Epilog
Harry rozłożył się na fotelu w samolocie i spojrzał na przyjaciela. Nie rozmawiał z nikim o tym czego się dowiedział od rodziców i od samego Louis'a. Trzymał wszystko w sobie nie pozwalając swoim starym problemom osiąść na jego obecnym życiu.
Od rozmowy z Lou minął miesiąc, a on próbował żyć na nowo.
- Byłeś zawsze w stałym kontakcie z Louis'em
Zayn zamarł z butelką w dłoni i spojrzał z lekkim przerażeniem na przyjaciela.
- To pytanie, czy stwierdzenie?
- A jak myślisz?
Mulat otwierał już uta, aby coś powiedzieć, ale H uciszył go machnięciem dłoni. Dobrze wiedział co usłyszy. Chyba to jednak nie był dobry pomysł zaczynając ten temat. Przecież było minęło i nie ma co do tego wracać.
*godzinę później*
Brunet spojrzał na zegarek i cicho westchnął. Dopiero wsiedli do limuzyny, a on chciał być już na miejscu. Jakiś czas temu jeszcze cieszył się z tego powodu, że znajdzie się na wybiegu w Paryżu, ale teraz jakoś cała radość i chęci opuściły go, pozostawiając po sobie chęć zagrzebania się pod kocem i spędzenia tam reszty życia.
Wiedział dobrze, że to nie będzie mu dane dlatego wyprostował się na siedzeniu i spojrzał na Zayn'a, który cały czas wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział od czego zacząć.
Zielonooki postanowił mu w tym trochę pomóc. Nie chciał aby jego przyjaciel zadręczał się, szczególnie gdy to on go doprowadził do tego stanu.
- No wyduś to z siebie
- Harry, ja cię bardzo przepraszam. Nie chciałem. Po prostu..
- Wybaczam. Nic się nie stało - Harry wzruszył ramionami
- Ale..
- Ale to ja dziękuję, że zaopiekowałeś się nim kiedy ja nie mogłem.
Zayn znowu wyglądał jakby chciał coś jeszcze dodać, ale skinął tylko głową rezygnując z tego. H westchnął cicho i skupił wzrok na telefonie. Akurat przyszła wiadomość.
Alec: Wyskoczymy na jakąś kolację po Twoim powrocie?
Harry: Dam Ci znać pojutrze
Alec: Miałem nadzieję, że będę mógł odebrać Cię jutro z lotniska 😥
Harry: Przepraszam, ale muszę odpocząć trochę
Alec: Pomogę Ci się zrelaksować 😏
Brunet odłożył telefon, aby czasem nie napisać czegoś złośliwego. Miał czasem po dziurki w nosie swojego chłopaka. Drażniło go to, że rozumiał słowa "NIE".
- Powinieneś z nim zerwać
- Wiem.
*pięć godzin później*
Pokaz trwał już pół godziny. Harry słyszał głośną muzykę i gwar rozmów. Do jego wyjścia pozostały sekundy. Spędził je na spoglądaniu na swoich towarzyszy. Chciał aby teraz ktoś był przy nim. Zawsze się stresował przed wyjściem, ale dziś to uczucie było ponad niego. Miał wrażenie, że wszystko z niego spływa. Nie wiedział co się z nim działo. Kiedy wskazano mu, że teraz jego kolej o mało nie zemdlał. Szedł przed siebie mając nadzieję, że nie upadnie. Zacisnął zęby i poszedł przed siebie. Wyłączył świadomość, że wszyscy na niego patrzą. Przeniósł się na chwilę w inne miejsce. Robił to zawsze, gdy czegoś się bał.
O mało nie upadł, gdy był już przy samym końcu wybiegu i zobaczył siedzącego w pierwszym rzędzie Lou. Potrząsnął głową, bo obawiał się, że ma halucynacje. Jednak chłopak okazał się być prawdziwy i do tego szeroko uśmiechał się do niego.
Iskierki świecące w błękinych oczach przeszywały go. Uśmiech wbijał się jak milion igiełek.
I Harry stanął jakby ktoś go przykleił do podestu. Nie potrafił się odwrócić i odejść, bo bał się, że już nigdy nie zobaczy szatyna. Louis zorientował się co się dzieje i machnął ręką tak, aby przypomnieć brunetowi co ma robić. Zielonooki praktycznie pobiegł w stronę wyjścia z wybiegu. Usiadł na pierwsze lepsze krzesło i prosił w duchu aby już nie musiał wychodzić.
*trzy godziny później*
Harry już w swoich ubraniach stanął w wyjściu z budynku. Rozglądał się mając nadzieje, że Lou na niego zaczekał. Jednak to było tylko marzenie. Szatyn rozpłynął się w powietrzu tak samo jak się pojawił.
- Świetna robota - ktoś poklepał go po ramieniu. H podziękował i ze smutkiem ruszył w stronę limuzyny. Musiał przecisnąć się przez tłum fotoreporterów. Każdy chciał zrobić mu zdjęcie i zadać kilka pytań. Dziś nie był w nastroju do tego, dlatego machnął ręką i wsunął się w głąb czarnej limuzyny. Rozsiadł się wygodnie i wziął głęboki oddech.
- Dobra robota
- Dzięki
- Nie wiedziałem, że Louis będzie - Harry przewrócił oczami na słowa Malik'a - Mówił, że go nie będzie. Tak bym cię uprzedził
- Zayn, spokojnie. Wdech i wydech
- Przecież cię zamurowało!
- Bywa
Harry włączył telefon odłączając się w ten sposób od tego co mówił jego przyjaciel. Urządzenie od razu zaczęło oznajmiać, że chłopak dostał kilka wiadomości od mamy, siostry i od Aleca. Tą ostatnią przeczytał z niechęcią i o mało nie zadławił się własną śliną.
Alec: Gdzie jesteś? Czekam na Ciebie w Twoim pokoju w hotelu!
Harry: Że co?
Alec: No wreszcie! Za ile będziesz?
Harry: Ale przecież jesteś w Londynie!
Alec: NIESPODZIANKA!
H miał ochotę wyskoczyć z auta i zginąć. Jego chłopak zaczął powoli przeginać i nic w tym śmiesznego nie było.
- Co jest? - zielonooki podał telefon przyjacielowi i schował twarz w dłonie. Chciał odpocząć, a nie mieć na sobie uwieszonego Alexandera. - Musisz z nim zerwać - Zayn położył telefon obok siebie.
- Wiem
- I to jak najszybciej. Meczysz się z nim.
- Wiem. Zrobię to nawet zaraz.
**
Harry wpadł zły do pokoju hotelowego. Rzucił płaszcz na ziemię i zacisnął usta w wąską linię. Przywitało go coś innego niż się spodziewał. W pomieszczeniu panowała cisza, a światła były pogaszone.
- Alec? - odpowiedziała mu cisza - Alex!
- Nie ma go - tuż przy łóżku zapaliła się lampka, a oczom zielonookiego ukazała się twarz, której nigdy nie zapomni. Był znowu w szoku, dlatego oparł się ręką o ścianę. Nie chciał upaść, nie teraz.
- Gdzie jest Alex?
- W Londynie
- Ale jak?
- Przeprowadziliśmy pewną rozmowę i postanowił dać ci wolną rękę..
- Louis o czym ty pieprzysz? Co ty do cholery jasnej tu robisz?
- Chciałem porozmawiać
- Dalej nie rozumiem
Harry wszedł głębiej do pokoju i stanął na jego środku nie odwracając wzroku od niebieskookiego. Louis wstał i podszedł do niego. Niespodziewanie upadł przed nim na kolana, co wywołało jeszcze większy szok u zielonookiego.
- Myślałem, że umiem dalej żyć bez ciebie, ale tak nie jest. Przez te kilka lat, które spędziliśmy osobno jakoś byłby do przeżycia, ale teraz gdy byłeś znowu na wyciągnięcie dłoni i pisałeś te wszystkie rzeczy, to po prostu pokazało mi, że tylko ty możesz zapełnić pustkę, która jest we mnie. Wiem - szepnął - Spieprzyłem i to jest nie wybaczalne, ale cię kocham i jeśli mi pozwolisz to postaram się to naprawić. Przy tobie znowu oddycham - uśmiechnął się delikatnie - Proszę cię o kolejną szanse i jeśli odmowisz to zrozumiem. Alex czeka na ciebie w domu.
Harry spojrzał na chłopaka i zobaczył w nich tego starego Lou: cichego, spokojnego, kruchego. Zielonooki nie miał oczywiście zamiaru go zranić, ale nie mógł wydusić z siebie ani słowa, co powodowało w szatynie jeszcze większy niepokój.
Styles zacisnął dłonie w pięści, aby się ogarnąć.
Postanowił dokończyć rozdział, który kiedyś pisali razem. Bo przecież życie człowieka jest jak książka. Każdy z nas jest jej autorem. Jeden rozdział kończymy, aby zacząć pisać drugi. H właśnie zamknął ten poprzedni pod tytułem: Alec, aby tworzyć coś lepszego z jego pierwszą i prawdziwą miłością. Ale tym razem nie pozwoli, aby szatyn zgubił mu się między kartkami.
- Nie umiem bez ciebie żyć - H wyszeptał i w oczach L zobaczył to co chciał widzieć każdego dnia - czystą miłość - Wstań, proszę
- Kocham cię!
- Ja ciebie też kocham, Lou
I żyli długo i szczęśliwie z gromadka dzieci, dużym ogrodem, białym domkiem i psem.
KONIEC
Dziękujemy za czytanie :*
Pozdrawiamy
Pushken
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro