Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kai vs Lance #1

Pod koniec filmu usnęłam, opierając się głową o ramiona szatyna. Nie wiem czemu, ale końcówka była strasznie przynudzająca. I jak myślałam, że będę mogła sobie pospać, poczułam jak ktoś mnie cały czas szturcha. Otworzyłam mimowolnie oczy i spojrzałam na swój "budzik" z grozą w oczach. Hana chyba będzie mieć przerąbane. 
-No co? Najlepsze dopiero przed nami. Dawaj pena.
-Hana...Nie mogłaś go wyjąć z plecaka?
-Nie.
Muszę sobie ją zapisać do listy osób, których mam ukatrupić. Na razie mam na niej chyba trzy osoby. Na pierwszej pozycji jest Jay, potem Lloyd, a za nim Kai. Teraz będzie jeszcze ona. Wyciągnęłam rękę i użyłam swojej zdolności, żeby się nie ruszać. Czarnowłosa wzięłam urządzenie i podpięła je do komputera. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, powróciłam do świata przytomnych. Oj będę miała przekichane. Ale czego się nie robi dla fanu. Po chwili na ekranie pojawiły się filmiki z moich wygłupów. Wiedząc co mnie czeka, zaczęłam powoli wstawać z swego miejsca. Jednak nie udało mi się uciec. Poczułam jak czyjaś ciepła ręka łapie mnie za nadgarstek i ciągnie do siebie. Wylądowałam na kolanach szatyna. 
-Nie przypomina to ci czegoś?
-Pamiętam to i chyba...
Właśnie w tym momencie odpalił się filmik z tej sytuacji z herbatką odmładzającą. Poczułam jak moje policzki zaczynają się palić. Spuściłam głowę w dół, ale natychmiast zaczęłam się z tego śmiać. Dobrze, że pomyślałam o wszystkim. W swoim plecaku mam jeszcze mały zapas tego "cudownego" napoju. Będę musiała tylko wcześniej wstać i przyszykować zasadzkę. Tylko kogo by tu na nią złapać. Na pewno swego chłopaka. Może też tego Lanca. Hana i...nie mam pomysłu. Mam jeszcze jedną saszetkę tak to do wykorzystania. Lepiej ją użyć niż, żeby ten co mi wstać nie pozwala zabrał ją i mi dał. Dopiero by było. Osiemnastolatka, która po raz drugi staje się siedmioletnią dziewczynką. Tylko zrobić mi wtedy zdjęcie i wysłać do jakieś gazety. Byłby hit wszech czasów. Dobra może nie aż tak, ale pomarzyć sobie nie można. Może tak zaryzykować i dać tą ostatnią mojemu kuzynowi. Tak to dobry pomysł. Mój trud musi mi się opłacić. Hihihi. W końcu już oberwałam od mistrza za to. Musiałam dobry tydzień sprzątać cały klasztor. Na same wspomnienie co widziałam w niektórych miejscach, aż ciarki mnie przechodzą. Tak też było tym razem. Gdy moje "krzesełko" wyczuło ten odruch, od razu złapało mnie w tali i przybliżyło do siebie. Jutro to ja będę górą mój drogi i ciekawe co zrobisz. 

Wstałam gdzieś tak o szóstej rano, żeby przyszykować swój kawał. Tylko jest mały problem. Jeśli po prostu dorzucę je do innych, to będzie większa szansa na niepowodzenie. A jeśli zrobię je i podłożę obok ich łóżek to będą coś podejrzewać. Raz kozi śmierć. Naszykowałam cztery herbatki i po cichu zaniosłam je do odpowiednich pokoi. Akurat z Lancem i Clayem nie było problemu. Jeśli chodzi o Hanę i Kai'a to musiałam się tam do niech teleportować. Na wszelki wypadek zapamiętałam, jak wyglądają pokoje. Mam jeszcze pewne pomysły. Poszłam do "salonu" i czekałam na wszystkich.

Gdzieś tak o siódmej usłyszałam czyjś głośny płacz. Nie należał on do Kai'a ani do Hany i zapewne nie do mego kuzyna. Wstałam i poszłam w kierunku hałasu. Gdy byłam przed drzwiami, ktoś wpadł mi na nogi i nie chciał jednej puścić. Był to mały blondyn. 
-Lance puszczaj.
Pokiwał tylko głową na boki. Zaczęłam jakoś powoli iść w stronę tego pokoju. Zanim weszłam usłyszałam głosy innych.
H-Cole nie rób mi zdjęć.
-Ale czemu. Słodko wyglądasz.
N-Pójdę zawołać Kasumi. Ale zanim co...
-Nya nie wolno ci.
C-Jak to się stało?
W tym właśnie momencie weszła do środka z lekkim grymasem na twarzy. Widząc to, mój chłopak o mały włos nie wybuchł ze wściekłości. Powstrzymał go Lloyd. 
-Ktoś go ode mnie odczepi zanim mi noga nie wykituje.
Axl podszedł i zabrał mi tą małą przyssawkę. Jeszcze chwila a moja noga nadawałaby się tylko do amputacji. Lance od dziś jesteś na mojej czarnej liście. Zdążyłam wykonać tylko parę kroków a już zostałam zaatakowana przez szatyna. Ten miał więcej siły i mnie przewalił. Usiadł na mnie i zaczął się wydzierać.
-Coś ty zrobiła?! 
Odwróciłam się w jego stronę i zrobiłam mu zdjęcie. Dla takiego widoku warto zaryzykować wszystko. 
-Emm Kas kiedy to mija?
-Godzinka dwie. A ty mały nie drzyj mi się do ucha, bo mi bębenki słuchowe pękną!
-Gdy wrócę do normy to zobaczysz jaki ci trening zrobię. Prze tydzień nie będziesz się ruszać.
Może nie będę się ruszać, ale od czego ma się chłopaka. Uniosłam jeden kącik swoich ust do góry i podniosłam parę razy do góry swoje rzęsy. Chyba zrozumiał o co mi chodzi, bo szybko ze mnie zszedł. 

Dobra nie rozumiem tego. Od dobrych trzydziestu minut cała ta zgraja gania się po całym pokoju i jeszcze się nie zmęczyła. Kai próbuje dopaść blondyna, a pozostała dwójka próbuje ich uspokoić. Oczywiście wszystko nagrałam. Padłam na ziemię i usiadłam w siadzie krzyżnym i próbowałam się uspokoić. Prawie bym się do nich dołączyła i nawet z chęcią bym to zrobiła, ale nie mam kamerzysty. Pozostali poszli coś zrobić, a ja zostałam jako niańka. Westchnęłam cicho i zamknęłam oczy. Wyłączyłam swoją kamerę w telefonie i położyłam się na ziemi. Nie minęła chwila, a do mojej ręki przykleił się blondyn. Kai był z drugiej strony. 
-Puścicie mnie?
-Puszczę gdy tamten laluś puści.
-A ja puszczę gdy tamten jeżopodobny to zrobi.
No i po co ja to zrobiłam. Niech oni już wrócą do normalności.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro