2. Okoliczności waszego poznania.
Scott:
Poznaliście się na zajęciach z biologi. Nauczycielka losowo dobrała was w parę do szkolnego projektu. Bałaś się, że to ty będziesz musiała odwalić całą robotę. W końcu Scott był znany z tego, że ciągle spóźniał się na zajęcia i nie oddawał zadań domowych na czas. Gdyby zebrać do kupy jego wszystkie wymówki, powstałaby niezła książka. Ku twojemu zdziwieniu chłopak wykazał jednak ogromną inicjatywę w realizacji powierzonego wam zadania. Można powiedzieć, że nie znałaś go od tej strony i wręcz byłaś z niego dumna, kiedy otrzymaliście najlepszą ocenę z klasy.
- Dobra robota. - Uśmiechnęłaś się do chłopaka.
- Mając taką partnerkę, musiałem dać z siebie wszystko.
- Musimy to jakoś uczcić. - Odparłaś.
- Może wpadniesz dziś do mnie? - Scott podrapał się niepewnie po głowie.
- Zgoda!
Stiles:
Zgłaszałaś właśnie kradzież swojego auta, gdy na posterunku pojawił się szeryf ze swoim synem. Znałaś Stilesa ze szkoły, ale nigdy nie zamieniłaś z nim żadnego zdania. Wszyscy, którzy znajdowali się w pomieszczeniu, skierowali wzrok ku tej dwójce. Szeryf był wyraźnie wściekły. Zaprowadził chłopaka do swojego biura. Mimo zamkniętych drzwi słyszałaś każde ich słowo:
- Stiles! Jak jeszcze raz wywiniesz mi taki numer, to przysięgam na Boga, że cię zwiążę i zamknę w piwnicy.
- Tato, ale my nie mamy piwnicy.
- To ją wybuduję ! Specjalnie dla ciebie, gołymi rękami!
Kłótnia między ojcem i synem trwała jeszcze jakiś czas. Ty załatwiłaś wszystkie potrzebne formalności i udałaś się na przystanek autobusowy. Okazało się, że ostatni autobus odjechał ci... 10 minut temu. Nawet nie wiedziałaś, że jest tak późno. Musisz wracać na piechotę. Szłaś przez jakiś czas, aż podjechał do ciebie stary, niebieski jeep. To był Stiles! Chłopak zaproponował, że odwiezie cię do domu i wtedy mieliście okazję bliżej się poznać.
Isaac:
Wybrałaś się z przyjaciółki do klubu. Stiles usiłował namówić Lidię do wspólnego tańca, a Alison i Scott... gdzieś zniknęli. Wypiłaś już wcześniej parę drinków i odważyłaś się ruszyć samotnie na parkiet. Bawiłaś się w najlepsze, gdy podszedł do ciebie nieziemsko przystojny chłopak.
- Cześć jestem Isaac, może zatańczymy razem?
Dobrze, że w pomieszczeniu było ciemno, bo wiedziałaś, że twoje policzki przybrały niewiarygodnie czerwony kolor. Alkohol po raz kolejny dodał ci odwagi i się zgodziłaś. W tym samym momencie muzyka zmieniła się na trochę spokojniejszą. Chłopak objął cię w pasie i zaczęliście kołysać się w rytm piosenki. Miałaś wrażenie, że ta chwila trwa wieczność. Byłaś zrelaksowana i czułaś się bezpiecznie. W tym momencie nie liczyli się dla ciebie przyjaciele. Byliście tylko wy. Do samego końca bawiłaś się z nowo poznanym chłopakiem. W międzyczasie dowiedziałaś się paru rzeczy o nim, a on o tobie. Ku twojemu zdziwieniu macie ze sobą wiele wspólnego. W końcu podeszła do was Alison.
- (T.I) zbieramy się już.
Chłopak wziął od ciebie numer i wraz z przyjaciółką opuściłaś klub.
Derek:
W twojej szkole chodziły pogłoski, że w lesie grasuje seryjny morderca. Wraz z przyjaciółmi z klasy postanowiliście sprawdzić, czy to prawda. Czekaliście, aż nadejdzie noc. Gdy przyjechaliście na miejsce, część z twoich towarzyszy oznajmiła, że zostaną jednak w samochodzie. Ty i jeszcze inny chłopak postanowiliście się przejść po lesie. Przecież to tylko historyjki starszych kolegów ze szkoły... pomyślałaś. Szliście razem już jakiś czas. Twój towarzysz stwierdził, że powinniście się rozdzielić.
- Przecież to głupie. Nie oglądasz horrorów? - Zapytałaś pogardliwie.
- A co boisz się?
Przecież ty niczego się nie boisz. Zgodziłaś się z chłopakiem. Znałaś ten las jak własną kieszeń, bardziej martwiłaś się o chłopaka, który był z tobą. W końcowym efekcie rzeczywiście się rozdzieliliście. Szłaś już jakieś dobre 20 minut w głąb lasu, gdy usłyszałaś za sobą dziwne odgłosy.
- Nawet o tym nie myśl ! Nie wystraszysz mnie! - Krzyknęłaś.
Nie było żadnej odpowiedzi. Zignorowałaś to, co przed chwilą się stało i szłaś dalej. Miałaś wrażenie, że ktoś cię obserwuje. Zaczęłaś nerwowo rozglądać się dookoła, ale nic nie widziałaś. Co jak co, ale trochę się bałaś. Nagle zza drzew wyłonił się jakiś mężczyzna. Poświeciłaś na niego latarką, a ten pod wpływem światła zasłonił twarz dłonią.
- Oślepisz mnie. - Wycedził mężczyzna.
- Kim jesteś i co tutaj robisz?
- Mógłbym cię zapytać o to samo. Nazywam się Derek Hale.
Hale coś ci mówiło to nazwisko... no tak, ostatnio widziałaś go, jak rozmawiał z jednym z uczniów twojej szkoły... chyba był to Scott.
- Nie powinnaś błąkać się sama po lesie. Odprowadzę cię do samochodu twoich znajomych.
Mężczyzna wyrwał cię z zamyślenia.
- Zaraz... zaraz skąd wiesz?
Na twarzy Dereka pojawił się łobuzerski uśmiech.
-Ja wszystko wiem.
- Dlaczego miałabym ci zaufać ? Może to ty jesteś tym seryjnym mordercą, o którym wszyscy mówią?
Derek wyraźnie był rozbawiony tym, co przed chwilą usłyszał.
- Proszę cię... czy ja ci wyglądam na mordercę?
- Może i nie masz ubrania poplamionego krwią i w ręce nie trzymasz siekiery, ale jednak mam prawo być podejrzliwa.
Przez jakiś czas jeszcze rozmawialiście. W końcu zgodziłaś się, by chłopak zaprowadził cię do twoich znajomych.
Liam:
To miał być plan idealny. Lydia miała zorganizować " udawaną " imprezę, na której pojawi się nowy wilkołak ze szkoły. Wcześniej Scott i Stiles niechcący przestraszyli chłopaka, dlatego to był jedyny sposób, by zwabić go w bezpieczne miejsce z dala od ludzi. Wszystko było już gotowe. Kira, dziewczyna Scotta dała wam znać, że już jedzie z Liamem. Trzymałaś w ręce kajdany i czekałaś na dalsze polecenia.
- Pamiętajcie, że Liam ma problemy z agresją. Musimy zachować szczególną ostrożność. - Scott zabrał glos.
Przełknęłaś nerwowo ślinę. Każdy zajął swoje miejsce i po prostu czekaliście... W końcu usłyszeliście samochód. Jeden, drugi, trzeci... zaraz, zaraz.... coś jest nie tak. Podbiegłaś do okna i zobaczyłaś tłum ludzi, który zmierza w waszym kierunku...
- Lydia komu powiedziałaś o tej rzekomej imprezie?
- Tylko Liamowi. - Odparła dziewczyna.
No to mamy problem. Ktoś zadzwonił do drzwi. Scott, Stiles i Malia schowali się w innym pomieszczeniu a ty i Lydia poszłyście otworzyć drzwi. Miałaś wrażenie, że cała wasza szkoła zebrała się w tym miejscu. Lydia poczerwieniała ze złości na twarzy.
- Zajmij się nimi, a ja zadzwonię do Kiry.
I tak o to ty musiałaś przyjąć wszystkich tych ludzi. Impreza zaczęła się rozkręcać, a ty tylko pilonowałaś porządku. W końcu usłyszałaś tłuczone szkło...
-Lydia mnie zabije. - Wyszeptałaś pod nosem.
Weszłaś do kuchni i zobaczyłaś Liama. Był... w trakcie przemiany. Na szczęście nikt z osób, które znajdowały się w tym samym pomieszczeniu, nie zwrócił uwagi na chłopaka. Podeszłaś do niego ostrożnie i złapałaś go za rękę.
- Musimy zabrać cię w bezpieczne miejsce.
Chłopak posłusznie wyszedł z tobą na zewnątrz. Nie mogłaś dodzwonić się do Scotta... gdzie oni są do cholery, przecież to był plan idealny. Liam zaczął skręcać się z bólu.
- Uciekaj, nie chcę zrobić Ci krzywdy! - Chłopak upadł na ziemię.
Byłaś bardzo zdenerwowana. W końcu nie wiadomo skąd przy twoim boku pojawił się Scott, a za nim reszta. Wszystko działo się tak szybko. Scott zabrał chłopaka na tyły domu. Przypięliście go do drzewa, upewniając się wcześniej, że nikt z imprezowiczów was nie zauważy. Lydia i Stiles weszli do środka. Liam skręcał się z bólu, aż w końcu całkowicie się przemienił. Scott poprosił cię, byś zostawiła go z chłopakiem. Zgodziłaś się niechętnie. Jakaś część ciebie chciała zostać z Liamem. Wróciłaś do domu Lydii... a tam panował istny armagedon.
- No pięknie... - Westchnęłaś.
- Jutro będziemy to wszystko sprzątać... - Kira ukryla twarz w dłoniach.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro