Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

diana

Diana była wszędzie i nigdzie; w recepcji tego austriackiego hotelu o poranku, w klubie wieczorem, w moich myślach nieprzerwanie. Diana znikała i wracała niczym narastający ból głowy po nieprzespanej nocy i butelce wina. Diana była bólem głowy. A ja chyba lubiłem ból.

Lubiła pogrywać z ogniem, widziałem iskierki podniecenia w jej rozbudzonych oczach, gdy oczekiwała aż płomienie sparzą jej delikatną skórę.

Wydaje mi się, że byłem jej ogniem.

I sparzyła się niejednokrotnie, za każdym razem uciekając w pośpiechu, by ostatecznie wrócić, ze wzruszeniem ramion i subtelnym uśmiechem stwierdzić:

— Niektórzy lubią zbierać znaczki, ja lubię łamać serca. — Zaśmiałem się wtedy, odchylając głowę w tył. — Twoje chyba jednak musi być z kamienia. — Nie śmiałem się więcej tego wieczoru, wiedząc, że miała rację. Niejednokrotnie; gdy mówiła, że wszystko kiedyś się ułoży, gdy mówiła, że w końcu wyjedzie z rodzinnej Austrii, gdy zapewniała, że odczuję ukłucie w klatce piersiowej, gdy tym razem nie wróci wieczorem, prosząc o jeden taniec i kilka zapewnień.

Po pewnym czasie ogień stał się dla niej niemożliwy do zniesienia, zbyt mocno raniący, rozprzestrzeniający się zbyt szybko. A wszystkie jej słowa spełniły się.

Nie wróciła, nie wtedy, nie potem. Zatęskniłem, a coś we wnętrzu paliło mnie równie boleśnie co upadek po nieudanym skoku.

I choć nadal nie była nią, oddałbym wszystko za ten ostatni taniec wśród płomieni.

Thank u, next. — Wszystko się ułoży, Diana?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro