Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Bliżej niż myślisz

Szybkim krokiem przemierzali dworzec główny. Hermiona, niemal truchtając za chłopakami, jako jedyna zdawała się rozglądać za stanowskiem z którego miał odjeżdżać ich pociąg.
- Nie chcę nic mówić, ale nigdzie nie widać peronu szóstego. Jesteście pewni, że to o niego chodzi? Mogłabym rzucić okiem na bilety?
Ron i Harry wymienili porozumiewawcze spojrzenia, jednocześnie nie zwalniając tempa. Dziewczyna, nie doczekając się odpowiedzi, stawała się coraz bardziej poirytowana. Z każdego peronu odjeżdżał jakiś pociąg, wokół rozlegał się ciągły huk uniemożliwiający rozmowę. Czuła, jakby natarczywy hałas przenikał jej głowę. Musiała na chwilę zwolnić i uspokoić rozkołatane serce. Przystanęła, opierając się o kolumnę z numerem toru. Nie wiedziała, co się z nią dzieje, nie przebiegła przecież maratonu, a zmęczenie stawało się tylko coraz bardziej odczuwalne. Zaszumiało jej w głowie, przed oczami pojawiły się dziwne znaczki,  w uszach bębenki niemal pękły od szumu przypominającego szepty. Miliony szeptów.
- Ach...
- Hermiona? Hermiono, co z tobą?
Poczuła jak ktoś przytrzymuje jej wiotkie ciało.
- Ja... Słabo mi.
Teraz Ron i Harry, którzy na szczęście zorientowali się, że dziewczyna nie dotrzymuje im kroku, wspólnymi siłami przenosili bezwładną dziewczynę w ustronne miejsce, jednocześnie tłumacząc co bardziej empatycznym przechodniom, że owszem, poradzą sobie.
Dotarli w końcu na tył dworca. Hermiona nadal była bardzo słaba.
- Harry... Co jest? Czy to On wyczuł jej obecność?
- Nie wiem, stary. Obawiam się, że im bliżej będziemy Hogwartu, tym będzie gorzej.
Ron przez chwilę wpatrywał się zafrasowany w dziewczynę, toczącą właśnie niemą walkę z własnym ciałem, by nie upaść na bruk.
- Nie przewidzieliśmy tego. Da się to jakoś załagodzić?
Tuż obok z szumem przejechał kolejny pociąg, tym razem z numerem 3071. Chłopcy wiedzieli już, co to oznacza. Z paniką spojrzeli na siebie.
- Możemy spróbować nałożyć na nią to zaklęcie chroniące przed czarną magią... Pamiętasz, jeszcze z czasów, gdy uczył nas Snape.
Mina Rona aż zanadto świadczyła o tym, że chłopak kompletnie nie miał pojęcia, o jakie zaklęcie chodzi. Dziewczyna lekko westchnęła, ociężale otwierając oczy.
- Pośpiesz się.
Harry z poirytowaniem kolejny raz przejął odpowiedzialność.
- Patrus Necrus.- wyszeptał, jednocześnie niemal niezauważalnie poruszając różdżką schowaną w wewnętrznej kieszeni jego kurtki.
Z wyczekującym spojrzeniem obserwowali, jak powieki dziewczyny stopniowo coraz bardziej się podnoszą, a blada przed chwilą twarz nabiera koloru. Jednak jej oczy wyrażały ogromne zmęczenie.
- Czy będzie już tak ciągle? Nie dam rady, jeśli tak.- powiedziała słabo, nieśmiało spoglądając na chłopaków. Wstydziła się tego, że prawdopodobnie ma przed sobą jakaś ważną misję, a wyłamuje się już na początku. Ron uśmiechnął się, wyrażając smutek i czułość jednocześnie.
- Jesteś silna. Jeśli uwierzyc w słuszność tego, co robisz, na pewno dasz radę.
Spojrzenie dziewczyny stało się bardziej zaintrygowane. Mimowolnie kąciki jej ust uniosły się, gdyż poczuła, że chce tak naprawdę poznać swoje przeznaczenie.
W tym samym momencie Harry krzyknął tylko:
- Szybko, wsiadamy!
Po czym Ron pociągnął za sobą dziewczynę i wszyscy biegiem wpadli do pociągu, który właśnie nadjechał, tym razem zaopatrzonym w napis PRZEJAZD TECHNICZNY.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro