9
Całe szczęście, że herbatka przestała już działać, bo bym nie wytrzymała z nimi a szczególnie z pewną dwójką. Jeszcze chwila i pewnie zaczęłaby się jedna z dziecięcych zabaw. Tak chociaż uważam. Jeden zacząłby ciągnąć mnie w jedną stronę za rękę a drugi w drugą. Muszę sobie gdzieś zapisać, żeby nie dawać szatynowi tego napoju, bo durnieje do reszty. Wystarczy że mamy już takiego jednego. Zamiast się skupić na tych tatuażach odwalam coś takiego. Usiadłam w rogu na hali treningowej i teleportowałam książkę, którą dostałam od rodziców. Może coś tam znajdę. Tak wiem. Nie mogłam ruszyć dupy i pofatygować się po to, tylko użyłam swojej mocy. Ale co ja poradzę. Założę się, że gdybym poszła to ktoś by po mnie przyszedł i znowu przerzucił przez ramię. Przezorny zawsze ubezpieczony. Wystarczą mi już te zielone włosy, których jak na razie nie mogę domyć. Zaczęłam przekartkowywać lekturę, ale coś słabo mi szło szukanie odpowiednich informacji. Historia rycerzy, kodeks rycerski, turnieje rycerskie...No do jasnej. Zamknęłam ją i walnę się nią w głowę. Teraz tego żałuję. Moje czoło przez to boli jak cholera. Ile to coś waży? Tonę! Nawet się nie skapnęłam, kiedy obok mnie usiadła Lance. Czego on ode mnie chce.
-Długo tak siedzisz?
-Nie.
-Czemu nie ćwiczysz?
-Bo mi się nie chce. Moja fryzura nie doszła jeszcze do siebie.
W tym momencie przypomniałam sobie co się wcześniej stało. Może stali się dziećmi, ale moce mieli nadal. Kai o mały włos nie spalił mu tej blond czupryny. Przewróciłam oczami i wróciłam do szukania.
-Książka o rycerzach?
-Tak. Rodzice dali mi ją przed wyjazdem. Może znajdę w niej coś na temat tych dziwnych znaków.
-Ja już bym prędzej zapytał Merlocka czy nie wie czegoś na ten temat.
Po pierwsze nie wiem kim on jest. Po drugie to nie jest taki zły pomysł. Szybko zerwałam się na równe nogi i złapałam chłopaka za rękę i pociągnęłam go za sobą. W nagrodę może go czegoś nauczę.
-Co ty robisz?
-Zobaczysz. Kai rzuć mi kij.
-CHWILA CO?!!!! NIE NIE NIE!!
Zgrabnie złapałam broń w drugą dłoń i zanim wypuściłam swego "ucznia", wytworzyłam lodowy okrąg, żeby nie mógł uciec. Gdy tylko go dotknie zostanie lekko zamrożony.
-No pokaż co potrafisz.
-Sama tego chciałaś.
Nie za bardzo się go obawiam.
Mój przeciwnik wziął swoją lancę i stanął do boju. Będzie żałował, że nie ma na sobie swojej zbroi. Ruszył na mnie, ale ja z łatwością zablokowałam jego cios. Nie był jakoś wyjątkowo silny.
-Z mocami książę.
-Podziękuję. Ja i moje włosy chcemy jeszcze żyć.
Odepchnęłam go, a moja broń przeleciała nad jego głową, muskając jego włosy. Stracił równowagę i upadł na ziemię. Obrałam się na swoim kiju i wyszczerzyłam swoje zęby.
-Czyżby książę został pokonany przez dziewczynę ninja.
Widać, że był już zdenerwowany, ale tylko o to mi chodziło. Im przeciwnik jest bardziej wściekły tym lepiej jest nim manipulować. Zauważywszy co chciał zrobić, podskoczyłam do góry i wylądowałam za nim. Jedną ręką zakryłam mu oczy, odchylając głowę tak, żebym miała łatwy dostęp do szyi, a broń przybliżyłam do niej. ( tak jak w assasination classroom. Chyba dobrze napisałam).
-Nie możesz dać się podejść. Jeśli będziesz zdenerwowany, nie będziesz w stanie logicznie myśleć.
Puściłam go i zaczęłam się wycofywać. On jednak nie dał za wygraną i szybko podniósł się na równe nogi i chciał mnie zaatakować. Prawi by mu się to udało, gdyby nie to, że jego kroki były tak głośne, że w porę wykonałam unik. Wykonując pół obrotu, machnęłam swoim kijem w jego stronę. Zatrzymałam się dopiero przy szyi.
-Lekcja druga. Im ciszej będziesz się poruszał tym lepiej dla ciebie. Opanowanie i rozwaga dają ci największą przewagę w walce. Na razie to koniec.
Pstryknęłam palcami, a okrąg, w którym byliśmy, zniknął. Westchnęłam cicho i stanęłam w miejscu.
-Nie da się poruszać szybko a zarazem cicho.
-Da się.
W tym momencie obok nas pojawił się mój chłopak, który wystraszył blondyna. Odskoczył na bok i omal nie stracił równowagi.
-Dziś mam patrol. Dołączasz się?
-Co mi szkodzi. O której?
-O tej co zawsze.
Objął mnie ramieniem, a ja się w niego wtuliłam.
-To może ja już pójdę.
Zostałam sama z Kai'em. Widziałam na jego twarzy znajomy mi już uśmieszek. Coś czuję, że jutro nie będę najlepiej wyglądać.
Dochodziła już powoli 22, a ja czekałam już na swego chłopaka na jednej z wierz zamku. Usiadałam na krawędzi i przyglądałam się nocnemu krajobrazowi. Nawet spoko, ale i tak nie pobije tego z Ninjago. Zaczęłam sobie cichutko nucić jedną ze swoich ulubionych piosenek. (W mediach). Gdy skończyłam, poczułam czyjeś ciepłe dłonie na mojej tali. Na początku się wzdrygnęłam, ale po chwili się uspokoiłam. Chłopak położył swoją głowę na mojej i chwile się wpatrywał w ten krajobraz. Między nami panowała nie miła cisza. Postanowiłam ją przerwać.
-O czym myślisz.
-O tym blondynie. Za bardzo się do ciebie przystawia.
-Nie musisz się martwić. Ja kocham tylko ciebie i dobrze o tym wiesz.
-Wiem, ale....
-Ale jesteś zazdrosny. Słodki jesteś, ale i tak nic nie pobije twego wyglądu jako mały chłopczyk.
Zaśmiał się cicho pod nosem i podniósł mnie do góry. Wiedziałam co chce zrobić, ale tak to powinnam być na jego plecach, a nie z przodu. Wyskoczył i próbował wytworzyć swego smoka. Po chwili dołączyłam się do niego. Nagle pojawił się jakiś nowy. Miał bardziej szpiczaste skrzydła, a pysk wyglądał na groźniejszy. Jeśli chodzi o kolory to więcej miał w sobie ognistej czerwieni, niż błękitu. Siedziałam z przodu, wtulona w tors szatyna, a on trzymał lejce.
-Co się właśnie stało.
-Wytworzyliśmy hybrydę. Połączenie twego i...
-Wiem co to jest, ale jak.
-Sam tego nie wiem.
Smok poleciał przed siebie i szybował nad dachami domów. Widok był zjawiskowy, ale tak jak już wcześniej mówiłam, nic nie pobije tego z pierwszego lotu z szatynem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro