Knighton
Clay
Czekam na lotnisku na moją kuzynkę, która już dawno powinna tu być. Chociaż nie wiem czy ją rozpoznam po tylu latach. Jej rodzice czasami do mnie pisali, opowiadając o niej w nie jednym liście. Wiedziałem tylko tyle, że jest czasami uparta, łatwo się nie poddaje i myśli tylko o innych, a o jej mocach prawie nic się nie dowiedziałem. Wiem tylko, że kontroluje ogień. Siedziałem i patrzyłem co chwilę na tablicę przylotów i odlotów. Specjalnie zrobiłem sobie dzień wolnego od treningów. Z zamyślenia wyrwał mnie Aaron, który przyszedł ze mną.
-Może przyleciała wczoraj i jest w hotelu.
-Albo dopiero co przyleci.
-Na serio się stresujesz. Powinieneś się rozluźnić i uspokoić. W końcu jest już prawie dorosła.
-Prawie...
Po długiej rozmowie na ten temat, postanowiłem się przejść i zobaczyć, czy mój przyjaciel ma rację. Trochę za bardzo się denerwuję przed tym spotkaniem.
Kasumi
Nasza podróż już trochę trwała, ale opłaciło się. Od naszego wylotu minęły już dobre osiem godzin, ale w końcu dojrzeliśmy mury miasta. Trochę nas zdziwiło to, że było on stworzone w połączonym stylu średniowiecza i współczesności.
L-Proponuję wylądować z dala od wejścia. Tak będzie najlepiej.
Z-To najlepsza opcja. Mieszkańcy mogę przestraszyć się naszych smoków i zwrócilibyśmy na siebie za dużo uwagi.
-Kas może mały wyścig. Kto pierwszy wyląduje wygrywa.
L-Nie wolno wam!
Nie słuchaliśmy go i po chwili lecieliśmy w stronę ziemi. Wyprzedzałam mego przyjaciela i mogłam wygrać, ale nasze małe zawody zakończyły się remisem. Zeskoczyliśmy ze swoich smoków i stanęliśmy naprzeciwko siebie. Złapał mnie w tali i przyciągnął do siebie. Chwile po nas wylądowali nasi przyjaciele.
-Czy w ogóle słuchacie co ja mówię.
-Jeśli ktoś was by zobaczył, wzbudziło by to tylko panikę wśród mieszkańców, a to z kolei przysporzyło nam niechcianej uwagi.
Zerknęłam na swoją przyjaciółkę, która dopiero co się obudziła i powiedziałam.
-Hana kto cię tam ładnie umalował?
Usłyszałam śmiech Jay'a, a potem zauważyłam jak ucieka przed zdenerwowaną Haną. Cole oczywiście pobiegł za nią, żeby ją uspokoić. Na ten widok zaczęliśmy się śmiać, ale zaraz się uspokoiliśmy i poszliśmy w ich kierunku. Tia. Dopiero jesteśmy tutaj pierwszy dzień, a oni już takie cyrki odwalają. Co oni jeszcze wymyślą. Szkodą, że nie mogę się do nich dołączyć.
Clay
Właśnie przechodziliśmy obok wejścia do miasta, gdy zauważyliśmy jakąś grupkę osób. Brunet uciekłam przed zdenerwowaną czarnowłosą, która miała pomazaną twarz.
-Wracaj mi tutaj do jasnej!
-Hana uspokój się.
Wtedy pojawiła się reszta. Widać było, że jednej osobie puszczają już nerwy i powolnym krokiem ruszyła w kierunku tej dwójki. Chyba są rodzeństwem skoro tak się kłócą. Ta Hana miała uderzyć już tego chłopka, gdy jej ręka została złapana przez szatynkę. Odciągnęła ją od niego, a drugą ręką złapała za kołnierz bruneta.
-Czy możecie w końcu przestać się zachowywać jak dzieci!
-On zaczął.
-A ona nie zna się na żartach.
-Kai dawaj mi tu kij, bo im nie da się inaczej przetłumaczyć.
-Larwo nie.
Do dziewczyny podszedł szatyn i objął ją ramieniem i powiedział coś na ucho. Puściła ich i wzięła głęboki oddech. Spojrzałem się na Aarona, który już tam do nich szedł. Dorównałem mu kroku i przyglądałem się całej tej ekipie. Gdy do nich doszliśmy, mój towarzysz zapytał.
-Wow. Przeprowadziliście się tu, bo nie widziałem was wcześniej.
Jakiś blondyn wystąpił na przód i odpowiedział.
-My przyjechaliśmy tutaj na wakacje i przepraszamy na tą dwójkę.
Rozejrzałem się dookoła i spostrzegłem chłopaka o metalicznym kolorze skóry. Na początku trochę się zdziwiłem, ale potem przypomniałem sobie, że u nas są podobni. Poza nim nikt nie rzucił mi się w oczy. Po krótkiej rozmowie rozeszliśmy się. Dopiero teraz poczułem coś, co mówiło mi, że nie są zwyczajni. Szturchnąłem swego kompana i cicho powiedziałem.
-Aaron czułeś to samo co ja?
-Czyli?
-Że nie są zwyczajni. Może to te potwory.
"-Że co?! Ja się chyba przesłyszałam?! Jakimi potworami. Aż tak źle nie wyglądam."
Złapałem się za głowę i się otrząsnąłem. Chyba mój umysł zaczyna wariować od tego czekania.
Kasumi
Gdy poprosiłam swego chłopaka, żeby podał mi jakiś kij, on do mnie podszedł i powiedział, że ktoś nas obserwuje. Spojrzałam się przed siebie i zauważyłam dwóch chłopaków. Na bluzkach mieli jakieś rysunki zwierząt. Kiedy spojrzałam na bruneta, przypomniały mi się słowa moich rodziców.
"-Kai chyba znaleźliśmy mego kuzyna.
-Wiem"
Po wszystkim podeszli do nas i zaczęliśmy rozmowę. Na całe szczęście na przód wystąpił Lloyd i mówił za nas. Schowałam się za plecami blondyna, bo czułam, że zbliża się wizja. Miałam rację. Po chwili zauważyłam jakieś potwory i piątkę rycerzy w tym dziewczynę. Atak miał nastąpić za dziesięć minut. Natychmiast wszystkich poinformowałam w myślach i odeszliśmy, znaleźć jakieś ciche miejsce. Usłyszałam jak mój kuzyn rozmawiał z rudym i zdenerwowana dałam się zdemaskować.
"-Że co?! Ja się chyba przesłyszałam?! Jakimi potworami. Aż tak źle nie wyglądam."
Po kryjomu spojrzałam w ich stronę i dostrzegłam jak łapie się za głowę. Odwróciłam swoją głowę przed siebie i go ostrzegłam.
"-Po pierwsze nie jestem potworem, a po drugie za osiem minut zjawią się jakieś monstra. Wiem, że jesteś rycerzem, więc lepiej było cie powiadomić."
Natychmiast złapał swego towarzysza za rękę i zaczął gdzieś go ciągnąć. Ciekawa gdzie go prowadzi, zaczęłam ich śledzić, a reszcie powiedziałam, że później się do nich dołączę. Po dwóch minutach mego śledztwa, znalazłam się przed zamkiem, do którego nie mogłam na razie wejść. Byłam w ciemnym zaułku przed wejściem, więc raczej mnie nie widzieli. Szczególnie, że byłam ubrana w czarną koszulkę i granatowe jeansy. Do ataku zostały tylko trzy minuty, a oni dopiero teraz wyszli. Dlatego bardziej wolę strój ninja niż zbroję rycerza.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro