■ Prolog ■
Wzdrygnąłem się kiedy jej paznokcie przejechały po mojej rozpalonej skórze. Szarpnąłem się po raz kolejny, próbując wyrwać dłonie z liny boleśnie wyżynającej się w skórę. Moje starania okazały się jednak bezowocne, jedynie moje ręce piekły jeszcze bardziej.
Spojrzałem w górę po raz pierwszy od dłuższego czasu. Dziewczyna siedząca na moich udach zaśmiała się aksamitnie, patrząc z ciekawością na moje poczynania. Wzdrygnąłem się już po raz setny, kiedy w jej zimnych, do tej pory martwych oczu zabłysnęły ogniki szaleństwa.
W co ja sie wpakowałem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro