VII
Gdy starszy w końcu zasnął powoli zsunąłem się z łóżka. Ubrałem się do końca i ostatni raz spojrzałem na starszego ze łzami w oczach starając się nie rozpłakać jeszcze głośniej tak, aby go nie obudzić.
Wyjąłem kartkę i długopis z jego szafki nocnej i napisałem krótką informacje pożegnalną. Położyłem karteczkę z powrotem na szafeczce i podszedłem do starszego składając delikatny ale czuły pocałunek na jego czole.
- Jeszcze raz przepraszam, Channie - wyszeptałem prawie niesłyszalnie - Kocham cię - wyprostowałem się i ostatni raz rozejrzałem po jego pokoju.
Po cichu wyszedłem z pomieszczenia i zaraz skierowałem się do wyjścia z domu zakładając po drodze buty i kurtkę. kiedy już to zrobiłem ostatni raz rozejrzałem się i jak najciszej potrafiłem wyszedłem z jego domu i zaraz zjechałem windą na dół zerkając na telefon.
Była już druga w nocy, a ja za około trzy godziny miałem mieć samolot. Z Luhanem i Jonginem pożegnałem się kilka godzin temu i oni również spakowali mi moje wszystkie rzeczy.
Do swojego domu nie miałem jakoś daleko, więc wolnym krokiem zacząłem iść do swojego mieszkania co jakiś czas ścierając co nowe to łzy z policzków. Naprawdę zdążyłem się do niego przyzwyczaić a nawet pokochać. Jednak musiałem stąd wyjechać.
Po dotarciu do domu od razu sprawdziłem czy mam wszystko spakowane i czy na pewno mam samolot na piątą rano. Jak się okazało miałem na jedenastą, więc skąd wziąłem tą piątą? Pokręciłem tylko głową i postanowiłem zrobić sobie ostatnią kawę w tym domu.
Po informacji od szefa nie dość, że dostałem od niego bilet do Chicago to jeszcze wynajął mi tam mieszkanie i znalazł pracę do, której mam się zgłosić zaraz po przylocie.
Naprawdę nie sądziłem, że ten mężczyzna może dać mi aż tyle...
***
Gdy w końcu nadszedł czas na to, abym się zbierał. Zadzwoniłem po taksówkę i łapiąc rączkę walizki skierowałem się do wyjścia z domu głośno wzdychając. Naprawdę będę tęsknił za każdym kogo mogłem spotkać tutaj. Jednak najbardziej będzie brakowało mi Chanyeola.
Zamknąłem drzwi na klucz i włożyłem je do kwiatka do doniczki zaraz wsiadając do auta i podałem kierowcy adres lotniska.
Chyba czas zacząć swoje życie od nowa.
Gdy miałem już przechodzić przez bramki usłyszałem dźwięk swojego telefonu. Zerknąłem na niego i zmarszczyłem brwi odbierając.
- Halo? Jongin? Coś się stało?
- Jesteś bardzo zajęty? - usłyszałem niepewny głos przyjaciela
- Nie wiem czy pamiętasz ale mam teraz odprawę - westchnąłem cicho zaraz odsuwając się od bramek - Co się stało?
- Po prostu potrzebuje twojej porady... Musisz mi pomóc
- A co z Luhanem? Przecież on też ci może pomóc
- Ale to dotyczy jego - odparł załamany - Błagam pomóż mi
- Dobrze dam ci dziesięć minut - westchnąłem i przymknąłem oczy słuchając historii Jongina jak to on nie wiem jak powiedzieć Luhanowi co do niego czuje.
- Oh, hyung - zaśmiałem się rozczulony zapominając kompletnie o tym, że zaraz odlatuje mój samolot. Skupiłem całą swoją uwagę na Jongine, który wymieniał mi mnóstwo pomysłów na randkę z Luhanem. Naprawdę nie spodziewałem się, że tą dwójkę może łączyć coś więcej niż przyjaźń - Może zabierz go do kina a później do wesołego miasteczka?
- To w sumie dobry pomysł - mruknął - Jak myślisz? Spodoba mu się?
- Baekhyun. - Przytulił mnie mocno. - Baekhyun. - Powtórzył, łapiąc oddech.
Zdezorientowany uniosłem wzrok na starszego.
- Channie? Co tu robisz? - spytałem cicho
- W takim razie ja kończę - zaśmiał się Kai rozłączając
- Baekhyun. - Pogłaskał mój policzek. - Baekhyun, nie rób tego. Nie zostawiaj mnie.
- Skąd wiedziałeś? - spytałem cicho wtulając się w jego tors
- Jongin. - Szepnął cicho. Przytulił mnie mocno, całując w głowę.
Podniósł mój podbródek. Spojrzałem na mnie.
- Nie rób tego. Zostać ze mną.
Westchnąłem cicho patrząc na niego - I tak samolot mi już odleciał
- Obiecaj, że nigdzie nie uciekniesz. - Rozkazał. - Wróć ze mną i...
- I? - spytałem cicho patrząc na niego - Nigdy nie dokańczasz zdań
- Zostaniesz moim chłopakiem? - Jego załzawione oczy wpatrywały się w te moje. - Skarbie?
Pokiwałem delikatnie głową sam czując łzy na policzkach i przyciągnąłem go do pocałunku
Oddawał każde z muśnięć, przyciągając mnie jeszcze bliżej. Jednak długo się nie całowaliśmy. Przerwał, chcąc mnie uspokoić.
- To, że od teraz jesteś moim chłopakiem, nie oznacza, że nie dostaniesz po tyłku, za to, co próbowałeś zrobić. - Powiedział poważnie. - Możemy jechać?
Wydąłem wargę - Powinieneś mi odpuścić, wiesz? - burknąłem łapiąc go za rękę i wolną dłonią złapałem za rączkę od walizki
- Nie odpuszczę ci. - Zaśmiał się. - Nie to. - Zabrał moją walizkę, splatając nasze palce.
Prychnąłem cicho kręcąc głową - A właśnie, że tak bo inaczej dam ci celibat
- Spróbowałbyś. - Myślał, że żartuję. Jednak nie żartowałem. - I tak bym cię kochał.
- Ty chcesz mnie ukarać to ja dam ci celibat - wzruszyłem ramionami
Otworzył mi drzwi auta, walizkę chowając do bagażnika.
- Doskonale wiesz, że mnie to kręci. - Powiedział cicho, odpalając samochód. - A ty naprawdę zasłużyłeś.
- Nie prawda - oburzyłem się zapinając pas - Nie zasłużyłem
Spojrzał na mnie, marszcząc brwi.
- No dobrze. - Zgodził się. - Ale i tak się zgodzisz. - Ścisnął moje udo, delikatnie. - Bo mnie kochasz.
Prychnąłem cicho - To szantaż? - założyłem ręce na klatce piersiowej
- Nie. - Nie patrzył na mnie. - Po prostu lubisz jak ci dobrze, prawda? A tak na pewno będzie.
- To prawda - wymamrotałem wzdychając - Kocham cię, Chan
Uśmiechnął się, zatrzymując na światłach.
- Już to wiem. - Mruknął. - I ty wiesz, co ja czuję do ciebie. A ja nie lubię się powtarzać.
- Ale chce to usłyszeć jeszcze raz - wymruczałem zerkając na niego - Proszę - szepnąłem
- Dobrze. - Mruknął, splatając nasze palce. - Kocham cię. - Powiedział niezwykle cicho.
Uśmiechnąłem się delikatnie - Dziękuje - pocałowałem go w policzek i oparłem głowę o szybę
- Jedziemy do mnie, wcześniej nie zapytałem, pasuje ci to?
- Mm no dobrze - pokiwałem głową
- I trzeba podziękować Jonginowi. - Mruknął, jakby do siebie. - Napracował się chłopak.
- Huh? - uniosłem na niego wzrok - Co zrobił?
Spojrzał na mnie.
- Pozwolił mi zdążyć.
Pokiwałem delikatnie głową - Czyli historia o zakochaniu się w Luhanie nie była prawdziwa?
- Co? Kai i Luhan... - Pokręcił głową. - Mądry chłopak, naprawdę się postarał.
- A ja im randkę zaplanowałem - jęknąłem niezadowolony
- W takim razie zdradź mi szczegóły, a ja...
- A ty? - uniosłem na niego wzrok - No weź zacznij kończyć zdania
- A ja zabiorę cię na najlepszą randkę życia. - Powiedział pewnie. - Zamierzam rozpieszczać swojego chłopaka.
- To miłe - parsknąłem cicho śmiechem - Ale wystarczy jak zostaniemy w domu i zrobimy sobie maraton filmowy. Taką randkę mógłbym mieć
- Wiesz, że skończy się ona moim językiem, w miejscu, gdzie najbardziej lubisz? - Zapytał retorycznie. - Ewentualnie powtórką z wanny, bo wtedy wyglądasz niesamowicie seksownie.
- Czy nasza każda randka musi kończyć się seksem? - uniosłem brew do góry kręcąc głową z rozbawieniem
- Nie każda, ale nie będę narzekał, jak będzie się tak kończyć. - Powiedział. - Było ci wczoraj dobrze?
- Było cudownie - odparłem śmiejąc się cicho - Nie dasz mojemu tyłkowi chociaż trochę odpocząć?
Spojrzał na mnie.
- Dobrze. - Mruknął cicho. - Dzisiaj tylko się poprzytulamy. Chyba, że dasz namówić się na seks oralny.
- Zobaczymy później - odparłem - Chce zobaczyć jakie filmy wybrałeś
- Zawsze można obejrzeć Star Warsy
- A co powiesz na maraton horrorów?
- Dobrze. - Parsknął śmiechem. - Ale musimy się dużo przytulać
- Dlaczego? - spojrzałem na niego - Ale w porządku. W ciepełku lepiej się ogląda
- W takim razie zaczekaj. - Zaparkował pod supermarketem. - Za momencik wracam.
- No dobrze - pokiwałem głową i oparłem głowę o oparcie fotela czekając na starszego
Zerknąłem na telefon, gdzie dzwonił Jongin. Odebrałem.
- Zostałeś? - teraz pewnie się uśmiechał
- Mmm zostałem. Nie pozbędziesz się mnie tak szybko~
- Cieszę się, że zostałeś... Zacząłem już tęsknić, wiesz? Mam nadzieję, że jutro mogę liczyć na spotkanko
- Oczywiście. Co tylko zechcesz - uśmiechnąłem się i po chwili rozłączyłem się kończąc tym rozmowę
- Jestem. - Otworzył drzwi, zakupy kładąc na tylnych fotelach. - Zjemy u mnie, czy podjechać po jakieś jedzenie?
- Zrobimy jedzenie u ciebie - posłałem mu uśmiech - Jongin zaprosił mnie jutro na spotkanie. Pójdziemy razem?
- Jutro niedziela, skarbie. - Przyłączył się do ruchu. - Muszę przedstawić swojego słodkiego chłopaka rodzicom.
- Po spotkaniu możemy pójść - odparłem - Przecież nie będziemy cały dzień u nich, prawda?
- Nie. - Zaśmiał się. - Więc dogadaj się z przyjaciółmi. - Zaparkował pod swoim blokiem.
- Porozmawiam z nimi jutro rano - westchnąłem cichutko i wysiadłem z auta
- Nie ma problemu. - Zamknął samochód,kierując się do jego mieszkania.
Jak zwykle szybko się rozgościłem, rzucając na kanapę.
Po wejściu do jego mieszkania. Zdjąłem buty od razu idąc do salonu, gdzie opadłem na kanapę zamykając oczy
- Wygodnie ci? - Nachylił się nade mną. - Może poduszkę przynieść? - Parsknął.
- Nie trzeba - odparłem - Mam już dwie. Starczy mi - zachichotałem
- Ach tak? - Rozsunął moje uda, zaraz wciskając się pomiędzy nie. - Z tej perspektywy też wyglądasz dobrze. - Mruknął, kładąc głowę na moim brzuchu, pod moją koszulką.
- Ja zawsze wyglądam dobrze - odparłem śmiejąc się - Prawda?
- Mhm. - Mruknął w mój brzuch. - Zawsze wyglądasz dobrze. - Sunął po nim nosem.
Mamrotałem zadowolony gładząc jego policzek - Dlatego ci się podobam?
- Nie tylko dlatego. - Mruczał. - Jest dużo rzeczy, które w tobie lubię. I nie ukrywam, że twoje ciało zajmuje jedno z najważniejszych miejsc.
Parsknąłem cicho śmiechem - Mmm mówisz? - uniosłem brew do góry patrząc na niego - Cieszę się, że nie pozwoliłeś mi lecieć
- Ja też się cieszę. - Westchnął cicho. - Byłem aż taki zły, że zamiast normalnie się ze mną pożegnać, ty napisałeś mi list?
- Bałem się, że będziesz próbował mnie zatrzymać - wyszeptałem smutny - Nie chciałem ci niszczyć życia pchając ci się w nie z butami. Nie jestem taki jak ty
- Nie jesteś taki jak ja? - Nie rozumiał. - Szaleję za tobą i na pewno nie pozwoliłbym ci odejść. Wiem, że to głupie, bo znamy się tak krótko, ale myślę, że to to.
- Chodzi mi o to, że mnie nie stać na wszystko tak jak ciebie - wyszeptałem - A poza tym nawet nie mam rodziców.
- Nie masz rodziców? - Spojrzał na mnie, przez dziurę w koszulce. - Skarbie, obawiam się, że nie rozumiem...
- Nie żyją - wyszeptałem próbując się nie rozpłakać - Dlatego chciałem wyjechać
- Skarbie. - Zmienił naszą pozycję, aby mnie pocałować.
Przymknąłem oczy odwzajemniając pocałunek. Właśnie tego teraz mi brakowało
Wplątałem palce w jego włosy, kiedy on zaborczo ściskał moje biodra.
Jęknąłem cicho w jego usta przysuwając się jeszcze bliżej
Przerwał pocałunek, zaczynając skradać je na moje szczęce. Jego dłonie przesunęły się na moje pośladki, ściskając je ostrożnie.
Jęknąłem odchylając głowę do tyłu wplatając palce w jego włosy
- Może przejdziemy do sypialni? - Zaproponował. - Chyba, że potrzebujesz odświeżenia, łazienka jest otwarta...
- Chodźmy do sypialni - wyszeptałem zdejmując z niego koszulkę
- Rozkaz, księżniczko. - Zachichotał, pomagając mi zawiesić się na nim.
Całował moje idealne wargi, prowadząc nas do sypialni. Z prowokującym uśmieszkiem ułożyłem się na łóżku, puszczając mu oczko.
Uśmiechnąłem się lekko zaraz przyciągając go do siebie i znów musnąłem jego usta mrucząc zadowolony
Całował mnie, rozpinając zamek moich spodni. Zdjął je szybko, badając strukturę mojej bielizny.
Sunąłem dłonią po jego torsie oblizując usta - Jesteś cudowny, tatusiu - wyszeptałem i zaraz zassałem się na jego szyi zostawiając na niej kilka dość krwistych malinek
- Myślę, że chcesz porządzić, skarbie. - Przejeżdżał paluszkami po moich biodrach. - Co ty na to?
- Podoba mi się ta propozycja - wyszeptałem i to ja zamieniłem nas pozycjami siadając na jego biodrach
Jęknął cicho, patrząc na mnie z dołu.
Zacząłem ocierać się o jego krocze, uroczo przechylając główkę.
- Trzeba się tego pozbyć. - Podniósł się do siadu, łapiąc moje biodra.
Przy mojej pomocy zdjąłem ze mnie koszulkę, całując moje obojczyki, a następnie pieszcząc sutki.
Mamrotałem zadowolony zsuwając dłonie do jego paska, który zacząłem odpinać i zsunąłem z niego spodnie zahaczając o gumkę od bokserek
Położył się, ułatwiając mi zadanie. Czekał, aż zdejmę z niego spodnie, pokazując co potrafi.
Zsunąłem z niego bokserki gładząc jego policzek - Na co masz ochotę..?
- Przygotuj mnie. - Powiedział. - A potem pokaż, że jesteś kurewsko doskonały i mnie ujeżdżaj.
- Jak mam Cię przygotować, huh? - uniosłem na niego wzrok
Nie musiał nic mówić. Wplątał palce w moje włosy, pokazując, czego by chciał.
Bez jakichkolwiek słów wziął go do buzi, mocno ssąc.
Zacisnąłem dłonie na jego udach przyśpieszając swoje ruchy zamykając oczy z uśmiechem
- Skarbie. - Pociągnął za moje włosy, odciągając mnie.
Uniosłem na niego wzrok oblizując usta - Już? - po chwili nabiłem się na jego penisa z głośnym jękiem
Położyłem dłonie na jego udach i odchylając głowę do tyłu zacząłem się unosić i opadać z głośnym jękiem
Pomagał mi się poruszać, przytrzymując moje biodra. Dobrze mnie wypełniał, przez co jęczałem głośno, zawodząc jego imię, pomieszane z jakże seksownym "Tatusiu". Sapał, przymykając oczy i mocno wypychając biodra, starając się znaleźć moją prostatę.
Nie trwało to długo. Już po chwili rozkosznie krzyczałem, a z moich oczu płynęły łzy, spowodowane przyjemnością.
- tatusiu - jęczałem zadowolony nie zaprzestając swoich ruchów. Było mi tak cholernie dobrze, że co chwilę przyśpieszałem swoje ruchy jęcząc głośno
Przesunął dłonią po mojej męskości, obserwując moją reakcję.
- Tatusiu - zajęczałem - Dotknij mnie jeszcze raz... Proszę
Ponownie przesunął po moim członku, tym razem nie przestając.
- Tatusiu - zaskomlałem - Jestem już blisko
Nie odpowiedział, stymulując moją męskość jeszcze szybciej. Byłem zadowolony, opadając na niego i jęcząc głośno.
Podniósł się lekko, muskając moje usta. Próbowałem oddać pocałunek, ale nie wyszło mi, przez przeżywanie orgazmu. Sperma pobrudziła nasze brzuchy, ale nie obchodziło go to. Dalej pomagał mi się podnosić.
A kiedy nie miałem siły, słabnąc z każdą sekundą, zmienił naszą pozycję.
Nie narzekałem, kiedy dość mocno pieprzył mój seksowny tyłeczek, chcąc odnaleźć swoje spełnienie.
Ledwo łapał oddech, będąc tak blisko. Chwilę później obficie rozlewał się w moim wnętrzu, nawołując moje imię, zostając we mnie chwilę.
Pocałował mnie w kark, normując oddech. Dopiero potem powoli wysunął się, obserwując jak jego sperma strużkami spływa po moich udach, skapując na pościel.
- Musimy pójść się umyć - zaskomlałem przeciągając się - Zaniesiesz mnie?
- Oczywiście. - Pocałował mnie w pośladek, szybko mnie podnosząc. - Od teraz dla ciebie wszystko.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro