Jak się poznaliście cz. 2
Derek
Poznałaś Dereka na ulicy. Był poniedziałek, śpieszyłaś się do szkoły. Nienawidzisz poniedziałków, robisz wszystko wolniej, a twoje ruchy są leniwe i ospałe. Powoli wsiadasz do swojego starego białego jeep'a i udajesz się do szkoły. Gdy spoglądasz na zegarek, zaczynasz przyśpieszać. Wieżdżasz do lasu... Jedziesz coraz szybciej, szybciej, aż kierowca jadący przed tobą gwałtownie hamuje, przez co uderzasz w jego zderzak.
-Cholera - klniesz pod nosem. Powoli wysiadasz z auta i podchodzisz do rozbitego auta.
-Nic ci nie jest... bardzo przepraszam - mówi chrapliwy męski głos... nie podoba ci się to, lecz uśmiechasz się i mówisz:
-Nie... a panu? Bardzo przepraszam za nie uwagę - mówiąc to spoglądasz na rozbity zderzak, pięknego mercedesa - spieszyłam się do szkoły.
-Jeździsz przez las... kochaniutka, taka piękna kobieta, nie powinna jeździć ciemnym lasem.
Mężczyzna jest doś podejrzany, dlatego mówisz tylko.
-A jednak pozory mylą... przepraszam muszę już iść - mówisz do niego i powoli wycofujesz się do twojego jeep'a. Wsiadasz i próbujesz odpalić samochód.
-Cholera! Nie działa! - krzczysz.
-To może ja pomogę... wiesz jestem dobrym mechanikiem - szepcze i delikatnie dotyka twojego kolana. Zaciskasz szczęke i strzepujesz obrzydliwą rękę ze swojej nogi. Mężczyzna jest jednak uparty i znowu jego gruba, brudna dłoń znajduje się na twojej nodze. Zaczynasz być zła.
-Niech mnie pan puści! - krzyczysz i próbujesz uwolnić się od brutala. Gdy on powoli zaczyna zbliżać swoją twarz do twoich ust, jakiś mężczyzna odpycha go i bez uprzedzenia uderza go w szczękę. Twoim bohaterem okazał się młody mężczyzna. Miał czarne włosy, a jego brodę okalał lekki zarost. Byłaś bardzo przerażona, lecz w twoim umyśle zapaliła się lampka. Zadzwoniłaś po szeryfa Stilinskiego. Mężczyzna był w pobliżu całego miejsca zdarzenia, więc bójka nie zakończyła się aż tak źle jak sobie wyobrażałaś (nie było ofiar śmiertelnych). Podeszłaś do swojego wybawiciela i nieśmiało mruknęłaś:
- Dziękuję... gdyby nie pan - na chwilę zawiesiłaś głos. Mężczyzna uprzedził cię i sam tajemniczo się uśmiechając rzekł:
- Jestem Derek... miło mi cię poznać.
Jackson i Liam
Jacksona pozałaś na meczu Lacross. Twoi rodzice stwierdzili, że skoro jesteś nowa w tej szkole, powinnaś poznać nowych ludzi. Usiadłaś w ostatnim rzędzie, i znudzona zajadałaś się hamburgerem, którego kupiłaś obok szkoły. Pomyślałaś, że skoro już tu jesteś, to przynajmniej spróbujesz załapać taktykę. Chwila zamyślenia, a w twoją głowę walnęła piłka, którą wyrzucił jeden z chłopaków.
- Ała... - mówiąc to dotykasz swojego pulsującego czoła - będę miała guza!
- Bardzo cię przepraszam... nie chciałem wycelować w twoje czoło - mówi jakiś chłopak, który po chwili podchodzi do ciebie i pomaga ci się podnieść.
- Ale wycelowałeś... szkoda, że nie do bramki - zza twoich pleców odzywa się, pewny siebie głos.
- Jackson przestań być opryskliwy! - krzyczy trener, po czym dumny chłopak wraca na boisko.
- Jeszcze raz przepraszam cię... jestem Liam.
- A ja (y/n)... tamten cholerny "paw" to Jackson, prawda? - spytałaś ze śmiechem.
- Tak... mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy - odchodzi puszczając do ciebie oczko.
***********************************
Mam nadzieję, że podobał wam się kolejny rozdział. Chciałabym widzieć, więcej komentarzy... chodzi głównie o to, że chcę wiedzieć czy podoba wam się to 'coś', i to co ewentualnie mogę zmienić. To do później kiteczki!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro