Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

■ Rozdział 1 - Nie gryź ■

W pustej sali wykładowej roznosiły się ledwo duszone jęki. Dziewczyna leżąca na biurku, zagryzała wargi by żaden słodki dźwięk nie wydobył się z jej poranionych ust.

Uśmiechnąłem się triumfalnie wypychając biodra w jej stronę na co zachłysnęła się powietrzem. Pochyliłem się nad nią, po czym koniuszkiem języka zasmakowałem jej metelicznych od krwi warg. Dziewczyna wykorzystując sytuację, objęła moją szyję niczym wąż, zakładając drżące nogi na moje biodra.

Kolejny, głośny jęk wyrwał się z jej ust. Tym razem to ja wykorzystałem moment, wsuwając język pomiędzy jej wargi i poruszyłem się w niej z pomrukiem.

Po chwili, odsunąłem się oblizując wargi z zadowoleniem. Schyliłem się juz kolejny raz, by dosięgnąć jej waniliowej skóry zębami. Dziewczyna zacisnęła się na mnie, kiedy zacząłem kąsać każdy fragment jej szyi. Uwielbiałem zostawiać po sobie ślady, przywłaszczać sobie swoje kochanki.

Pchnąłem w nią po raz ostatni wzdychając z ogarniającej mnie rozkoszy, dziewczyna również doszła chwilę po mnie. Pocałowałem kącik jej ust, po czym wyplątałem się z jej objęć. Mruknęła niezadowolona kiedy z niej wyszedłem i zdjąłem zużytą prezerwatywę.

- Już idziesz, prawda? - mruknęła patrząc na mnie z zawodem w oczach. Zerknąłem na nią z figlarnym uśmiechem i schyliłem się lekko po wiszące w połowie ud spodnie wraz z bokserkami.

- Przecież wiesz, że muszę - popatrzyłem na dziewczynę z udawanym smutkiem i wciągnąłem na tyłek spodnie. Tamta zeszła z biurka jakby obrażona i schyliła się po stanik lekko wypinając się w moją stronę. Prychnąłem w myślach na to zagranie i sięgnąłem po koszulę leżącą przy nogach stanowiska profesora. Założyłem ją szybko zapinając guziki i zerknąłem na ubierającą się kochankę. Bo jak mogę nazwać kogoś, jeśli zapomniałem jej imienia?

- Wiktor? Będziemy jeszcze się spotykać, prawda? Nie chcę być tylko przelotnym romansem - zanim się obejrzałem już uwiesiła się mojej szyi trzepocząc rzęsami. Ledwo powstrzymałem się od wywrócenia oczami.

- Jasne - mruknąłem i chwyciłem jej podbródek w dwa palce, po czym od niechcenia musnąłem jej wargi swoimi - A teraz muszę lecieć.

Dziewczyna wydęła smutno wargi i puściła mnie po chwili odsywając się nieznacznie.

- To pa - fuknęła i wyszła szybko z sali wciągając w pośpiechu spódniczkę. Zaśmiałem się cicho i wyciągnąłem telefon.

- ,,Jestem ciekaw czy znów na mnie czeka..." - uśmiechnąłem się w myślach po czym zadowolony wyszedłem z sali.

Po chwili zamyślenia skierowałem swoje kroki do wyjścia z budynku. Przemierzałem długie korytarze napawając się wszechobecną pustką rozglądając się na boki. Kiedy już dotarłem do drzwi westchnąłem cicho i je otworzyłem.

Wyszedłem szybko i zbiegłem po schodkach przeczesując włosy palcami. Już z daleka widziałem moją przyjaciółkę, która znudzony wzrok wlepiała w telefon.

- Wiktor, ile razy mam ci powtarzać, że masz szybciej dochodzić z tymi dziuńkami - prychnęła podnosząc na mnie wzrok. Uniosłem ręce do góry.

- Przepraszam? Następnym razem będę szybciej... Dochodzić - zaśmiałem się i podniosłem plecak leżący obok jej nóg. - Dlugo czekałaś, Kam?

- Nie, skądże, to tylko cholera godzina - popatrzyła na mnie z furią i kopnęła mnie w łydkę.

- Ojoj, już, już, spokojnie - popatrzyłem jak ta mała istotka z furią wściekłego kociątka znęca się nad moją nogą. - Co ty taka nabuzowana? Zwykle podchodzisz do tego bardzo chłodno...

Podniosła na mnie wzrok swoich niebieskich oczów, które z minuty na minutę były już spokojniejsze.

- Dziwki z mojej klasy mnie wkurzyły - mruknęła niewyraźnie i zaczęła iść w stronę bramy. Zmarszczyłem brwi.

Już chciałem coś powiedzieć, ale Kamila mnie uprzedziła.

- Idziemy do ciebie, mam nadzieję, że już nie jesteś taką ciotą w Raymana.

Zaśmiałem się tylko i ją dogoniłem.

- Jasne, że nie, nigdy nie byłem!

- I kogo ty oszukujesz - zaśmiała się aksamitnie i spojrzała przed siebie z chłodem. - Jak przegrasz to kupujesz mi piwo

Zmierzwiłem jej włosy przez co spojrzała na mnie spode łba.

- Nie, przegram, Kam

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro