Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Co jej się stało?

  Natsu szedł bardzo wolno przed siebie,sam nie wiedząc,gdzie prowadzą go nogi. Patrzył na swoje stopy i zarejestrował,że Happy już nie leciał obok niego, jak to miał w zwyczaju, zamiast tego szedł koło niego ze spuszczoną głową i smutną miną. 

Chłopak nigdy nie widział,żeby Happy kiedykolwiek był przygnębiony-no może z wyjątkiem sytuacji w którym kończyły im się rybki- a znał go od zawsze. Nie dziwił się temu jednak. On również nigdy na nikogo się nie gniewał, ani nie smucił. Pomimo tego,że w dzieciństwie nie miał łatwego życia. Teraz czuł się jakiś taki dziwnie pusty od środka, jak gdyby stracił całą swoją wrodzoną radość-dziwne-pomyślał- to nie pierwszy raz,kiedy pokłócił się z Lucy, tak naprawdę to ciągle się o coś sprzeczali, ale nigdy wcześniej nie czuł się tak jak teraz. 

- Natsu-powiedział cicho Happy spoglądając na niego- co się stało Lucy?

- Żebym ja to tylko wiedział- westchnął chłopak- spróbujmy sobie przypomnieć, co takiego zrobiliśmy,że mogła aż tak się wkurzyć.

- Aye, już wiem Natsu, może to dlatego,że wykąpałeś się wczoraj w jej wannie?

- Hmm..nie sądzę,zawsze to robię

- Tak,ale tym razem użyłeś jej szamponu i odżywki do włosów,oraz żelu pod prysznic z napisem NIE DOTYKAĆ-  Różowo włosy zamyślił się na chwilę,po czym odpowiedział

- Czyli nic nowego

- Aye, a może to dlatego,że przeczytałeś jej opowiadanie?

- Nie przeczytałem, nie zdążyłem, bo za szybko przyszła...ale zawsze to robię, to musi chodzić o coś innego

- A może Lucy nie lubi cukierków

- Mówiła przecież,że te- pokazał na jednego z nich- lubi najbardziej

- Tak,ale może przeszła na dietę, a my tylko przypomnieliśmy jej o tym,że nie może ich jeść?
- Hm..możliwe

- W sumie to mogłaby trochę schudnąć, ciężko mi ją nieść

- Może masz rację-powiedział i udał uśmiech,aby trochę pocieszyć przyjaciela. 

Wątpił w to,czy tak dobrze mu to wyszło, nie miał nastroju. Po za tym zawsze dokuczał Lucy z powodu jej wagi,ale tak naprawdę, to wcale nie uważał,żeby była gruba. Właściwie to sądził,że ma bardzo dobrą figurę,krągłości tam gdzie powinny się znajdować. 

W ogóle, co prawda,nikomu,ani tym bardziej jej tego nie mówił,ale uważał,że przyjaciółka jest naprawdę bardzo ładna. Uwielbiał jej złociste włosy przypominające zboże w słońcu, jej brązowe oczy, wielkie i wyraźne, wesołe, czasem zapłakane, jakiekolwiek by nie były. To jak bardzo kochała swoje Gwiezdne Duchy, jak troszczyła się o przyjaciół, oraz jej uśmiech na który mógłby patrzeć godzinami, a i tak by mu się on nie znudził.

 Na początku chciał wrócić do domu i tam zaszyć się przynajmniej na jakiś czas, wciąż liczył na to,że blondynce przejdzie złość i wszystko będzie jak dawniej. Liczył na to,ale wiedział,że tak nie będzie.To co powiedziała,a raczej wykrzyczała dotknęło go na jakimś podstawowym poziomie.Zupełnie jakby powiedziała,że ich zlecenia, wspólnie spędzony czas .Nie miał dla niej żadnego znaczenia. Mało tego, jakby żałowała tego wszystkiego. 

Sam nie zorientował się nawet,kiedy był pod gildią. Pomyślał,że może faktycznie spędzenie trochę czasu z przyjaciółmi pomoże mu zapomnieć o tym co się stało. Bez słowa i dłuższego zastanawiania otworzył drzwi i wszedł do środka.

***

Lucy płakała przez tak długi czas,że miała wrażenie,że nabawi się odwodnienia. Wciąż miała drgawki,lecz łzy przestały płynąć. Położyła się na łóżku i podkuliła nogi pod siebie, po czym objęła je rękami. Cały czas odtwarzała w pamięci ostatnie wydarzenia. Jej ciało było skostniałe,ale jej myśli pędziły. Pisanie opowiadania,rozmyślanie, pojawienie się Natsu, jej wybuch oraz jego odejście. Nie mogła nawet nazwać tego kłótnią, gdyż chłopak na nią nie nakrzyczał, właściwie to nic nie powiedział. Zaczęła prowadzić wewnętrzny monolog

- Co powinnam teraz zrobić? Pójść do gildii?

- I tak planowałaś tam iść.

- Ale co jeśli on tam będzie? Czy powinna go przeprosić?

- Przeprosiny na nic ci się nie zdadzą, nie w tej sytuacji.

Być może przyjaciel zapomniał już o całym zajściu? W końcu od kiedy go znała nigdy nie chował urazy. Z nadzieją podeszła do lustra, a po stwierdzeniu,że nie wygląda tak źle jak się czuje wyszła z mieszkania. Zeszła szybko po schodach i zamaszystym ruchem otworzyła drzwi wejściowe. W tym właśnie momencie jakiś chłopak przechodził koło drzwi, został przez nie uderzony, po czym zatoczył się lekko do tyłu i przewrócił. Dziewczyna wyleciała szybko i podeszła do niego

- Przepraszam,nie zauważyłam...-zamilkła,gdy spojrzała na niego. Nie wyglądał na złego,ani tym bardziej rannego,właściwie to-co stwierdziła ze zdziwieniem-uśmiechał się do niej szeroko.

- Nie szkodzi, rozumiem,że to w ten sposób wita się tutaj sąsiadów- otrzepał spodnie i bluzę,kiedy wstawał

- Sąsiadów?-powtórzyła zaskoczona

- Tak, jestem Katsumi i właśnie wprowadziłem się obok.

 Dziewczyna zawahała się zanim odpowiedziała. Patrzyła na niego niedowierzającym spojrzeniem-przynajmniej tak przypuszczała. Chłopak był wyższy od niej o jakąś głowę,miał ciemno brązowe, lekko sterczące włosy i brązowe, niemal czarne oczy,które spoglądały na nią z rozbawieniem. Jego uśmiech był idealny,a białe proste zęby świeciły,niczym śnieg w nocy,gdy spadnie na niego światło  latarni. 

Nic nie mogła poradzić na to,że patrzyła -a lepszym określeniem było-gapiła się na niego oniemiała. Wyglądał zupełnie jak jakiś bohater z powieści romantycznej, był wręcz idealny, zupełnie jak książę. Kiedy Lucy udało się w końcu odzyskać mowę upomniała siebie w duchu.

- Jestem Lucy i sama mieszkam tu stosunkowo od niedawna. Mogę cię ostrzec przed najemcą. Zbliżyła się do niego trochę i ściszyła głos

- Jeśli nie zapłacisz czynszu,to ona znajdzie cie wszędzie,gdziekolwiek byś nie był

- Myślę,że z tym raczej nie powinienem mieć problemu

- Za to jest bardzo wyrozumiała i ogólnie da się z nią dogadać.

- Dzięki za radę Lucy. 

Dziewczyna oblała się rumieńcem od sposobu w jaki na nią patrzył. Tak jak jeszcze żaden chłopak nigdy tego nie robił.

- Nie ma za co...to ja już pójdę-wydukała i odeszła szybkim krokiem.

- Do zobaczenia!-zawołał za nią

Nie obróciła się jednak-co się ze mną dzieje?-zganiła samą siebie. Nigdy w życiu nie zdarzyła jej się podobna sytuacja,aby zapomniała języka w gębie przy jakimkolwiek chłopaku. Właściwie to w stosunkach damsko-męskich była dosyć śmiała, zdawała sobie sprawę ze swojego wyglądu.Wiedziała,że podoba się facetom i bardzo często korzystała w tej wiedzy. 

Nie rozumiała swojego zachowania. Przez cały czas spędzała czas z przystojnymi chłopcami: Grey,Loki,Laxus i oczywiście Natsu. Jednak przy żadnym z nich nie zachowywała się tak. Owszem nie jeden raz rumieniła się przy Smoczym Zabójcy,ale zawsze z jakiegoś konkretnego powodu np.:gdy jej za coś dziękował lub ona jemu. Wcześniej nie zdarzyło się to samoistnie.

Odsunęła od siebie te myśli i postanowiła skupić się na jej prawdziwym problemie. Jak zareaguje Natsu,kiedy ją zobaczy? Czy opowiedział wszystkim o ich kłótni? Jeśli tak to po czyjej stronie stanie reszta ich przyjaciół? Nie musiała pytać,znała odpowiedź. To ona była winna i wiedziała o tym aż za dobrze. 


A oto drugi rozdział, mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. Wiem, że jest króciutki, wybaczcie mi to, ale być może dzięki temu lepiej uda mi się zbudować w tym opowiadaniu napięcie (o ile w ogóle takie istnieje xd). 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro