się, księżniczko. -- szepnął, przygryzając jego płatek.
Blondyn głośno ziewnął i się przeciągnął. Pokiwał w stronę młodszego palcem. Ten znowu się do niego zbliżył. Yoongi pocałował go w usta i sennie uśmiechnął.
Wyszedł z samochodu i zrobił kilka kroków na rozruch. Jung zamknął pojazd i w trójkę ruszyli w kierunku ogromnego budynku.
Tyle czasu w domu siedzę, więc macie drugi rozdział dzisiaj!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro